Samorządowcy są od tego, żeby zarządzane przez nich gminy rozwijały się i piękniały, a mieszkańcom żyło się coraz lepiej. I jak się dotąd wydawało w Gdyni pod tym względem szło całkiem nieźle. Trudno odmówić bowiem gdyńskim urzędnikom kreatywności w sposobach poprawiania jakości życia lokalnej społeczności. A to wprowadzony, jako pierwszy w kraju, miejski komputerowy inteligentny asystent głosowy ułatwiający kontakt magistratu z interesantami, a to komunalne budownictwo z udogodnieniami dla niepełnosprawnych, czy elektroniczne udogodnienia w Strefie Płatnego Parkowania dla kierowców, a w czasach głębokiej pandemii nawet udostępnienie wykluczonym rządowymi rozporządzeniami z rodzinnych uroczystości, relacji z ceremonii zaślubin na żywo.
Niestety jak się okazuje zdarzają się też pomysły, które nie wzbudzają aprobaty mieszkańców. I nie chodzi wcale o podwyżki, bo do tych polskie społeczeństwo jest już od lat przyzwyczajone, ale decyzję, która namieszała, i to całkiem nieźle, w życiu rodziców gdyńskich przedszkolaków oraz korzystających z dobrodziejstw miejskich żłobków. Może jeszcze nie tak żeby zaraz odechciewało się żyć w Gdyni albo mieć latem dzieci, ale wielu już wystarczająco zmaltretowanym pandemicznym cyrkiem w działaniu placówek opiekuńczych zawalił się dotychczasowy porządek rzeczy.
Chodzi o dość kontrowersyjne i niespodziewane zmiany dotyczące działania miejskich żłobków i przedszkoli w okresie wakacyjnym. Pracujący rodzice zostali postawieni przed faktem, że w tym roku latem nie bardzo będzie miał się kto zaopiekować ich pociechami. Jak się okazało nie dość, że gdyńskie placówki opiekuńcze będą na dłuższy czas niż zwykle zamknięte, to jeszcze nie przewidziano tym razem możliwości skorzystania jak co roku z placówek zastępczych. Miejskie przedszkola i żłobki w Gdyni tym razem będą zamknięte na miesiąc.
Jak wynika z wypowiedzi Jadwigi Wachulik z Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Gdyni dla Dziennika Bałtyckiego decyzja jest związana z sytuacją epidemiczną oraz … dbałością o najmłodszych gdynian: ,,Obowiązujące nadal wytyczne przeciwepidemiczne Głównego Inspektora Sanitarnego dla przedszkoli m.in. nie rekomendują przemieszczania się dzieci pomiędzy placówkami. Należy też zauważyć, że dziecko ma prawo do wypoczynku i czasu wolnego – tak jak uczeń w szkole prawo do wakacji, a pracownik do urlopu”.
Rodzice są rozżaleni, tym bardziej, że według nich informacja o tak ważnych zmianach dotarła do nich zbyt późno. W najgorszej sytuacji są oczywiście gdynianie wielodzietni, którzy mają dzieci w różnych placówkach, niewykluczone, że będą musieli nagle zorganizować opiekę lub zrezygnować z pracy nawet przez całe dwa letnie miesiące, a ponoć żyjemy w prorodzinnym kraju. Trudno więc dziwić się rodzicom maluchów za mało pochlebne podsumowanie decyzji gdyńskich urzędników: ,,Miasto zostawiło nas na lodzie”.
Okazuje się, że Gdynia nie jest jedynym miastem na Pomorzu, które zdecydowały się w tym roku przeorganizować pracę podległych przedszkoli i żłobków w sezonie letnim. Jak czytamy w portalu dziennikbaltycki.pl w Gdańsku ze względu na zagrożenie epidemiczne dyżury wakacyjne placówek też trwają miesiąc, a skorzystać z nich mogą tylko stali podopieczni, natomiast w Pruszczu Gdańskim co prawda placówki zastępcze przewidziano, ale dostać się do nich z powodu ograniczonej ilości miejsc może nie być prostą sprawą. Na szczęście wiceburmistrz Pruszcza zapewnił w portalu, że rodzice mogą liczyć na pomoc urzędu miasta w znalezieniu wolnego miejsca.
Może samorządowcy z Gdyni znajdą więc jednak sposób, aby zorganizować bezpieczną opiekę dzieciom latem, tym bardziej, że wiele pomorskich miast pomimo stanu epidemii nie znalazło przeciwwskazań do organizacji zadań opiekuńczo-edukacyjnych w placówkach zastępczych i zagwarantowało rodzicom bezproblemowy dostęp ich pociech do placówek opiekuńczych również w okresie urlopowym. A nawet jeśli jakieś zmiany wprowadziły, to rodzce zostali poinformowani o tym z takim wyprzedzeniem, że mieli czas się z nimi oswoić i do nich przygotować. Dla chcącego nic trudnego.
Opracowanie BC
Źródło: