Dotąd śmierć była przyjmowana jako coś naturalnego i ludzie skupiali się na życiu. Odkąd zagościła wokół narracja zabójczej zarazy, społeczeństwo skupia się na odsuwaniu śmierci, o życiu po prostu zapominając. Trudno oprzeć się wrażeniu, że ratując obywatelom życie, po prostu odebrano im je. A śmierć i tak zbiera swoje żniwo, i to wyjątkowo obficie. I nie dotyczy to tylko chorych na covid, bo ich akurat w tym całym chaosie i rozgardiaszu umiera najmniej, szczególnie tych, którzy nie mieli zdiagnozowanych chorób współistniejących. Za to wielu z tych, którzy płacili sumiennie daniny na system opieki zdrowotnej i zostali jej pozbawieni, bowiem kuriozalnie nie mieli covid, śmierć niestety z łatwością dopadła.
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego rok 2020 był pod względem śmiertelności sądnym dla polskiego społeczeństwa, bowiem zmarło aż o blisko 70 tysięcy Polaków więcej niż w roku 2019. Takiego pomoru w Polsce nie było od kilkudziesięciu lat. Co ciekawe zgony zakwalifikowane jako wynik działania zabójczego koronawirusa dotyczą ok. 41 tysięcy osób (prawie 9 procent ogólnej liczby zgonów), i oczywiście wliczono do statystyk wszystkich zmarłych zakażonych, również tych z innymi zabójczymi chorobami, choć nikt nie wie, czy covid nie był tylko przysłowiowym gwoździem do trumny lub czy wogóle wpłynął decydująco na stan chorego.
Za to cudownie spadły statystyki zgonów na nowotwory i choroby układu krążenia (stanowiły tylko prawie 60 procent wszystkich zgonów), które zwyczajowo zbierały dotąd największe żniwo, i to aż blisko o 7 procent. Jednym słowem dzięki pandemii koronawirusa pozbyliśmy się w jednej chwili nie tylko grypy, ale świetnie poradziliśmy sobie też z innymi niezwykle zabójczymi dotąd chorobami cywilizacyjnymi.
W tym roku sprawa śmiertelności w narodzie nie wygląda wcale lepiej. Na Pomorzu choć rekord z końca 2020 roku, kiedy umierało w regionie miesięcznie nawet grubo ponad 3 tysiące osób, nie został na szczęście pobity, to jednak ilość zgonów w porównaniu z analogicznym okresem roku ubiegłego jest znacznie wyższa. Jak czytamy w portalu trojmiasto.pl najgorsze miesiące pod względem umieralności Pomorzan to styczeń z liczbą zgonów powyżej 2,9 tysięcy i marzec, w którym odnotowano ich tylko o ok. 0,2 tysiąca mniej. Od początku roku do końca czerwca ani razu ilość zgonów nie spadła poniżej 2 tysięcy, a w porównaniu z odpowiednimi miesiącami roku ubiegłego wyższa śmiertelność dotyczy każdorazowo od 100 do nawet 1 tysiąca osób.
Do bardzo ciekawych wniosków na temat przyczyny gigantycznego wzrostu ilości zgonów w kraju doszedł na podstawie danych zaczerpniętych ze strony Głównego Urzędu Statystycznego internauta Zi0m komentujący w portalu trojmiasto.pl artykuł dotyczący utrzymującego się wzrostu liczby zgonów w regionie:
,,To nie wina epidemii tylko ograniczenia dostępu do służby zdrowia
Prosto z GUS: „W 2020 r. w izbach przyjęć lub SOR udzielono doraźnej pomocy medycznej w trybie ambulatoryjnym ponad 3,2 mln osób (spadek o 29,0% w porównaniu z 2019 r.). Liczba leczonych w trybie stacjonarnym wyniosła prawie 1,4 mln osób (mniej o 12,2% niż w roku poprzednim).”
To samo odnośnie liczby hospitalizacji – duży spadek w 2020 (…) Ten wirus nie jest w stanie zwiększyć śmiertelności w sposób statystycznie istotny – natomiast ludzie już tak”.
Opracowanie BC
Źródło: