„Nastolatki uczyły się, jak zabijać. Zimowisko zorganizował ksiądz katecheta” – brzmi groźny tytuł na portalu „Gazety Wyborczej”. Jest się czego bać? Niekoniecznie, gdyż po przeczytaniu całego tekstu mamy wrażenie, że artykuł nie został napisany na poważnie, a powstał na 1 kwietnia i ktoś nieopatrznie udostępnił go początkiem lutego.
Tematem tekstu Sylwii Sałwackiej jest zimowisko Harcerstwa Rzeczypospolitej Polskiej z Krakowa, którym kieruje ksiądz Marcin Kostka – kapłan pełniący posługę także dla wiernych przywiązanych do nadzwyczajnej formy Rytu rzymskiego. Tego się jednak z artykułu nie dowiemy. Zamiast tego materiał „Gazety Wyborczej” ma budować w czytelniku poczucie strachu – oto za chwilę ksiądz z kałachem nieomal przejmie władzę nad światem.
„Dwóch chłopców, na oko szesnasto-, siedemnastolatków, finguje zadawanie w kręgosłup ciosów atrapą noża” – podaje serwis. „Zdjęcia z zimowiska można obejrzeć na Facebooku. Nastolatki – starsze, i te młodsze, w zasadzie jeszcze dzieci – ubrane w moro i kominiarki trzymają w rękach atrapy karabinów, pistoletów i noży. Bawią się w wojnę” – czytamy dalej na portalu „GW”. Harcerze są na zabawę w wojnę najwyraźniej – zdaniem autorki tekstu – zbyt młodzi. Ciekawe, czy podobne oburzenie wybrzmiałoby w przypadku gorszącej edukacji seksualnej dla ludzi w tym wieku… Ta kwestia pozostaje jednak w sferze domysłów, które nie mogą trwać zbyt długo. Wszak kolejne zdania jeszcze bardziej podnoszą napięcie, bowiem – w ocenie p. Sałwackiej – program zimowiska przypomina „zgrupowanie dla komandosów”.
„Znajduję w nim między innymi – szkolenie z postaw strzeleckich i obrony koniecznej, ćwiczenia ze specjalnych taktyk wojskowych i antyterrorystyczne” – relacjonuje swoje odkrycie autorka. Jeśli ktoś wytrzymał emocjonalnie i kontynuuje lekturę, dowie się nawet, że harcerze mają zajęcia na strzelnicy, ćwiczenia o charakterze antyterrorystycznym, szkolą się z medycyny pola walki, uczestniczą w Mszy świętej, śpiewają przy ognisku, sprzątają i czyszczą mundury. Jakby tego było mało, 29 stycznia rozegrali grę terenową poświęconą bohaterom narodowym oraz sprawdzeniu wiedzy taktycznej i medycznej – podaje poznan.wyborcza.pl.
Wytchnienie dla przerażonego czytelnika przychodzi dopiero w okolicach połowy tekstu. To właśnie wówczas Harcerstwo Rzeczypospolitej Polskiej zostaje opisane jako organizacja niszowa. Autorka zadbała jednak, by czytelnik zbytnio jej nie lekceważył – dowiadujemy się bowiem także, że „dla wielu harcerzy nie ma to nic wspólnego ze skautingiem. Na forach społecznościowych grupa uznawana jest jako bojówkarska i skrajnie prawicowa”.
Następnie w artykule zacytowano prof. Hannę Mamzer z UAM, która „zajmuje się między innymi zmianami społeczno-kulturowymi”. W rozmowie z „GW” stwierdziła, że „to, co robi ks. Kostka, jest szalenie niebezpieczne i niepokojące. Zamiast uczyć dzieci kompetencji koncyliacyjnych – czyli pokojowego rozładowania napięcia, łagodzenia konfliktów – eskaluje negatywne nastawienie”.
Jeśli w tym momencie czujecie państwo konsternację połączoną z rozbawieniem – to nie jesteście sami. Też zadaję sobie pytania: czy naprawdę zdaniem pracownika Uniwersytetu Adama Mickiewicza ćwiczenia antyterrorystyczne dla harcerzy powinny zostać zastąpione przez szkolenie z „pokojowego rozładowania napięcia”? Skąd w ogóle pomysł, że uczestnicy owych zajęć potrzebują lekcji łagodzenia konfliktów? Może posiadają takie umiejętności, a wielkopolskie ćwiczenia są dla nich okazją do zdobycia umiejętności, które mogą przydać się w przyszłości np. podczas pracy w policji? Przecież bez wątpienia tego typu wiedza w pewnych sytuacjach może ratować ludzkie życie!
Dalej „GW” opisuje eksperymenty z lat 60. (m.in. eksperyment lalki Bobo), które „ewidentnie wskazują na to, że jeśli ludzie mający dostęp do broni – nawet jeśli są to atrapy – demonstrują i wzmacniają zachowania agresywne”. Czy wobec tego należałoby rozwiązać policję i zdelegalizować Wojsko Polskie? – Uczestnicy gier taktycznych w Nekielce, to dzieci, nieukształtowane ani psychologicznie, ani fizycznie. Ich zachowanie przypomina mi dziecięce bojówki z Somalii, które uchodzą za najbardziej okrutne na świecie. Te dzieci nie mają żadnych skrupułów przed zabijaniem – dodaje cytowana przez „Wyborczą” prof. Mamzer.
Teraz już wiemy na pewno – tekstu, mimo umiejętnie zbudowanej atmosfery grozy, nie da się traktować poważnie. Porównanie szkolenia polskich harcerzy do tragicznego losu, ale i brutalności dzieci z Somalii, zamyka temat.
Poważnie należy natomiast docenić młodych ludzi chcących doskonalić się w umiejętnościach ratujących ludzkie życie. Tak! – pani profesor, tak! – pani redaktor. W pewnych ekstremalnych, krańcowych, a wręcz tragicznych sytuacjach ludzkie życie może uratować nie zdolność łagodzenia sporów, a posługiwania się bronią czy nożem, choć takie szkolenie nie było jedynym elementem zajęć w Nekielce.
Budujący jest też fakt, że Harcerstwo Rzeczypospolitej Polskiej odwołuje się do chlubnych tradycji przedwojennego harcerstwa oraz wychowuje młodzież w duchu wierności Panu Bogu i Ojczyźnie.
Słowa uznania należą się także księdzu Marcinowi Kostce, który swoją postawą burzy krzywdzący, ale jednak oparty o pewne autentyczne przypadki, obraz duchownego jako osoby bez charyzmy i wyrazu. Kapłan natomiast, jako przewodnik duchowy, ma być z ludem Bożym zawsze – na życiowych zakrętach, w trudach codzienności, ale także, gdy zajdzie potrzeba, wspierać i posługiwać ludziom walczącym za Ojczyznę czy chroniącym porządek publiczny.
A może to właśnie osoba ks. Kostki – kapłana odległego od politycznie poprawnego „wzorca” pacyfizmu i kosmopolityzmu – stanowi powód powstania absurdalnego tekstu „Gazety Wyborczej”? Czy bowiem bez zaangażowania duchownego w skautowską działalność i bez opinii o „prawicowości” HRP lewicowe medium w ogóle zainteresowałoby się ćwiczeniami grupy harcerzy? Wątpliwe.
Michał Wałach