Cywilizowana Polska i jej wrogowie. Fascynujący esej dr Jendrzejczaka

„Nie można być cywilizowanym na dwa sposoby” – pisał prof. Feliks Koneczny. A jaka jest polska cywilizacja? Oczywiście, łacińska – odpowiadał znakomity krakowski historiozof. Ale jak nasza łacińskość wygląda w XXI wieku? W jakim stopniu pozostajemy wierni naszej „metodzie ustroju życia zbiorowego” i dlaczego za owe przywiązanie do Kościoła, który jest „politycznym wychowawcą narodów”, Rzeczypospolita płaci niekiedy wysoką cenę? Na te i inne pytania, odnosząc się tak do Konecznego, jak i innych wybitnych naukowców oraz własnych przemyśleń, odpowiada w swoim eseju doktor nauk humanistycznych oraz doktor nauk społecznych Marcin Jendrzejczak.

Ów esej stanowi – jak pisze sam autor – apologię „Polski jako kraju o interesującej i godnej zachowania kulturze, wypływającej z katolicyzmu, żyjącej w znacznej mierze zgodnie z zasadami etycznymi możliwymi do uzasadnienia samym rozumem (niezależnie od wiary). Argumentuję, że w kwestiach takich jak homoseksualizm i małżeństwo, aborcja, społeczeństwo obywatelskie i rola religii w życiu publicznym, to Zachód powinien uczyć się od Polski – mimo jej wszelkich niedoskonałości. Ten położony w „sercu Europy” (Norman Davies) kraj stanowi bowiem dziś oazę zasad cywilizacji zachodniej (łacińskiej) zagrożonych przez formalne i nieformalne grupy nacisku oraz zwykłe uliczne barbarzyństwo”.

„Polska – wskutek związków z katolicyzmem – stanowi przejaw tego, co profesor Feliks Koneczny określił mianem cywilizacji łacińskiej. Ta zaś według myśliciela cechuje się personalizmem (uznającym niezależność jednostki), aposterioryzmem (oparciem na doświadczeniu), jednością w różnorodności, postrzeganiem społeczeństwa jako organizmu, historyzmem, a także dualizmem prawnym (współistnieniem prawa publicznego i prywatnego). Co więcej, tego typu cechy cywilizacyjne nie występują powszechnie we współczesnych krajach ongiś należących do cywilizacji łacińskiej. Wszak personalizm zanika w społeczeństwach, w których liczy się głównie tożsamość zbiorowa. Przepisy prawne często powstają w gabinetach ideologów i następnie są narzucane społeczeństwu. Różnorodność podlega zatarciu i zniszczeniu. W świecie tym Polska stanowi dziś jedną z jej ostatnich – choć niedoskonałych – reprezentantek cywilizacji łacińskiej” – zauważa dr Jendrzejczak snując w swoim eseju także wizję refleksji na temat Polski, jaką dokonałby przybywający nad Wisłę kosmita. „Być może nieuprzedzony przybysz z innej planety nie przyjąłby od razu przekonań polskich katolików, zapewne jednak uznałby je za interesujące, a być może i za godne ochrony” – pisze autor wyliczając przy tej okazji cechy charakterystyczne polskiej kultury.

„Lewica mówi o różnorodności – ocierając się niekiedy wręcz o błąd relatywizmu kulturowego – lecz w rzeczywistości tej różnorodności nie znosi. W każdym razie wtedy, gdy przekracza ona ciasne zakreślone przez nich granice. Sentinelczycy Północni – proszę bardzo. Ochrona jakiegoś plemienia Indian – jak najbardziej. Ale obrona katolickiej Polski? W żadnym razie!” – zauważa Marcin Jendrzejczak wskazując powody, dla których nasz kraj znalazł się na celowniku lewicy. „Tymczasem walka z katolicką Polską stanowi przejaw pogardy dla zasad ochrony dziedzictwa kulturowego wyrażonych przez UNESCO” – przypomina wyliczając przykład szkalowania katolicyzmu oraz polskości – jak udowodnił autor: ściśle ze sobą powiązanych – także przez rodzimych postępowców celnie konstatując, że mamy do czynienia z ojkofobią.

