Grażyna Puchalska

W II instancji skazała uczestników protestu w PKW na więzienie.

Sąd Rejonowy w Warszawie zdecydował o ukaraniu grzywną 10 tysięcy złotych Adama Słomki za czytanie Kodeksu Karnego (sic!) podczas rozprawy w 2013 roku  

Decyzję o zamianie grzywny na 6 dni aresztu podejmowała m.in. znana z dyspozycyjności sędzia zbrodniarz komunistyczny Grażyna Puchalska.

W czasach PRL skazała kilkudziesięciu patriotów na bezwzględne kary więzienia za kolportaż prasy niezależnej. Ostatnio była też przydzielona do sprawy apelacyjnej Mariusza Kamińskiego.

Na jej trop wpadł przez przypadek Przemysław Maksymiuk, który ze zdziwieniem przeczytał, że sędzia nadal orzeka i to w sprawach o zabarwieniu politycznym. W 1986 roku, w przyspieszonym procesie, skazała go za drukowanie i rozpowszechnianie nielegalnych wydawnictw. Dziesięć lat później orzeczenie sędzi Puchalskiej zostało w sposób zdecydowany podważone przez Sąd Najwyższy. Sądzia jest znana historykom, którzy badając orzecznictwo warszawskich sądów z lat 80., zaliczyli ją do grona sędziów negatywnie wyróżniających sią nadmierną surowością. Przypadek nie jest odosobniony, jednak obecnie kwestia nieautonomicznie orzekających sędziów wychodzi już poza ramy poprawności politycznej, a należny sędziom atut niezawisłości ginie w różnorodnych okolicznościach. W latach 80. sędzia Grażyna Puchalska pracowała w Sądzie Rejonowym miasta stołecznego Warszawy. Ten okres działalności sądów stał się przedmiotem publikacji wydanej przez Instytut Pamieci Narodowej pt. „Sędziowie warszawscy w czasie próby 1981-1988\”. W książce Adam Strzembosz i Maria Stanowska wyróżnili orzecznictwo sędzi, zaliczając je do nadmiernie surowego. „Spośród sędziów sadow powszechnych negatywnie wyróżniali się sędziowie sądów rejonowych: Eugeniusz Kołtuniak, Piotr Aleksandrow i Grażyna Puchalska” – czytamy w publikacji. Według badaczy, Puchalska orzekała zazwyczaj w składzie jednoosobowym, niekiedy z ławnikami, zarówno w sprawach o przestępstwo (10 osob), jak i w sprawach o wykroczenia (5 osób). „We wszystkich tych sprawach doszło do skazania, z czego 9 osobom wymierzono bezwzględne kary pozbawienia wolności (w tym 8 – w przedziale od 1 roku do 3 lat) i 5 – bezwzględne kary aresztu (od 2 do 3 miesiecy), niekiedy nawet surowsze niż żądał oskarżyciel” – czytamy. W ocenie badaczy, ówczesna surowość sędzi razi tym bardziej, że badane sprawy dotyczyły lat 1985-1986, a więc kilka lat po zniesieniu stanu wojennego. Według Strzembosza i Stanowskiej, w latach 80. za tzw. rozpowszechnianie wiadomości sądy prawomocnie skazały 268 osób (w pierwszej instancji 278), 28 osób uniewinniono (w pierwszej instancji 29), a co do 26 osób umorzono postępowanie na podstawie amnestii (w pierwszej instancji 16). W stosunku do 2 osob umorzono postępowanie z powodu znikomego społecznego niebezpieczeństwa. W roku 1986 w ręce sędzi Puchalskiej trafiła sprawa Przemysława Maksymiuka i pięciu innych osób, które zostały oskarżone o podejmowanie działań zmierzających do wywołania niepokoju publicznego, polegających na drukowaniu i rozpowszechnianiu bez wymaganego zezwolenia nielegalnych wydawnictw, m.in. czasopisma „KAT” (Krajowej Agencji Terenowej). W postępowaniu przyspieszonym oskarżeni zostali uznani za winnych i otrzymali wyroki od 1 roku do 1,5 roku więzienia. W sierpniu 1986 roku sąd rejonowy, na mocy ustawy z 17 lipca 1986 roku dotyczącej szczególnego postępowania wobec sprawców niektórych przestępstw, umorzył postępowanie karne. Dziesięć lat później postanowienia zaskarżył prezes Sądu Najwyższego, który zarzucił im obrazę prawa materialnego przez przyjęcie jako podstawy umorzenia, że oskarżeni byli sprawcami zarzucanych im czynów, mimo niewykrycia w ich działaniach znamion zarzucanego przestępstwa. SN wskazał na błędy ustaleń SR, który w żaden sposób nie wykazał, że drukowanie i rozpowszechnianie pisma „KAT” bylo podjęte w celu wywołania niepokoju publicznego. – W tym stanie rzeczy Sąd Rejonowy dla m.st. Warszawy, wydając w tej sprawie wyrok skazujący, a następnie postanowienia umarzające postępowanie, oparł się na niedopuszczalnym w postępowaniu karnym domniemaniu winy – uzasadnił SN. Sąd uznał, że pismo w żaden sposób nie nawoływało do burzenia porządku, a miało charakter edukacyjny i choć podejmowało ostrą krytykę rzeczywistości i panującego systemu totalitarnego, to działania te mieściły się w ramach prawa do wolności słowa, działalności politycznej i wyrażania swoich poglądów. Wszyscy oskarżeni zostali uniewinnieni. Tymczasem ferująca surowe wyroki sędzia w 2003 roku została powołana przez Aleksandra Kwaśniewskiego, prezydenta RP, do pełnienia urzędu na stanowisku sędziego Sądu Okręgowego w Warszawie, gdzie pracuje do dzis. Na jej trop przez przypadek natknął się Przemysław Maksymiuk, który ze zdziwieniem przeczytał, że sędzia nadal orzeka. I to w sprawach o zabarwieniu politycznym. Sprawa dotyczyła jednego ze spotów reklamowych wyemitowanych w trakcie kampanii referendalnej. Sąd pierwszej instancji umorzyl postępowanie, a postanowienie to uchylił sąd odwoławczy, w którym przewodniczącą trzyosobowego składu była sędzia Puchalska. Sędzia dzięki tej decyzji trafiła na Czarną Listę Temidy. „Nasz Dziennik” próbował skontaktować się z sędzią Grażyną Puchalską, jednak ta, za pośrednictwem sekretariatu X Wydzialu Sądu Okręgowego w Warszawie, oznajmiła, iż rozmawiać z nami nie będzie. W ocenie mecenasa Piotra Łukasza Andrzejewskiego, konstytucjonalisty, senatora PiS, przytoczony przypadek nie jest odosobniony, a obecnie sprawę jakości orzecznictwa sędziów trzeba postrzegać szerzej niż tylko w zakresie politycznym. Znane są bowiem przykłady orzeczeń sędziowskich będących np. następstwem działań korupcyjnych. Jak podkreślił senator Andrzejewski, na początku lat 90. w prawie o ustroju sądów powszechnych wprowadzony został zapis, który mówił o tym, że sędzia, który sprzeniewierzy się zasadzie niezawisłości, będzie pozbawiony prawa wykonywania zawodu. … Marcin Austyn. Nasz Dziennik, 25 maja 2009, Nr 121 (3442)