Arnold Toynbee opisywał fazę załamania się cywilizacji jako połączenie trzech zjawisk: braku twórczej siły w duszach mniejszości, która dotąd cywilizację budowała, odmowy ze strony większości podążania za elitami i ich kontestowania oraz utraty społecznej jedności w społeczeństwie. Po załamaniu następują jeszcze dwie fazy: dezintegracja i rozkład zakończony najazdami i wędrówką ludów – Völkerwanderung.
Po czym wchodzimy w epokę genezy, czyli wyłaniania się nowej cywilizacji. Załamanie się cywilizacji europejskiej jest już faktem i czekamy na dezintegrację i rozkład, a nawet zaczęły się pierwsze fale najazdu. Jak wygląda ta teoria w odniesieniu do państwa należącego do cywilizacji na etapie załamania, możemy zaobserwować na przykładzie Polski.
Jak na dłoni widać kompletne wyczerpanie intelektualne i moralne elit, które są już niezdolne do niczego poza trwaniem na stanowiskach, nawet kosztem popełnienia samobójstwa. Okazały się one niezdolne do zmiany systemu. Próby reform zatrzymano i rozpoczęto marsz wstecz, powodując stagnację i gnicie. Kontestacja pozycji elit ze strony większości wyraża się w otwartej odmowie legitymizacji ich roli przywódczej lub w całkowitym zobojętnieniu i wycofaniu się w prywatność.
Dezintegracja społeczeństwa polega na tym, iż nie ma żadnej wartości, która by je łączyła. Zdrada jest tolerowana i usprawiedliwiana, a własne państwo postrzegane jako przeszkoda dla karier osobistych. Wyjałowieniu elit mogłoby zapobiec otwarcie dróg awansu dla ludzi nowych, ale właśnie to postrzegają one jako śmiertelne zagrożenie dla siebie.
Od 1989 r. ci sami ludzie na przemian wchodzą w sojusze i zwalczają się w kolejnych partiach. Proces gnicia musi dojść do końca, by powstały nowe możliwości.