Stanisław Wieśniakowski

Prokurator zaprotestował wobec przyznania w czerwcu br. przez Sąd Okręgowy w Warszawie Grzegorzowi Rossie, byłemu członkowi Konfederacji Polski Niepodległej, zadośćuczynienia wysokości 33 tys. za nękanie w PRL.  Rossie bezpieka zrujnowała życie, nękała go regularnymi zatrzymaniami – w procesie sądowym jest mowa o 13, w stanie wojennym został internowany na rok i brutalne pobity przez 15 ubeków.

Prokurator Wieśniakowski zapisał w apelacji, że uznanie roszczeń „narażałoby wnioskodawcę jak i – oceniający rozmiar jego krzywd – wymiar sprawiedliwości na doniosły w społecznym odczuciu zarzut, iż swoją niepodległościową działalność realizował nie tyle w celach ideowych, co jako specyficzną formę najemnictwa z niepewnym, odroczonym terminem płatności”.

 Prokurator Wieśniakowski usiłował wytknąć też, że Rossa wcześniej dostał 80 tys. zł za internowanie, i wtedy nie protestował, lecz przeciwnie jego pełnomocnik domagał się jedynie przyspieszenia wypłaty tej kwoty. – Nie uznaliśmy tej kwoty za adekwatną, ale musiałem wnieść o wypłatę pieniędzy, bo Grzegorz Rossa był w stanie skrajnego niedożywienia z powodu ubóstwa. Nie mogłem skarżyć z tego względu tego wyroku. A jeśli prokurator to wykorzystuje, to rzecz niebywała – mówił pełnomocnik Rossy mecenas Antoni Łepkowski.  Co więcej dalej prokurator porównał zasądzoną kwotę dla Rossy z tymi, które uzyskiwali wcześniej w sądzie bohaterzy walczący w AK. 

To nie pierwsze podobne zachowanie prokuratora Wieśniakowskiego wyspecjalizowanego w sprawach odszkodowań i zadośćuczynień za krzywdy w PRL. Wcześniej kwestionował rekompensatę za skalę represji PRL-u wobec wybitnego przedstawiciela opozycji  śp. Zbigniewa Romaszewskiego. W 2013 r. Wieśniakowski twierdził, że opozycjoniści tacy jak b. marszałek senatu wiedzieli, co było zakazane w PRL-u i to robili, musieli liczyć się z konsekwencjami – represjami, i teraz nie powinni składać roszczeń o zadośćuczynienie.