Czy stać nas na apolityczność, czyli walki rekinów i płotek
Remont już nie pomoże? (fot. Platforma Obywatelska RP from Polska/flickr.pl
To nie w kampanii wyborczej trwa najzaciętsza walka. Najostrzejszy bój trwa podczas kształtowania się list wyborczych. Mniejsze i większe rekiny walczą o żerowiska.
Im wyższe miejsce na liście, tym większa szansa na dostęp do nienależnych profitów płynących ze sprawowanej władzy. Dla wielu jest to jedyna szansa na…kasę, i to całkiem niezłą. Kwalifikacje zastępują łokcie i niskie ukłony oddawane tym, którym opłaci się kłaniać. Furorę robią ci, co to „rączki całują i padają do nóżek”!
Od lat nie mogę zrozumieć, że szefowie partii zamykają oczy i już ćwierć wieku wierzą w „garbate aniołki”. Potem dziwią się zdradom, kombinatorstwu,decyzjom godzącym w interes państwa. Selekcja negatywna doprowadziła kraj do ruiny. Nawet w czasach PRL komunistyczna partia w instynkcie samozachowawczym obsadzała swoimi ludźmi nomenklaturowe stanowiska dyrektorskie, ale już kierowanie fabrykami pozostawiała fachowcom. Produkcja musiała iść…Ministerstwa upolitycznione chciały ręcznie sterować i skutek był zawsze ten sam – stale brakowało przysłowiowego sznurka do snopowiązałek i papieru toaletowego.
Kraj odbudowało po wojnie najbardziej patriotyczne pokolenie, wykształcone w II RP. Gdy go zaczęło brakować, została nam III RP– czyli „kamieni kupa”, przez kogo kierowana, trafnie określił przy ośmiorniczce były minister spraw wewnętrznych w rządzie PO-Ewy Kopacz.
Selekcja negatywna
Przy doborze kadr nawet na stanowisko brygadzisty czy majstra liczy się fachowość, doświadczenie i umiejętność pracy w grupie. Każdy przywódca musi zdobyć zaufanie i szacunek podwładnych. W przeciwnym razie następuje ostry kryzys i destrukcja. Najcenniejsze jednostki to takie, które trzeba namawiać do objęcia odpowiedzialnych stanowisk.
Spryciarze, mitomani i geszefciarze pchają się sami. Nikt nie sprawdza rzeczywistych kwalifikacji. W CV każdy może napisać wszystko. Można kierować nieistniejącą redakcją, aby zostać prezesem czy wiceprezesem radia, a gdy sprawa matactwa wyjdzie na jaw, nawet awansować. Można przedstawiać siebie jako wybitnego ekonomistę, mając jedynie kurs w PTE, który trudno nazwać „podyplomówką”.Można marzyć o stanowisku ministra gospodarki i być ekspertem od górnictwa,nie mając w tej branży żadnego doświadczenia. Można w partii, która oficjalnie sprzeciwia się Schlesierom z RAŚ, dawać na listę kandydatów w wyborach samorządowych fundatora nagrody przyznawanej przez RAŚ – „Górnośląskiego Tacyta”. Można zwalczać tych, którzy zbudowali pomnik ofiarom Smoleńska i nazwali rondo imieniem Marii i Lecha Kaczyńskich, bo Warszawa jest daleko i lubi wierzyć w piękne słówka, anie czyny i fakty.
W karierze politycznej nie przeszkadza rozdawanie elementarzy do nauki nieistniejącego języka śląskiego i bycie członkiem honorowym schlesierskiego stowarzyszenia.
Nic to, że ktoś rozbił niemal wszystkie koła terenowe w swoim okręgu – „Warszawa” dalej go wspiera i daje, jak sam twierdzi, pełnomocnictwa do „rozjechania każdego z partii i spoza partii”. Wolno mu bezkarnie zastraszać dziennikarzy, kolegów posłów i senatorów. Wolno mu wynająć pomniejsze rekinki do podgryzania nawet wielorybów, których się boi. Wolno mu wszystko – bo to jego żerowisko.
Gorzej, gdy głupota dużych rekinów wychodzi poza granice Polski. Jeden taki „geniusz’ nazwał obserwatorów zagranicznych z Gruzji agentami Moskwy. Dobrze, że Tarieł Gwiniaszwili, który za walkę w obronie języka narodowego przesiedział w sowieckich łagrach prawie 5 lat, a uwolniła go dopiero gorbaczowska pierestrojka, roześmiał się tylko i wzruszył ramionami. Ucieszył się, że wygrał Andrzej Duda, któremu media i politycy nie dawali szans. Był to wielki sukces Polaków, którzy uniemożliwili fałszerstwo wyborcze. Obserwatorzy zagraniczni mocno ich wsparli.
