Mariusz Paszko, portal Fronda.pl: Czy uważa Pan, o czym coraz częściej się słyszy nawet w prorządowych i prawicowych mediach, że pandemia koronawirusa to lobbing firm farmaceutycznych albo nagonka medialna? Czy też rzeczywiście mamy do czynienia z pandemią?
Dr Mariusz Błochowiak, autor wstępu do książki „Fałszywa pandemia” i jej opracowania: Po pierwsze trzeba zdefiniować to, co nazywamy pandemią czy epidemią. Kluczowe w rozumieniu całego zjawiska jest to, że ta definicja uległa zmianie. To wyszło na jaw podczas komisji śledczej, której przewodniczył doktor Wolfgang Wodarg z Niemiec. Był on lekarzem i politykiem. Obecnie jest na emeryturze. Wówczas wyszło na jaw, że WHO zmieniło definicję pandemii. Wcześniej wiązała się ona z dużą ilością zgonów i ciężkich zachorowań, a później zmieniono to na rozprzestrzeniające się zakażenia czy też po prostu rozprzestrzeniającego się wirusa. Należy zauważyć, że z tym mamy do czynienia co sezon.
Komisja śledcza, o której mowa, była powołana po aferze ze świńską grypą. Wtedy WHO ogłosiła epidemię szóstego stopnia, natomiast później okazało się, że to była, jak stwierdził dr Wodarg, jedna z najłagodniejszych fal grypy w historii. Tak więc nie było zupełnie zagrożenia. Ustalenia komisji śledczej były takie, jak mówi Wodarg, że niezliczona ilość profesorów była skorumpowana, reprezentowali sprzeczne interesy i zmienili definicję pandemii. Później z kolei wyszło na jaw, że część rządów, część państw podpisała tajne porozumienia z firmami farmaceutycznymi. Chodziło w nich o to, że jeśli WHO ogłosi pandemię szóstego stopnia, to wtedy te państwa, które podpisały porozumienia będą zobowiązane do zakupu m. in. szczepionek. I tak też się stało. Część państw kupiła te szczepionki. Polska wtedy na szczęście nie kupiła, ale takie państwa jak, na przykład, Niemcy dokonały zakupu. Profesor Sucharit Bhakdi z Niemiec podkreśla, że duża ilość tych szczepionek poszła po prostu na śmietnik. Utylizacja ich natomiast kosztowała ćwierć miliarda euro… Moim zdaniem mamy w przypadku fałszywej epidemii koronawirusa powtórkę z rozrywki, tylko, że na dużo większą skalę.
A jakby Pan skomentował zerwanie stosunków dyplomatycznych między USA a Chinami i wystąpienie USA z WHO?
Nie chcę wchodzić w kwestie polityczne, bo zajmuję się tą sprawą głównie od strony naukowej. WHO jest instytucją, która jest częściowo finansowana przez prywatne podmioty i w tym jest problem. Żeby się dowiedzieć, jak wygląda sytuacja obecnie w związku z koronawirusem, trzeba by znowu powołać komisję śledczą i to zbadać. Z naukowego punktu widzenia śmiertelność koronawirusa jest na poziomie grypy sezonowej. Te wirusy mutują, co jest zupełnie naturalne. Grypy w różnych sezonach mogą być cięższe lub lżejsze. Jeden wirus grypy może być bardziej śmiertelny niż inny. Z badań wynika, że śmiertelność koronawirusa jest na poziomie grypy sezonowej, ale wcale nie tej najgorszej.
Co Pan sądzi na temat współdziałania alergii z tym wirusem?
Nic mi na ten temat nie wiadomo. Niektórzy podnoszą, że są problemy z oddychaniem, jakieś powikłania, nazwijmy to ogólnie. Ja pytam, i co z tego, że są powikłania? Przy grypie też są powikłania, cała lista powikłań. Więc trzeba tutaj zważyć i porównać to do czegoś, żeby wiedzieć, czy mamy tutaj do czynienia z czymś wyjątkowym. Chcę zwrócić uwagę na to, żeby zawsze porównywać tego wirusa, te objawy, które powodują powikłania, do czegoś innego, czyli np. do wirusa grypy. Jeśli wyciągniemy te powikłania z kontekstu, to możemy się później przerazić, że naukowcy mówią, że koronawirus powoduje takie lub inne problemy. Tak, powoduje i nie musimy temu zaprzeczać, ale, żeby stwierdzić, czy te powikłania są czymś nadzwyczajnym trzeba mieć właściwy punk odniesienia.