Dalej dr Jendrzejczak analizuje niektóre postulaty współczesnej lewicy i konfrontuje je z obowiązującymi w Polsce normami i przepisami. Jak zauważa, rozwiązania wypływające z nauczania Kościoła chronią prawa człowieka, zaś propozycje rewolucjonistów stoją w sprzeczności z rozumem.

„Według badania przeprowadzonego na Yale Study Center przez psychiatrę Kyle Pruetta, dzieci poczęte z in vitro i wychowywane przez pary jednopłciowe muszą się mierzyć z licznymi problemami. Widzą dokoła dzieci z obojgiem rodziców i zadają pytania o role rodzicielskie pełnione przez ich rodziców, a do problemu braku matki dochodzi odrębny jakościowo problem nieobecności ojca. Według badań Ellis Bruce oraz studiów Davida Popenoe, dziewczęta dorastające bez biologicznych ojców szybciej dojrzewały płciowo i szybciej zachodziły w ciążę jako nastolatki. Ponadto stabilne małżeństwo rodziców stanowi środowisko oferujące wzorce do naśladowania, także w zakresie budowania dojrzałych, trwałych relacji w życiu dojrzałym.

Z drugiej strony (pseudo)małżeństwa homoseksualistów wiążą się z brakiem matek. Tymczasem to właśnie matki właśnie zapewniają dzieciom poczucie bezpieczeństwa, a także – jak zauważa psycholog z Uniwersytetu Stanforda Eleanor MacCoby – pomagają córkom w przejściu okresu dojrzewania. Z kolei badanie przeprowadzone przez Estherę Rothblum i Sondrę Solomon z Uniwersytetu Vermont pokazują, że męskie związki homoseksualne wiążą się z przyzwoleniem na niewierność. Wśród osób żyjących w heteroseksualnych małżeństwach (i cywilnych związkach lesbijskich) 79 proc. uznaje wartość wierności seksualnej. Z kolei wśród mężczyzn-homoseksualistów taką deklarację składa jedynie 50 proc. ankietowanych. Akceptacja takiego modelu i jego upowszechnienie w kulturze masowej niesie ze sobą negatywne konsekwencje w życiu społecznym i indywidualnym” – odnotowuje autor eseju obalając także argumenty zwolenników legalizacji „małżeństw” homoseksualnych.

„Kolejna oś sporu dotyczy aborcji. W Polsce jest ona wprawdzie dopuszczalna w pewnych przypadkach, jednakże wiele środowisk w Polsce – jak i za granicą – domaga się znaczącej liberalizacji obowiązujących przepisów – aż po aborcję na życzenie, traktowaną jako jedno z… praw człowieka. Naciski na Polskę w tym zakresie to nic innego, jak dążenie do legalizacji mordowania. Dziecko nienarodzone, bez względu na okoliczności, posiada swoje własne DNA, jest odrębną istotą ludzką. W tym DNA zakodowane są informacje dotyczące między innymi aspektów osobowości, koloru oczu i włosów i innych dziedzicznych aspektów. Jak zauważają Cathy Cleaver Ruse i Rob Schwarzwalder, nowa ludzka zygota posiada całkowicie unikatową kompozycję genetyczną, różniącą się od każdej innej istoty ludzkiej, jaka kiedykolwiek istniała, w tym własnej matki (Cathy Ruse, Rob Schwarzwalder, The Best Pro-Life Arguments for Secular Audiences, frc.org, adres: https://www.frc.org/brochure/the-best-pro-life-arguments-for-secular-audiences). W związku z tym twierdzenie, jakoby dziecko nienarodzone było po prostu częścią kobiecego ciała to absurd!” – podaje dr Jendrzejczak zauważając także, że rzekome „prawa kobiet” stanowią dla nich… zagrożenie!

„Dla przykładu w Irlandii ryzyko śmierci kobiety z przyczyn związanych z macierzyństwem w realiach niemal całkowitego zakazu aborcji (w 2005 roku) wynosiło 1 na 100 tysięcy przypadków. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych w podobnym okresie wyniosło 11 na 100 tysięcy, a w Kubie 45 na 100 tysięcy. W tych dwóch ostatnich krajach dostępność aborcji jest bardzo szeroka (Maternal Mortality in 2005. Estimates developed by WHO, UNICEF, UNFPA and The World Bank, adres: https://www.who.int/whosis/mme_2005.pdf). Korelacja nie oznacza wprawdzie związku przyczynowo-skutkowego. Niekoniecznie z danych tych wynika, że zakaz aborcji sam w sobie zwiększa przeżywalność matek, istotną rolę odgrywa dostępność oraz poziom świadczeń medycznych. Jeszcze trudniej jednak wyprowadzić z tych danych tezę odwrotną – a to właśnie postulują feministki” – pisze autor.

„Część filozofów moralnych uznaje za postęp powiększanie sfery regulowanej przez prawa moralne. Stopniowo do kręgu podmiotów moralnych zaliczamy coraz więcej grup.  Na przykład Robert Nozick zwrócił uwagę, że w dawniejszych czasach ludzie uznawali za podmioty moralne jedynie najbliższych – i to niekoniecznie kobiety. Dopiero stopniowo „domena etyczna” obejmowała także sąsiadów, mieszkańców odległych regionów, kobiety i niewolników. Choć w tej mierze ludzie dokonali pewnego postępu (polegającego na przykład na istotnym ograniczeniu niewolnictwa), to wciąż istnieje pewna kategoria osób nieobjętych taką ochroną – a są to dzieci nienarodzone. Zatem to obowiązujące w Polsce przepisy aborcyjne skuteczniej niż bardziej liberalne przepisy w krajach zachodnich chronią prawa człowieka, w tym prawa kobiet i stanowią przejaw wyższego rozwoju etycznego. Należy dążyć jednak, by w pełni i konsekwentnie chroniły życie, a nie kopiowały rozwiązania z krajów Zachodu” – podsumowuje swoje rozważania o ochronie życia Marcin Jendrzejczak.

„Łatwo można odnieść wrażenie, że to właśnie polska religijność przeszkadza europejskim pseudoelitom. To z nią zamierzają walczyć w imię ochrony „praworządności” i to ją właśnie zamierzają niszczyć w imię walki o demokrację i standardy europejskie. Czy jednak walka z religijnością w życiu publicznym jest czymś pożądanym? Wiele wskazuje, że wręcz przeciwnie” – pisze autor eseju udowadniając, że istnienie Kościoła chroni przed popadnięciem w totalitaryzm. „Wzajemna kontrola, samoograniczenie do własnych domen ze strony państwa i Kościoła, tworzy pewnego rodzaju system równowagi, niepozwalający żadnej instytucji, grupie czy partii na objęcie i sprawowanie władzy o totalitarnym charakterze” – czytamy.

„To jednak niejedyna korzyść, jaką religia przynosi życiu publicznemu. Kolejna, również związana z antytotalitarnym potencjałem chrześcijaństwa, wiąże się z przekonaniem o skażeniu (choć nie całkowitym zepsuciu) natury ludzkiej przez grzech pierworodny. To ona właśnie, a nie instytucje czy cywilizacja (jak chciał Rousseau) podlega skażeniu. W związku z tym na tym świecie nigdy nie powstanie doskonały ład społeczny. Przekonanie to chroni społeczeństwa chrześcijańskie przed dążeniami do realizacji utopijnych konstrukcji, które nigdy nie prowadzą do wyznaczonego celu, a niemal zawsze prowadzą do masowych ofiar, łez i strat. Zatem katolik – opierający się na fundamentach rozumu, prawa naturalnego, Objawienia i Nauki Kościoła – zdaje sobie sprawę, że budowa doskonałego społeczeństwa na tym łez padole jest niemożliwa. Wynika to z upadku pierwszych rodziców, z samej Nauki o grzechu pierworodnym” – przypomina dr Jendrzejczak. „Trzeci argument za pozytywnym wpływem religii na życie publiczne wynika z faktu, że zachęca ona do przestrzegania przepisów prawa nie tylko w obawie przed karą doczesną, lecz z pobudek nadprzyrodzonych (prowadzi od lęku przed potępieniem ze strony człowieka po pragnienie uczczenia Stwórcy)” – dodaje odnotowując także, że „religia stanowi jedyny trwały fundament przekonania o godności człowieka”.

„Chrześcijaństwo wprowadziło tu diametralną zmianę w porównaniu z myślą starożytną – zgodnie z nauczaniem Chrystusa każdy człowiek, także ten najmniej w świecie znaczący, został stworzony na obraz Boga. Wpływ tej wizji doskonale widać na przykładzie amerykańskim. Uważamy następujące prawdy za oczywiste: że wszyscy ludzie stworzeni są równymi, że Stwórca obdarzył ich pewnymi nienaruszalnymi prawami, że w skład tych praw wchodzi prawo do życia, wolność i dążenia do szczęścia – pisał Thomas Jefferson w Deklaracji Niepodległości. Biskup pomocniczy Los Angeles Robert Barron zwracał zaś uwagę na kluczowe znaczenie słowa stworzeni, wskazujące na religijny charakter przekonania o równej godności ludzi. Jednak przed Amerykanami – i to bez istniejących u nich problemów z niewolnictwem – zasadę tę wdrożyły narody europejskie, w tym Polacy” – przypomina Marcin Jendrzejczak zauważając przy tym, że prawdziwe i godnie rozumiane prawa kobiet pojawiły się na świecie dzięki chrześcijaństwu.

„Arystoteles filozoficznie uzasadniał niższość umysłową kobiety. Tymczasem – jak zauważa Diniesh D’Souza w To wspaniałe chrześcijaństwo – chrześcijaństwo nie kwestionowało społeczeństwa patriarchalnego, ale podniosło status kobiety w jego ramach. Chrześcijański zakaz cudzołóstwa – grzechu uznawanego za równie poważny w przypadku i kobiety i mężczyzny – nałożył moralne wędzidło na powszechnie stosowany podwójny standard, który kobietom nakazywał zachowywać się przyzwoicie, a mężczyznom – według uznania. Ten podwójny standard w kwestiach rozwodu istnieje – jak twierdzi autor – w islamie i judaizmie. Dowartościowanie kobiet w chrześcijaństwie dostrzeżono również w starożytnym Rzymie. W rezultacie Rzymianie pogardzali chrześcijaństwem, uznając je za religię dla kobiet – zauważa autor.

Ataki na katolickie społeczeństwo stanowią zatem atak na zasadę równej godności, która w szczególny sposób docenia kobiety. Dziś lewica pragnie rozwodów, a tymczasem to właśnie ich potępienie stanowiło tradycyjnie zabezpieczenie kobiet. Dotyczy to w szczególnym stopniu krajów katolickich jak Polska, gdzie kult Matki Bożej wiązał się ze szczególną czcią wobec kobiet – podobnie jak choćby i we Włoszech” – pisze dr Jendrzejczak.

„Wiara religijna idzie często w parze z korzystnymi społecznie cechami. Według badania Pew Research przeprowadzonego wśród mieszkańców 26 krajów świata, w wielu z nich osoby aktywnie religijne (uczestniczące przynajmniej raz na miesiąc w kulcie religijnym) często (choć nie zawsze) określają się jako „bardzo szczęśliwe”; często też spożywają mniej alkoholu i tytoniu; głosują i uczestniczą w działalności różnego typu organizacji pozarządowych (Joey Marshall, Are religious people happier, healthier? Our new global study explores this question, pewresearch.org, adres: https://www.pewresearch.org/fact-tank/2019/01/31/are-religious-people-happier-healthier-our-new-global-study-explores-this-question/) – zauważa autor.

„Skoro więc religia zapewnia przestrzeń wolności, chroni przed totalitaryzmem i utopizmem, sprzyja praworządności, stanowi fundament koncepcji równej godności oraz często sprzyja szczęściu i zaangażowaniu społecznemu, to powstaje pytanie – dlaczego lewica stara się ją zniszczyć w krajach takich jak Polska?” – pyta Jendrzejczak udzielając odpowiedzi w swoim eseju, do którego lektury warto zachęcić wszystkich zainteresowanych.