Złe odgłosy dochodzą też z ławicy „antysystemowych”. Tam też dotarły wyrzucone przez swoje stada żarłacze. Plącze się „pali-kociarnia”, „platformerstwo”, szerzy kumoterstwo i dezinformacja. Niektóre osobniki wspaniale udają kogoś, kim nie są. Czy będziemy mieli samych posłów 20-latków, którzy swoją wiedzą i doświadczeniem zadziwią świat,albo nadzianych facetów?– nie wiem. Wiem, że wszelakiej maści złoczyńcy mają sprawne łokcie i niezłą kasę.
Kogo stać na niezajmowanie się polityką?
Odpowiedź jest prosta –nikogo o zdrowych zmysłach. Faktem jest, że ogromna większość społeczeństwa wpadła w depresję. Nie widzi wyjścia z sytuacji. Depresja to brak woli do jakiegokolwiek działania, nie mówiąc o chęci podjęcia walki. Wielu dopuszcza jedynie dwie możliwości – wyjazd z kraju albo pogodzenie się z postawą niewolnika i zgoda na wegetację.
Propaganda medialna sprawia, że coraz mniej ludzi kojarzy fakty. Myślenia przyczynowo-skutkowego nie uczą w szkołach. Wychowanie bezstresowe nie przygotowuje do życia społecznego. Kto nigdy „nie dostał po łapach” od rodziców, rodzeństwa i kolegów, ten nigdy też nie zrozumie, dlaczego w życiu spotkał go nokaut. Nie widzi związku pomiędzy swoim działaniem a kłopotami, w które wpada.
Jakoś zapomina się o tym, że wybierając wójta idiotę lub złodzieja, tracimy własne pieniądze. Złe zarządzanie majątkiem gminy i pieniędzmi pochodzącymi z podatków prowadzi do zadłużenia i wyprzedaży majątku gminy, czyli wspólnego jej mieszkańców. Za moment budynki szkolne, straży pożarnej, przychodni lekarskich zostaną sprzedane, co już się niestety w wielu miejscach dzieje.
Czy oczekując miesiącami, a nawet latami na wizytę lekarską, nie zastanawiamy się nad przyczynami takich kolejek? Niektórzy twierdzą, że to chodzi o prywatyzację opieki medycznej – zmusić ludzi do korzystania z prywatnej, pełnopłatnej służby zdrowia. Jaki geniusz wymyślił, żeby do specjalistów, do których nie było kolejek (dermatolodzy i okuliści) wprowadzić od 2015 r. skierowania? Czas oczekiwania na wizytę wynosi teraz nie 4 dni, jak jeszcze w 2014r., a 4 miesiące. Ciekawe, który geniusz w Ministerstwie Zdrowia postanowił, że skierowanie na proste, tanie badanie może wydać jedynie lekarz specjalista? Kolejki rosną, rosną, rosną,a „mądrzy inaczej” każą na siebie wciąż głosować!
Potrzebni mądrzy i uczciwi ludzie
Funkcjonowanie państwa przypomina działanie naczyń połączonych. Każda decyzja powoduje skutki w wielu dziedzinach. Likwidacja przemysłu to bezrobocie, wzrost przestępczości i emigracja, głównie młodzieży, co z kolei pociąga za sobą kłopoty finansowe ZUS. Kolejki w służbie zdrowia wydłużają okres niezdolności do pracy, co znowu uderza w ZUS. Pieniądze z budżetu państwa ratujące ZUS powodują kłopoty finansowe w resortach edukacji, zdrowia, obronności itd.Brak wpływu do budżetu państwa podatków od podmiotów zagranicznych, które zostały z nich zwolnione, sprawia, że bogacą się naszym kosztem inne państwa.Nieudolny i stronniczy wymiar sprawiedliwości burzy podwaliny państwa prawa. Zabetonowanie sceny politycznej i mierność polityków powoduje selekcję negatywną – odstrasza uczciwych i fachowych, a promuje miernoty. Ta spirala zła się nakręca. Im szybciej pęknie, tym lepiej dla Polski. Powstało Stowarzyszenie Ruch Kontroli Wyborów-Ruch Kontroli Władzy. Jego oddolny charakter spowodował niemal paniczny strach wśród nieudaczników ze wszystkich partii. Jak może coś powstać poza naszą kontrolą? –pytają jedni. Jakim prawem ktokolwiek ma nas kontrolować? – pytają inni. Szybko okazało się, że tak lansowane „społeczeństwo obywatelskie” to dla polityków III RP jedynie pusty frazes.
Władza,aby się nie deprawowała, musi ponosić odpowiedzialność za kraj i być pod stałą kontrolą obywateli. Koszty zaniechania, czyli niezajmowania się polityką, ponieśliśmy jako naród już zbyt duże. Musimy wreszcie,my Polacy, móc głosować na lepsze dobro, a nie na mniejsze zło.
Tekst ukazał się we wrześniowym Śląskim Kurierze WNET
http://wpolityce.pl/polityka/263984-czy-stac-nas-na-apolitycznosc-czyli-walki-rekinow-i-plotek