Czyżby Minister zdrowia zapomniał, że oprócz COVID-19 istnieją inne choroby, w dodatku o wiele bardziej śmiertelne?
Minister zdrowia tak pięknie panuje nad wydolnością szpitali w walce z koronazabójcą, że w przypływie miłości do bliźnich i wirze ratowania ich życia zapomniał o bożym świecie, a szczególnie o tym, że oprócz COVID-19 istnieją inne choroby, w dodatku o wiele bardziej śmiertelne.
Naród wystraszony medialną wyliczanką raz, dwa, trzy umierasz ty, siedział w domu, a przybytki leczenia omijał jak zarazę, choć może to i dobrze, bo ilość zgonów z powodu zakażeń szpitalnych ostatnio lawinowo zmalała. Niestety choroby uznawane za współtowarzyszące mają się całkiem nieźle, a nawet po mega dawce stresu, izolacji i bezruchu oraz naruszeniu fundamentów bytu społecznego znacznie lepiej.
Kto teraz zapanuje nad tłumami pacjentów szturmujących specjalistyczne przychodnie i szpitale, które po dwóch miesiącach niebytu otworzyły swoje podwoje? Takich obrazków jak pod Wielospecjalistycznym Szpitalem SPZOZ w Nowej Soli, gdzie w poniedziałek 18 maja stała ogromna kolejka awanturujących się pacjentów zobaczymy w całej Polsce na pewno znacznie więcej.
Lecznica w Nowej Soli jest przynajmniej wyrozumiała dla rozjuszonego schorowanego tłumu. Czego nie możemy być pewni w przypadku innych placówek zdrowia. Jak stwierdziła dyrektor szpitala Bożena Osińska:
Zrozumienia nie oczekujemy, trudno żeby było. Od marca ci pacjenci są odcięci od lekarzy. Przez ten czas na pewno podziało się w ich zdrowiu.
To będzie dopiero prawdziwy sprawdzian dla służby zdrowia, która zostanie zakorkowana pacjentami z chorobami współtowarzyszącymi, ale na szczęście odkąd rządzi koronawirus, na nie się nie umiera…
Oprac. BC