A co Pan sądzi na temat publikowania materiałów ala naukowych albo braku odpowiedniej ilości badań niezbędnych dla zbadania stanu faktycznego? Czy to jest epidemia czy też nie, na ile jest to groźne?
Badania są, tylko po prostu w Polsce nie ma debaty merytorycznej na ten temat. To są publikacje po angielsku i trzeba je przeczytać i zrozumieć i eksperci polscy musieliby także chcieć je przedstawić opinii publicznej, a to się nie dzieje. Ponadto Ministerstwo Zdrowia nie pozwala lekarzom wypowiadać się na ten temat.
Dlaczego tak się dzieje Pana zdaniem?
Moim zdaniem dlatego, że Ministerstwo Zdrowia chciałoby mieć tylko jedną narrację, tzn., że tylko to, co oni mówią jest słuszne, a wszyscy inni nie mają prawa zabierać głosu, bo Ministerstwo Zdrowia wie najlepiej. Wtedy też łatwiej manipulować ludźmi i wymusić na nich np. szczepienia.
Były premier pan Leszek Miller powiedział prześmiewczo adresując swoją wypowiedź do polskiego rządu, że im więcej będzie robił testów, tym większy będzie wskaźnik zakażeń dobowych. Należy więc według niego zmniejszcie ilość wykonywanych testów i wtedy spadnie też ilość zakażeń. Co Pan sądzi na ten temat?
No oczywiście, że tak. To jest jedna wielka manipulacja z tymi testami. Jeśli robi się więcej testów to będzie więcej zakażeń. Druga manipulacja polega na tym, że utożsamia się zakażanie z zachorowaniem. To, że jest się zakażonym nie oznacza, że jest się chorym. Można być zakażonym i nie mieć żadnych objawów, wtedy człowiek nie jest absolutnie chorym, a tym bardziej potrzebującym łóżka w szpitalu. Jeśli w populacji jest duża liczba osób zakażonych i będzie się robić jeszcze więcej testów, to znajdziemy jeszcze więcej osób zakażonych. To nie jest informacja, to jest manipulacja. Dlatego tak naprawdę powinna być zbadana reprezentatywna próbka społeczeństwa, ile osób jest w społeczeństwie zakażonych i po jakimś czasie takie badanie powinno zostać powtórzone, żeby zobaczyć jak to się rozwija. Jeśli robimy np. 100 testów i znajdziemy 20 osób zakażonych, to jest to 20 %. A jeśli zrobimy 10 000 testów i znajdziemy 1000 osób zakażonych, to ktoś powie, że mamy aż 1000 osób zakażonych, ale na 10 000 to jest 10%, czyli mniej niż w poprzednim przypadku. To jest istota tej manipulacji. Poza tym i przede wszystkim testy nie są wiarygodne, bo nie są zwalidowane, czyli naukowo sprawdzone, co tak naprawdę wykrywają. Manipulacja goni manipulację.
Jaka jest Pana opinia na temat wprowadzonych w Polsce restrykcji oraz zapowiedzi kolejnych?
Uważam, że nie powinno być żadnych obostrzeń, skoro badania naukowe dowiodły, że śmiertelność koronawirusa jest na poziomie grypy i to wcale nie tej najgorszej. W 2018 r. mieliśmy do czynienia z cięższą odmianą grypy o większej śmiertelności niż obecny koronawirus i nie było żadnych obostrzeń. Dlaczego mielibyśmy je wprowadzać teraz, skoro śmiertelność jest dużo mniejsza niż wówczas? Nie ma to najmniejszego sensu, żeby wprowadzać jakiekolwiek obostrzenia.
A jak by się Pan odniósł do takiego stwierdzenia, że we Włoszech lekarze często kwalifikowali jakieś schorzenia pod koronawirusa, bo otrzymywali większy zwrot kosztów, większe dotacje?
Też o tym słyszałem, ale nie badałem tego, dlatego nie chcę się wypowiadać na temat kwestii finansowej. W każdym razie jest wiadome, że statystyki były fałszowane w tym sensie, że przypisywano i przypisuje się zgony z powodu koronawirusa, gdzie nie powinno tak być, bo przyczyna zgonu była inna. Żeby określić przyczynę zgonu jako koronawirusa, ten wirus musi mieć duży udział w przyczynie zgonu. I tak na przykład w ministerstwie zdrowia we Włoszech, po tym, jak ponownie przejrzano karty zgonów, okazało się, że przypisać śmierć z powodu koronawirusem można jedynie 12% zgonów z tych, które wcześniej zaklasyfikowano jako zgony z powodu koronawirusa. To świadczy wyraźnie o tym, jak bardzo statystyki są fałszowane.
Skąd w takim razie tak duża śmiertelność we Włoszech i Hiszpanii, czy USA?
A skąd Pan wie, że duża śmiertelność? Jeśli statystyki są fałszowane, a dane są niewiarygodne to nie można orzec, czy jest duża śmiertelność. To, co media przekazują to jest jedno, a rzeczywistość naukowa to drugie. Oczywiście nie wykluczam, że w niektórych rejonach śmiertelność była większa niż w innych, ale to trzeba rzetelnie zbadać. Może to wynikać np. ze struktury wiekowej i zdrowotnej populacji, ale i wielu innych czynników.
Były miasta we Włoszech, gdzie brakowało trumien i popularne było nagranie wojskowego konwoju, który pomagał wywozić zmarłych.
Nie wiem, czy trumien brakowało. To też jest oczywiście do zbadania. W tej kwestii nie wierzę mediom. Wolę poczekać na opinie rzetelnych naukowców czy dziennikarzy śledczych.
Jakie będą Pana zdaniem dalsze losy pandemii koronawirusa? Jak zachowa się polski rząd oraz inne rządy i organizacje?
Nie wiem, nie jestem jasnowidzem. Jeśli chodzi o tę drugą falę, o której się dzisiaj mówi, to jest jakaś fikcja, wymyślona rzecz, nie ma czegoś takiego. Jest kolejny sezon, kolejny wirus, mutacja wirusa, nie ma w tym nic dziwnego. To nie jest druga fala, tylko mamy kolejny sezon. Zasada jest taka, że rząd uspokaja obywateli. Teraz straszy.
Na początku epidemii w Polsce było uspokajane, teraz jest nieco gorzej.
No właśnie. Moim zdaniem, chociaż nie mam na to dowodów, wynika to z tego, że podtrzymywanie strachu sprzyja zakupowi szczepionek na masową skalę. Być może będą one obowiązkowe. To są po prostu olbrzymie pieniądze dla firm farmaceutycznych. Skoro to się wydarzyło dekadę temu podczas świńskiej grypy, to dlaczego nie zrobić tego teraz, na większą skalę i mieć z tego większe pieniądze?
Są też opinie, że na tego koronawirusa lepsze od szczepionki byłoby po prostu leczenie.
Nie chcę wchodzić w szczegóły medyczne, bo nie jestem kompetentny w tej dziedzinie. Dotychczas szczepionki na koronawirusa tj. na innego koronawirusa, nie wynaleziono. Ponadto, żeby szczepionka była bezpieczna, dobrze przygotowana, to badania i testy trwają zazwyczaj latami. Jak może być bezpieczna szczepionka, która jest zrobiona na szybcika? Poza tym większość ludzi nie potrzebuje tej szczepionki, bo nabyła lub nabędzie odporności w sposób naturalny. Jak mówią naukowcy, do szczepionek trzeba podchodzić indywidualnie w zależności od konkretnej osoby i zobaczyć, czy ewentualne korzyści z przyjęcia szczepionki znacznie przeważają nad potencjalnymi skutkami ubocznymi. Ale nie chce wchodzić w szczegóły, bo nie jestem w tej dziedzinie kompetentny.
Jak by się Pan odniósł do teorii, może nieco spiskowych, że koronawirus występuje w połączeniu z 5G albo że do szczepionek będą wprowadzane czipy, które są w stanie sprawdzać nam tętno, stan zdrowia itd?
Co do 5G, to nie badałem tego tematu, więc nie chce się na ten temat wypowiadać. W każdym razie do szczepionek mogą być dodawane różne rzeczy potajemnie. Mówi o tym, na przykład, niemiecki lekarz dr Heiko Schöning, że w latach 2013-2014 w Kenii ponad milion dziewcząt i kobiet w wieku rozrodczym zostało zaszczepionych rzekomo przeciwko tężcowi. Okazało się jednak, że w ampułkach po szczepionce był obecny także potajemnie wprowadzony hormon ciążowy. Zaszczepione kobiety nie mogły mieć dzieci i nie wiedziały dlaczego. Wszystko to zostało opisane, także w naukowych artykułach, jak twierdzi Schöning. Zatem wszystko jest możliwe.
Dziękuję za rozmowę
źródło: fronda.pl