Zakończona właśnie trwająca dwie dekady wojna z terroryzmem raczej się nie bardzo udała. Choć międzynarodowe misje najpierw bojowe, potem doradczo-szkoleniowe robiły przez tyle lat co mogły aby zapewnić w Afganistanie bezpieczeństwo oraz wspierać w działaniach naprawczych afgański rząd okazało się, że odbudowa wyniszczonego konfliktem kraju dalej pozostaje jedynie na etapie dobrych chęci, a tworzenie demokratycznych struktur państwa też na nic, bowiem po wycofaniu sił amerykańskich sztucznie podtrzymywany przy życiu porządek legł dosłownie z dnia na dzień w gruzach, a kraj przejęty znowu przez talibów nie będzie państwem demokratycznym.
Jak na razie talibowie wyprzedzając wypadki zabrali się ostro do roboty i dorwali do rządzenia wyniszczonym krajem, więc można się spodziewać, że islamscy terroryści jeszcze pokażą co potrafią, a żyjącym w ekstremalnym ubóstwie jego mieszkańcom raczej nie wróży to nic dobrego, choć Afganistan posiada tzw. żyłę złota czyli niezwykle pożądane w dobie szajby klimatycznej, w której tak naprawdę nie o klimat oczywiście chodzi, gigantyczne złoża litu i innych rzadko występujących minerałów. Okazuje się, że jedynym wymiernym osiągnięciem dwudziestoletniej misji antyterrorystycznej jest korupcja zakrojona na szeroką skalę oraz głęboki kryzys gospodarczy i humanitarny. Jak wynika z danych zebranych w ubiegłym roku blisko połowa Afgańczyków żyła w głębokim ubóstwie, a ok. 90 proc. gospodarstw domowych mogło sobie pozwolić jedynie na utrzymanie za mniej niż … 2 dolary dziennie.
Jeśli do tego dodamy chaos i strach, który zagościł po nagłym wycofaniu wojsk amerykańskich, wielu Afgańczyków obawiając się represji ze strony przejmujących sprawnie kraj talibów oraz ich rygorystycznych rządów znanych z łamania praw człowieka, wybrało ucieczkę. Nad Polską, która jak dotąd skutecznie opierała się polityce unijnej przyjmowania islamskich uchodźców, nierozważnie zainicjowanej przez kanclerz Merkel, wisi jednak groźba trudnej do opanowania fali afgańskich uciekinierów mogących napływać przez granicę z Białorusią. W tej chwili już skala zjawiska jest ogromna, tygodniowo liczba mieszkańców opuszczających Afganistan w poszukiwaniu bezpiecznego azylu, liczona jest w dziesiątkach tysięcy, a to dopiero początek.
Na razie polski rząd jest bardzo ostrożny w sprawie otwarcia granic dla uchodźców z Afganistanu, czego nie można powiedzieć o samorządowcach z Pomorza. Są już gotowi przyjąć uciekinierów z otwartymi ramionami, jeśli oczywiście będzie na to zgoda rządu. Jak czytamy w portalu trojmiasto.pl taki akces zgłosił już w specjalnym oświadczeniu marszałek województwa Mieczysław Struk stojący na stanowisku, że: ,,Pomoc Afgańczykom to nasze moralne, ale i prawne zobowiązanie, gwarantowane Konwencją Genewską o ochronie ofiar wojny z 1945 roku. (…) Polska i Pomorze takiego schronienia powinny udzielić”.
Władze Gdańska i Sopotu również nie są od tego. Prezydent Gdańska Aleksandra Dulkiewicz cytowana w portalu trojmiasto.pl stwierdziła nawet, że ,,Solidarność z krzywdzonymi i prześladowanymi jest w naszym gdańskim DNA”. Prezydent Sopotu nie tylko jest za, ale ma już nawet przygotowany scenariusz na taką ewentualność, a przynajmniej pomysł na zakwaterowanie uchodźców. Jego zdaniem sprawę rozwiązałoby solidarne przyjęcie przez wszystkie samorządy po jednej rodzinie z Afganistanu. Natomiast co o tym sądzi lokalna społeczność widać jasno w komentarzach internautów zamieszczonych w ramach artykułu portalu trojmiasto.pl: ,,Czy Trójmiasto powinno przyjąć uchodźców z Afganistanu?”, i jak z nich wynika w większości są na … NIE.
Co prawda w ludzkim odruchu chcieliby pomóc, ale przeraża ich to co muzułmańscy emigranci wyprawiają w Europie, nie tylko tuż za miedzą. Obawiają się islamizacji Europy. Winą za dramatyczną sytuację obarczają rząd USA, który według nich powinien na klatę przyjąć odpowiedzialność za te dramatyczne wydarzenia, a wszystkich bojących się represji Afgańczyków zaprosić do siebie. Są też tacy, którzy poczuwają się do odpowiedzialności za mieszanie się Polski do nieswoich spraw, a decyzję o przyjęciu z rodzinami osób współpracujących z polskimi służbami biorącymi udział w misji uznają za honorowy obowiązek naszego kraju. Według wielu osób, z uwagi na różnice religijne i kulturowe, to raczej sąsiednie bogate kraje arabskie powinny okazać im miłosierdzie, tym bardziej, że biedy i problemów w naszym kraju również nie brakuje. Puenta jest taka, że jak zwykle pchamy się wszędzie do pomocy, ale jak sami jesteśmy w opałach to liczyć nie ma na kogo.
A tak z przymrużeniem oka, to ktoś zauważył, że nie możemy pozwolić sobie na przyjmowanie ludzi, którzy przez dwie dekady nie potrafili zaprowadzić porządku i stworzyć podstaw funkcjonowania państwa, bowiem takich, to my już mamy własnych, i to w nadmiarze.
Opracowanie BC
Źródło: