Polska podziemna przed sowieckim trybunałem

Leopold Okulicki po aresztowaniu przez NKWD 1945 NKVD, mug shot / Public domain

Stalin nie wiedział jeszcze, do czego może się posunąć, na ile Alianci mu pozwolą. Niestety: właśnie zaginięcie, a potem osądzenie „Szesnastu” były sondażem, który potwierdził, że wolno mu wszystko.

Oskarżajcie nas wszystkich, nie tylko szesnastu,

Sądźcie poległych w grobie, to też winowajcy,

Sądźcie szkielet, co z wojny pozostał się miastu,

Gdy wyście jeszcze z diabłem kumali się, zdrajcy.

                       Kazimierz Wierzyński, „Na proces moskiewski”

27 oraz 28 marca wybija okrągła rocznica porwania i osądzenia podczas pokazowego procesu moskiewskiego „Szesnastu”, czyli przywódców Polski Podziemnej na czele z komendantem AK, Delegatem Rządu na Kraj i przewodniczącym Rady Jedności Narodowej, czyli podziemnego parlamentu. Tej trójce towarzyszyli zasiadający w RJN przedstawiciele stronnictw politycznych.

Sowieci mogli Ich po prostu zamordować albo wywieźć w niewiadomym kierunku – jak uczynili z milionami naszych rodaków. Zamiast tego zorganizowali międzynarodową „pokazówkę”, oskarżając Ich o zbrodnie przeciwko Armii Czerwonej, próbę rozerwania koalicji antyhitlerowskiej i nieomal sojusz z Hitlerem. Oskarżenia kuriozalne, lecz po goebbelsowsku skuteczne. Żaden z Aliantów o „Szesnastu” się nie upomniał, nie zrobił tego nawet równolegle negocjujący ze Stalinem Stanisław Mikołajczyk.

Kolej rzeczy

W początku marca 1945 roku Sowieci przesyłają przez swoich konfidentów na ręce generała Leopolda Okulickiego (komendanta rozwiązanej właśnie AK) i Delegata Rządu na Kraj Jana Stanisława Jankowskiego zaproszenie do negocjacji politycznych. Jankowski podejmuje rozmowy, informując o nich rząd w Londynie. Z pierwszych spotkań wysłannicy podziemia wracają bezpiecznie. Sowieci żądają, aby na spotkanie z „generałem Iwanowem” stawiło się całe grono Rady Jedności Narodowej wraz z generałem Okulickim. Dwudziestego siódmego marca w celu omówienia szczegółów udają się do willi NKWD w Pruszkowie: Delegat Rządu na Kraj ze swoim sekretarzem, generał Okulicki i przewodniczący RJN Kazimierz Pużak. Rankiem 28 marca podziemny wywiad ostrzega pozostałych członków RJN, że „Trójka” nie powróciła na konspiracyjne kwatery. Ostrzeżeni zdecydowali, że jednak pójdą na spotkanie. Po pierwsze, co do losu „Trójki” nie było pewności i trudno było zostawić ją samą sobie, a po drugie, wstrzymanie negocjacji Sowieci wykorzystaliby do wykluczenia przedstawicieli polskiego podziemia z udziału w przyszłym rządzie.

Po przybyciu na miejsce „Szesnastu” wsadzono do samolotu i wyekspediowano do Moskwy, rzekomo na „spotkanie z najwyższymi czynnikami”. W tym momencie na biurkach Berii, Mołotowa i Stalina leżał już meldunek „generała Iwanowa” (w istocie Iwana Sierowa), że „aresztowanych dostarcza się”. Oni zaś negocjowali jeszcze we własnym gronie ewentualny podział ministerstw między swoje partie… Dopiero zakratowane okna moskiewskiej Łubianki objawiły Im rzeczywistość.

Reakcja świata, proces, los

Zniknięcie „Szesnastu” zaniepokoiło londyński rząd i Aliantów. Stalin zapewniał jednak kategorycznie, że o ich losie nic nie wie. Dopiero w maju ogłosił, że zostali aresztowani za zbrodnie przeciwko Armii Czerwonej. W czerwcu rozpoczął się w Moskwie pokazowy proces. Wyroki w zestawieniu z aktem oskarżenia okazały się zadziwiająco niskie – bo propagandowe. „Tylko” trzech podsądnych skazano na kilka do dziesięciu lat więzienia i „tylko” trzech spośród Nich zamęczono lub zamordowano (już po procesie). Jako pierwszy zginął generał Okulicki, najprawdopodobniej rozstrzelany na Łubiance w Wigilię 1946 roku. Pozostali przeważnie wrócili do kraju, usiłując jeszcze odegrać jakąś polityczną rolę. Po krótkim czasie i oni trafili do ubeckich więzień.

