W sumie na Kresach zginęło ok. 130 tys. Polaków w ok. 4 tys. miejscowości. Na dzień dzisiejszy upamiętniono chociażby krzyżem zaledwie kilka procent z nich – powiedział dr Leon Popek z Biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa Instytutu Pamięci Narodowej w rozmowie z Polskim Radiem.
Historyk zaznaczył, że zbrodnie na Polakach trwały od samego początku wojny, zaś później tylko uległy nasileniu.
– Ludobójstwo Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, czyli na terenach województwa lwowskiego, stanisławowskiego, tarnopolskiego, jak i również na terenie województwa poleskiego, rozpoczęło się już 1 września 1939 r. To wtedy już na tamtych terenach miały miejsce napady na ludność cywilną, osadników wojskowych, cywilnych, gajowych, leśniczych, uciekinierów z Pomorza, urzędy pocztowe, urzędy administracji polskiej, policjantów, również na wycofujących się żołnierzy Wojska Polskiego. Ilu wtedy zginęło Polaków? Obliczamy, że od 3 do 5 tys. – powiedział naukowiec.
Dr Popek zwrócił uwagę, że apogeum zbrodni rozpoczęło się wiosną 1943 roku. Wtedy policjanci ukraińscy w służbie niemieckiej przeszli do lasu i zasilili szeregi UPA. Stali się tam dowódcami i organizatorami oddziałów. – Szkolili młodych adeptów w sztuce mordowania (…) W ciągu kilku miesięcy Wołyń praktycznie został wypalony. Zostało spalonych ok. 2 tys. miejscowości, zostało zamordowanych ok. 60 tys. Polaków – stwierdził badacz.
11 lipca 1943 roku przypadł szczytowy okres mordów. – Dokładnie 77 lat temu, banderowcy, także z tzw. czernią, częścią ludności ukraińskiej, jednego dna napadli na 99 miejscowości w czterech powiatach; włodzimierskim i horochowskim, kowelskim i częściowo łuckim. Historycy obliczają, że tylko tego jednego dnia zginęło ok. 8 tys. Polaków. Po wymordowaniu Wołynia, fala mordów przesunęła się z województwa wołyńskiego na teren województwa lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego. Tam w ciągu 1944, 1945, a nawet jeszcze 1946 i 1947 r. zginęło ok. 60 – 70 tys. kolejnych Polaków. W sumie na Kresach zginęło ok. 130 tys. Polaków w ok. 4 tys. miejscowości – mówił gość Polskiego Radia.
Dr Popek podkreślił, że podczas „Krwawej niedzieli” ginęli głównie starcy, kobiety i dzieci. – O ile przed wojną na Wołyniu mieszało ok 16-18 proc. około 350 tys., to w 1943 r. po masowych wywózkach na Syberię aresztowaniach, rozstrzeliwaniach, także wywózkach na roboty przymusowe do Rzeszy i obozów, Polaków na Wołyniu było zaledwie 10-12 proc. Niemal całkowicie pozbawieni byli wówczas elementu przywódczego, nie było wojskowych, leśników, działaczy społecznych. Polacy stanowili zdecydowaną mniejszość, i to na nich napadnięto – stwierdził.
– Dobrze, że pamiętamy o tych Ukraińcach, którzy pomagali Polakom, tych którzy nie szli to UPA. Tych sprawiedliwych było dużo, nie wszystkich wiemy, część z nich zapłaciła za pomoc Polakom najwyższą cenę – zaznaczył dr Leon Popek.
Naukowiec zauważył także, że niewiele ofiar ludobójstwa doczekało się godnego pochówku czy upamiętnienia. – Na dzień dzisiejszy krzyżem – skromnym pomnikiem – upamiętnionych jest zaledwie kilka procent Polaków. W większości nie mają mogił, nie mają upamiętnień, nie jest znana dokładnie lista zamordowanych Polaków. Nie wiemy nawet, jak wyglądają te miejsca, dlatego, że teren został zmieniony, zmeliorowany, są tam pola, są nasadzenia lasów. Problemem jest odnalezienie po latach tych dołów śmierci, gdzie bez pochówku, bez krzyża na mogile, spoczywają nasi rodacy – podkreślił.
Historyk zwrócił rónież uwagę na fakt, że od ponad 4 lat, czyli od momentu rozwiązania Rady Ochrony Pamięci Walki i Męczeństwa w 2017 roku, Polacy mają zakaz poszukiwań i ekshumacji ofiar UPA na Ukrainie i od ponad 4 lat takie poszukiwania, ekshumacje i upamiętnienia oraz pochówki nie są prowadzone.
- Kresy.pl / polskieradio24.pl / Radio Maryja
- Za: Bibula.com