„Jak starałem się pokazać w tym eseju, polska kultura wyróżnia się od kultury zachodniej szacunkiem względem kobiet, małżeństwa i rodziny, religijnością i istnieniem – coraz już niestety słabszych – relacji społecznych typowych dla społeczeństw organicznych. To w Polsce pielęgnuje się zwyczaje takie jak niejedzenie mięsa w piątki czy niedzielna Msza. Wciąż w wielu regionach piękne tradycyjne kościoły zapełniają się co tydzień wiernymi. Ci śpiewają specyficznie polskie pieśni, o niewątpliwej wartości artystycznej. Kościoły kształtują narodowy krajobraz, wpisują się w przestrzeń publiczną. Nie tylko wielkie świątynie. Także malutkie kapliczki, krzyże przydrożne, zdobiące wiejski krajobraz figurki Chrystusa Frasobliwego. Religia wpływa także na narodową literaturę, która bez niej nie byłaby już tym samym. Do tego dochodzi arcypolski fenomen Świąt Bożego Narodzenia, dłuższych niż w innych krajach. Polska Wigilia nie ma chyba odpowiednika na świecie, a o jej tradycjach można by napisać tomy.

Kultura polska niewątpliwie wiąże się z chrześcijaństwem. Mało kto widział to równie dobrze, co Jan Paweł II. (…) Jednocześnie z uwagi na ideologiczną, polityczną i ekonomiczną presję, polska kultura znalazła się w stanie zagrożenia. Oznacza to, że zasługuje na ochronę, podobnie jak inne kultury, których przetrwanie znajduje się dziś pod znakiem zapytania. Na wartość polskiej kultury zwrócił uwagę również wybitny brytyjski pisarz Gilbert Keith Chesterton” – czytamy w eseju dr Marcina Jendrzejczaka, który zauważa także, że nie tylko Zachód, ale i Wschód chce zniszczenia polskiej kultury. W tym miejscu autor przytacza słowa rosyjskiego filozofa Aleksandra Dugina, jakie padły w opublikowanej przez „Frondę” rozmowie z Grzegorzem Górnym.

– Rosja w swoim geopolitycznym oraz sakralno-geograficznym rozwoju nie jest zainteresowana w istnieniu niepodległego państwa polskiego w żadnej formie. Nie jest też zainteresowana istnieniem Ukrainy. Nie dlatego, że nie lubimy Polaków czy Ukraińców, ale dlatego, że takie są prawa geografii sakralnej i geopolityki. Polska musi wybrać: albo tożsamość słowiańska, albo katolicka. Rozumiem, że ciężko jest oderwać jedno od drugiego, ale to nieuniknione. […] Jeśli Polska będzie się upierać przy zachowaniu swojej tożsamości, to nastawi wszystkich wobec siebie wrogo i po raz kolejny stanie się strefą konfliktu – mówił przytoczony przez Jendrzejczaka rosyjski myślicie. (Cytat za: „Fronda” nr. 11-12/1998 r.).

„Cóż, Polska nie zamierza jednak rezygnować z własnej tożsamości wbrew różnorakim pogróżkom” – pisze autor. Co jednak w sytuacji ewentualnego zniszczenia naszej narodowej kultury? Wówczas „doszłoby zarówno do zniszczenia wyjątkowych zwyczajów, tradycji i stylu życia, jak również porażki uniwersalnych zasad etycznych dotyczących ochrona życia ludzkiego, społeczeństwa obywatelskiego i religijności. Oznaczałoby to śmierć nie tylko wiary (ta zresztą przetrwa choćby w odległych regionach), lecz także cywilizacji i rozumu. Gdy zaś ten zginie, obudzą się upiory barbarzyństwa, nienawiści i przemocy. Jak zresztą widzimy na polskich ulicach – już się budzą” – pisze dr Jendrzejczak zauważając, że „obecnie ważą się losy polskiej kultury i jej przyszłości”, której zniszczenia chcą rewolucjoniści. Ich ewentualne, ale wcale nie przesądzony sukces, oznaczałby upadek cywilizacyjny, a nawet biologiczny narodu polskiego.

„Stoimy zatem przed tym samym wyborem, co starożytni Izraelici, do których Pan Bóg powiedział biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładąc przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo (Pwt 30, 19)” – podsumowuje dr Marcin Jendrzejczak.

 Michał Wałach

https://www.pch24.pl/cywilizowana-polska-i-jej-wrogowie–fascynujacy-esej-dr-jendrzejczaka-tylko-na-pch24-pl,79769,i.html#ixzz6dT0WI2Qo

https://youtu.be/orFvL7QzArk

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.