Bohaterowie czy dzieci we mgle?

Dlaczego doświadczeni konspiratorzy zaufali Sowietom? Czy było to bohaterstwo, czy głupota?

Trzeba zrozumieć sytuację. W lutym 1945 roku, podczas konferencji w Jałcie Roosevelt i Churchill oddali Sowietom Lwów i Wilno, zarazem ustalając, że nowy, „demokratyczny” polski rząd ukonstytuuje się pod wspólną kontrolą. Czyli że złożony będzie nie tylko z przedstawicieli prosowieckiej PPR, ale i z „innych opcji”. Tymczasem Sowieci wkroczyli już na ziemie polskie. Za nimi szedł pepeerowski „rząd lubelski”, który zaczął organizować administrację państwową, odtwarzać szkolnictwo i przemysł. Podziemne partie przyglądały się temu z ukrycia, odsunięte od faktów dokonanych. Społeczeństwo w znakomitej większości wspierało prawowity rząd londyński, ale też zaczynało się angażować w rzeczywistość tworzoną przez PPR. Adam Bień – zastępca Delegata Rządu na Kraj – depeszował do Londynu, że w kraju obserwuje się „powszechny pęd do pracy w aparacie rządowym”, czyli  niestety PPR-owskim, w czym „przoduje inteligencja […] zarówno ze względów ideowych, jak i oportunistycznych”. Z tego też powodu generał Okulicki, widząc „nastroje dołów” wzywał do „wielkiej ostrożności w formułowaniu wytycznych bojkotowania Tymczasowego Rządu Lubelskiego”. 

Jakie mogło być wyjście z tej sytuacji? Czy po prostu ujawnienie się, wejście w grę polityczną i współtworzenie faktów dokonanych? Do tego wzywał Stanisław Mikołajczyk, eks-premier londyńskiego rządu, który, wspierany przez Aliantów, uznał odebranie Polsce Lwowa i Wilna i sam próbował się dogadać z Sowietami.

Ale – czy to było w ogóle możliwe? Myślę, że do pewnego stopnia – tak. Najlepszym dowodem los „Szesnastu”. Ich ewentualne ujawnienie i praktyczne zafunkcjonowanie w kraju stałoby się dla „rządu lubelskiego” politycznym problemem. I właśnie dlatego musieli zniknąć.

Ale gdyby jakiś rząd koalicyjny jednak powstał, jakie byłyby jego dalsze losy? Bez wątpienia podobnie do losów Mikołajczyka: osaczenie i ucieczka na Zachód lub aresztowanie. Tyle że stałoby się to nieco później. Na razie Stalin nie wiedział jeszcze, do czego może się posunąć, na ile Alianci mu pozwolą. Niestety: właśnie zaginięcie, a potem osądzenie „Szesnastu” były sondażem, który potwierdził, że wolno mu wszystko.

Oto nieustannie aktualne memento dla Rzeczypospolitej.

Post scriptum

Mam do tej narodowej tragedii stosunek osobisty, bo w gronie „Szesnastu” znajdował się mój Dziadek, Stanisław Michałowski (1903-1984), wiceprzewodniczący podziemnego Zjednoczenia Demokratycznego. To On jako pierwszy uczył mnie dziejów najnowszych, opowiadał o porwaniu Szesnastu i moskiewskim procesie. Pokazywał dokumenty, które dotąd przechowuję w rodzinnym archiwum. Było to w czasach, gdy krajowe publikacje milczały na ten temat jak grób.

Lista „Szesnastu”:

Ostatni komendant AK generał brygady Leopold Okulicki, Delegat Rządu na Kraj Jan Stanisław Jankowski (Stronnictwo Pracy); Józef Stemler-Dąbski, sekretarz Delegata; Kazimierz Pużak (PPS-WRN), przewodniczący podziemnego parlamentu – Rady Jedności Narodowej; członkowie tejże Rady oraz reprezentanci partii: Antoni Pajdak (PPS-WRN); Kazimierz Bagiński, Adam Bień i Stanisław Mierzwa (ludowcy); Stanisław Jasiukowicz, Kazimierz Kobylański, Zbigniew Stypułkowski i Aleksander Zwierzyński  (Stronnictwo Narodowe; ostatni z wymienionych, aresztowany wcześniej, dołączył do „16” już w samolocie); Józef Chaciński i Franciszek Urbański (Stronnictwo Pracy); Eugeniusz Czarnowski i Stanisław Michałowski (Zjednoczenie Demokratyczne).

Jacek Kowalski

Za: Pch24 , A.K

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.