Na szczęście nie jest tak źle, jak się wydaje.
Minister Szumowski podaje, że największy wysyp zakażeń przypadnie na koniec marca, początek kwietnia. Potem choroba zacznie się cofać.
Jak informuje PAP, zdaniem ministra w obecnej sytuacji bardzo ważną rzeczą jest odpowiednia izolacja. „Wiemy, że w wioskach, które zostały całkowicie zamknięte w północnych Włoszech, po dwóch tygodniach liczba nowych przypadków wyniosła zero. To pokazuje, że izolacja działa. Te społeczności przechorowały i są już zdrowe” – zaznaczył.
Zatem nasza strategia jest taka, że robimy kwarantannę narodową teraz (od kilku dni) do świąt (1. dekada kwietnia). W tym czasie czekamy na ujawnienie się ognisk choroby, izolujemy i po pandemii.
Prezydent ogłosił dzisiaj (jeszcze może się to zmienić, ale póki co jest jak jest), że wybory odbędą się 10 maja, czyli planowo. Do tego czasu zatem, a nawet wcześniej zagrożenie epidemią nie jest przewidywane, czyli epidemia wygaśnie.
Trzeba będzie, oczywiście, dbać o higienę i być ostrożnym, ale uczniowie wrócą do szkół, ludzie do pracy i jakoś będziemy starali się uniknąć krachu finansowego w skali osobistej, jak i ogólnopaństwowej.
Nie ma zresztą innej możliwości. I tak będziemy musieli zaryzykować, żeby nie zbankrutować. Anglicy wymyślili na przykład strategię odwrotną, czyli czekali z kwarantanną, aż dobrze wirus się namnoży, żeby później tłumić. W liczbach nie ma na razie dużej różnicy, która obrazowałaby wyższość jednej strategii nad drugą – może to kwestia ilości przeprowadzonych badań, a może nie ma to znaczenia i cała otoczka jest tylko psychologią tłumu.
My wolimy tak, Angole inaczej. Włosi woleli się nie przejmować, a teraz rozpaczają, Francuzi w ogóle odrealnieni ze swoim pajacowatym Makaronem nie myśleli o tym, a Hiszpanie zrobili sobie Dzień Kobiet i starali się zarazić wszystkie feministki. Można i tak. Co kraj to obyczaj.
Podsumowując – do świąt się izolujemy, a następnie lekko przyczajamy i pod koniec kwietnia po pandemii nie będzie ani śladu – 10. Maja głosujemy i żyjemy dalej.
Na pocieszenie załączam mądrą tabelkę dotyczącą zarażeń i zgonów na grypę.
W sezonie epidemicznym 2019/2020 odnotowano już prawie 3,5 mln zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę. Jak wynika z meldunków Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego – Państwowego Zakładu Higieny, od września 2019 r. na grypę zmarło w Polsce 50 osób, a od początku 2020 r. – 47 osób.
W sezonie grypowym 2019/2020, w okresie od 1 września 2019 r. do 15 marca 2020 r., odnotowano łącznie 3 425 397 zgłoszeń przypadków zachorowań lub podejrzeń zachorowań na grypę w Polsce. Z powodu grypy od początku sezonu zmarło 50 osób: 2 w listopadzie, 1 w grudniu, 10 w styczniu, 23 w lutym i 14 w pierwszej połowie marca – wynika z meldunków epidemiologicznych NIZP-PZH.
Zachorowania na grypę i zgony z powodu grypy w sezonie 2019/2020 – statystyki [TABELA]
zachorowania i podejrzenia zachorowań na grypę zgony z powodu grypy
8-15 marca 2020 158 677 7
1-7 marca 2020 211 572 7
luty 2020 821 653 23
styczeń 2020 544 063 10
grudzień 2019 508 435 1
listopad 2019 423 352 2
październik 2019 470 598 0
wrzesień 2019 287 047 0
SUMA 3 425 397 50
Grypa w Polsce – trend nie odbiega od normy
Instytut podał, że dotychczasowy przebieg narastania zapadalności i podejrzeń grypy nie odbiega od sytuacji w ostatnich dwóch sezonach (2017/18 i 2018/19). Utrzymuje się na wysokim poziomie.
Z danych NIZP-PZH wynika, że w poprzednim sezonie grypowym, od 1 września 2018 r. do 7 kwietnia 2019 r., odnotowano prawie 3,7 mln zachorowań i podejrzeń zachorowań z powodu grypy. Odnotowano również 143 zgony z powodu tej choroby – najwięcej od ponad pięciu lat.
Zbliżona śmiertelność (124 zgony) była jedynie w sezonie 2015/2016. W ostatnim dziesięcioleciu rejestrowano zwykle od kilkunastu do kilkudziesięciu zgonów z powodu grypy.
Jecek Biel
- tabelka i opis: Puls Medycyny
- foto 1
- foto 2