Jest to właściwie staro-nowy podatek akcyzowy od sprowadzanych zza granicy używanych samochodów.
Ministerstwo finansów uprzedzając obiekcje i niesprawiedliwe osądy stanowczo twierdzi, że skutek projektowanych zmian ma być neutralny dla budżetu. To po co ganiać do dodatkowej roboty połowę ludzi w ministerstwie? żeby efektem półrocznej pracy było zero? bez żartów proszę.Dotychczasowa akcyza była daniną jednorazową, przy sprowadzania auta. Wynosi 3,1% wartości. Dla silników większych niż 2 litry pojemności – 18,6%. /TUTAJ/
Obecnie plan zakłada, w zależności od wieku i normy katalizatora (Euro 4, 5 lub 6) coroczną daninę w wys. od 200 do 500 zł rocznie. Nowy haracz nie obejmowałby aut od 2008 r. produkcji /TUTAJ/
Mądre głowy z ministerstwa z monoklem w oku i poważną miną tłomaczą makroekonomicznie, jak to przestanie się opłacać sprowadzać stare, a opłacać się zacznie kupować nowe auta.
Trafnie przyłapał ich na blagierstwie pan Dziambor z KNP pisząc: „Trzeba być kompletnie odrealnionym idiotą, aby uważać, że Polacy jeżdżą starymi samochodami, bo tak im się podoba. Nie jeździmy wszyscy samochodami z 2016 roku, bo nas nie stać! Podatek od starego samochodu nie sprawi, że nagle wyczarujemy sobie pieniądze na nowsze samochody (…)” /TUTAJ/
Mówiąc inaczej, gołodupcy hop na rower, albo wrotki – będzie i ekologicznie i tanio. A mówić poważnie, zmiany te uderzają w najmniej zamożnych. Bogaci i tak jeżdżą nowymi furami. Czyli plan ratowania budżetu opiera się tradycyjnie na łupieniu najsłabszych. Co się stało ze społeczną empatią PiS?
Zaintrygowany neutralnością nowego podatku policzyłem sobie, co z tego wyniknie naprawdę.
Kupuję samochód 10-letni (2006), powiedzmy Renóweczkę Megankę, za 8000 zł (normalna cena) – dotychczasowa akcyza, to 3,1% z 8000 zł = 248 zł.
Wiceminister Jasiński, mądra głowa, twierdzi, że będzie to neutralne, jeśli teraz będę przez powiedzmy 5 kolejnych lat, płacił rocznie 200 zł.
Jak to nazwać?
Wiceminister w Ministerstwie Finansów, Wiesław Jasiński, dla którego 248 = 1000