Zaplanowane w Żaganiu referendum w sprawie odwołania burmistrza i rady miasta nie odbyło się. Komisarz wyborczy zawiesił jego termin.
Koronawirusowe szaleństwo psuje szyki zarówno pozbawionym pracy obywatelom jak i samorządom, ale są takie, które mogą mieć powód do zadowolenia, bowiem oddala się widmo utraty upragnionej władzy.
W Żaganiu zaplanowano na 15 listopada referendum dotyczące odwołania nie tylko burmistrza, ale również rady miasta. Jak donosi portal zary.naszemiasto.pl komisarz wyborczy w Zielonej Górze na podstawie negatywnej opinii państwowego powiatowego inspektora sanitarnego w sprawie możliwości przeprowadzenia referendum, zadecydował o zawieszeniu jego terminu do odwołania.
Jednym słowem mieszkańcy nie udali się do urn, a włodarz Żagania i miejscy radni dostali szansę aby zapunktować i przekonać do siebie lokalną społeczność. Zadanie nie będzie takie proste, spośród około 25 tys. mieszkańców miasta aż 5 tys. z nich podpisało się pod wnioskiem referendalnym o odwołanie burmistrza i całej rady.
Jednym z zarzutów, które żagańskim samorządowcom postawił komitet referendalny jest brak wsparcia dla lokalnych przedsiębiorców poszkodowanych wiosennym lockdownem. Teraz kiedy drugi raz rząd zamraża ledwie zipiącą gospodarkę będzie jeszcze trudniej stanąć im na wysokości zadania.
A wśród oskarżeń jeszcze inne działa wielkiego kalibru, m.in. niegospodarność, faworyzowanie krewnych i znajomych, brak ochrony najbiedniejszych, likwidacja schroniska dla zwierząt czy brak działań w sprawie utrzymania porodówki w żagańskim szpitalu. Mieszkańcy nie chcą radnych, którzy milcząco bez oglądania się na ich opinie wspierają wymierzoną w społeczność politykę burmistrza.
Co ciekawe w historii Żagania to nie jest pierwszy raz kiedy wkurzeni mieszkańcy postanowili skorygować swój wcześniejszy wybór. W 2013 roku odwołali ówczesnego burmistrza i … całą radę miasta.
Opracownie BC
Źródło: