Hieronim Dekutowski, “Zapora”, major Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie, cichociemny, legendarny dowódca oddziałów partyzanckich AK i WiN. Skazany przez władze komunistyczne na karę śmierci, został stracony 71 lat temu, 7 marca 1949 roku w ubeckiej katowni na warszawskim Mokotowie.
Hieronim Dekutowski 17 września 1939 roku przekroczył granicę z Węgrami, gdzie został internowany. Po brawurowej ucieczce z obozu, przez Jugosławię i Włochy, przedostał się w listopadzie 1939 r. do Francji, gdzie przydzielono go do 2. Dywizji Strzelców Pieszych, z którą walczył w obronie wzgórz Clos du Doubs. Po walkach dywizja wycofała się do neutralnej Szwajcarii, jednak Dekutowski zdołał uniknąć internowania i przedostał się do Wielkiej Brytanii. Przybył tam 26 lub 27 VI 1940 r.
W Wielkiej Brytanii przebywał ponad 3 lata. Otrzymał przydział do 3. baonu 1. Brygady Strzelców, ukończył Szkołę Podchorążych Piechoty w Dundee, następnie został skierowany do plutonu czołgów w 3. Baonie 1. Brygady Strzelców. 24 IV 1942 r. zgłosił się na przeszkolenie dywersyjne do pracy w kraju. Po ukończeniu specjalistycznych kursów, 4 III 1943 r. został zaprzysiężony jako cichociemny w Audley End. Obrał pseudonimy organizacyjne „Zapora” i „Odra”, oraz pseudonim paszportowy Henryk Zagon.
W nocy z 16 na 17 IX 1943 r. Dekutowski został zrzucony do Polski w XXXI ekipie skoczków krypt. „Neon I”. Przez kilka tygodni przechodził w Warszawie okres aklimatyzacji, by późną jesienią otrzymać przydział do Kedywu Okręgu AK Lublin. Od tego czasu przeprowadzał dziesiątki akcji dywersyjnych. Był bez wątpienia jedną z najwybitniejszych postaci polskiego zbrojnego podziemia antykomunistycznego i znakomitym przykładem ciągłości walki o niepodległość Polski, prowadzonej kolejno z okupantem niemieckim, a po jej zakończeniu z reżimem komunistycznym.
Poniżej Hymn “Zaporczyków” w wykonaniu 90-letniego Mariana Chmielewskiego ps. “Pomidor” (niestety odszedł na wieczną wartę w grudniu 2018) oraz 88-letniego Stanisława Gajewskiego ps. “Staś”, którzy byli jednymi z ostatnich podkomendnych “Zapory”. Co za pamięć, co za postawa, co za DUMA! Hymn został nagrany na zorganizowanym przez Janusza Wajdę Biegu Wilczym Tropem w Londynie w marcu 2018, gdzie zaproszeni Panowie byli gośćmi honorowymi.
Po zamordowaniu Zapory, w pięciominutowych odstępach, UBowcy kaci mordowali jego żołnierzy: Stanisława Łukasika “Rysia”, Romana Grońskiego “Żbika”, Edmunda Tudruja “Mundka”, Arkadiusza Wasilewskiego “Białego”, Tadeusza Pelaka “Junaka” i Jerzego Miatkowskiego “Zawadę”.
Ich szczątki zostały odnalezione na warszawskiej Łączce, dzięki ekipie IPN pod kierownictwem prof. Krzysztofa Szwagrzyka, w latach 2012-2014. Kwatera „Ł” na warszawskim cmentarzu powązkowskim jest miejscem wyjątkowym. To tutaj komuniści wrzucali do bezimiennych dołów ciała naszych bestialsko pomordowanych Bohaterów.
Na zaproszenie profesora Krzysztofa Szwagrzyka redaktorzy portalu British Poles mieli honor odwiedzić Łączkę, porozmawiać i uścisnąć dłoń Pana Profesora, który dokonuje rzeczy niemożliwych, przywracając pamięć o naszych Bohaterach. Spotkanie to miało miejsce jakiś czas temu, ale postanowiliśmy ponownie przybliżyć je naszym czytelnikom właśnie dzisiaj, w rocznicę zamordowania Zapory.
Ekipa profesora Krzysztofa Szwagrzyka składała się z ponad 50 pracowników IPN i wolontariuszy (najmłodszy Kamil Błaszczyk ze Stowarzyszenia Mała Garstka miał 16 lat) pracowała codziennie, z miłością i dumą przywracając Żołnierzy Wyklętych naszej pamięci. Ta praca na Łączce to honor i wyróżnienie. Powód do dumy i niezwykłej satysfakcji. Mieliśmy ten zaszczyt być tam i zobaczyć na własne oczy jak wyglądają prace. Rozmawialiśmy z profesorem Szwagrzykiem, człowiekiem niezwykłym, emanującym dobrocią i ciepłem. Ta praca to jego misja, której poświęca się bezgranicznie. Ludzie odwiedzający kwaterę kochają go za to. Tak samo współpracownicy. Ta misja i entuzjazm udziela się wszystkim wokół. Nam już po kilku minutach wzruszenie utrudniało mowę.
Po Łączce oprowadzała nas Monika Mużacz-Kowal, naczelnik wydziału identyfikacji IPN, mówiąc: „kiedy mam w ręku „relikwię” w postaci czaszki, to mam taki zwyczaj czynienia znaku krzyża na czole czy fragmencie czaszki (…) Jest to takie opatrzenie na drogę. To czego zabrakło Im w momencie śmierci. Naszych bliskich, w kulturze chrześcijańskiej obmywamy, ubieramy w odświętne ubranie do trumny, czule głaszczemy na pożegnanie najbliższych po twarzy… Tutaj tego nie było. Byli brutalnie wrzucani, udeptywani jeden na drugim… Teraz jest pierwsze dotknięcie Ich z miłością. Nie bójmy się tego słowa! Z naszą polską miłością. Po to, żeby Ich wydobyć i żeby przywrócić nam poczucie spełnienia polskiego i chrześcijańskiego obowiązku”.
Na czaszkach widać ślad kuli, widać że ofiary zostały zamordowane „metodą katyńską”, czyli strzałem w tył głowy. Robimy znak krzyża i szepczemy słowa modlitwy…
W tej nekropolii w latach 1948-56 komunistyczna bezpieka ukryła ciała kilkuset ofiar. Do tej pory wydobyto szczątki ponad 300 osób. Wśród nich – żołnierzy polskiego podziemia m.in. mjr Zygmunta Szendzielarza ps. „Łupaszka”, mjr Hieronima Dekutowskiego ps. „Zapora”, a także ostatniego dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych ppłk Stanisława Kasznicy.
Obecnie liczba znalezionych i zidentyfikowanych szczątków znacznie wzrosła. W końcu września 2019 kolejnych 22 Bohaterów walczących o wolną Polskę, zamordowanych przez władze komunistyczne w mokotowskiej katowni na Rakowieckiej, zostało pochowanych w poświęconej ziemi na Łączce. W swoich poszukiwaniach profesor Szwagrzyk jest po prostu niezmordowany.
Tym wspaniałym ludziom, którzy powinni stać na piedestale, być wzorem dla kolejnych pokoleń, próbowano odebrać godność, zapomnieć o nich, zniszczyć każde wspomnienie bohaterstwa, poświęcenia, walki o wolną Polskę.
Nie udało się…
PAMIĘTAMY I PAMIĘTAĆ ZAWSZE BĘDZIEMY!
Autor: Maria Byczynski
Zdjęcia: British Poles
źródło: britishpoles.uk
zdjęcie tytułowe: muzeumzolnierzywykletych.pl