Fundacja Auschwitz-Birkenau opublikowała oznaczenie polskiego więźnia jako oznaczenie homoseksualisty
– Tworzymy Fundusz żeby mieć pewność, że kolejne pokolenia będą miały możliwość zobaczenia autentycznej przestrzeni, która jest nie tylko świadkiem jednej z największych zbrodni w historii człowieka, ale także jest miejscem o fundamentalnym znaczeniu dla całej europejskiej cywilizacji. Bo to właśnie w Auschwitz najpełniej można zmierzyć się z najważniejszymi pytaniami o człowieka, o społeczeństwo, o zatrute owoce antysemityzmu, nienawiści rasowej i pogardy wobec innych – pisze o sobie Fundacja Auschwitz-Birkenau, której Prezesem Zarządu jest Piotr Cywiński, dyrektor Muzeum Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau. Jak ma się do tego publikacja Fundacji w mediach społecznościowych?
Na twitterowym profilu Fundacji prowadzonym po angielsku, opublikowano zdjęcie więziennego pasiaka z czerwonym trójkątem i literą „P”, co było oznaczeniem więźnia będącego Polakiem, tymczasem opis zdjęcia brzmi:
– Różowy trójkąt noszony w Auschwitz symbolizował uwięzienie za homoseksualizm i był wyrokiem śmierci
Publikacja miała miejsce w 2014 roku i pomimo uwag i komentarzy oburzonych twitterowiczów, nie została dotychczas usunięta.
Joanna Płotnicka: Msza Święta w Auschwitz 14 czerwca to nasza tradycja
Pierwszymi ofiarami KL Auschwitz byli Polacy, przywożeni do obozu od I transportu 14 czerwca 1940 roku. Była to grupa 728 mężczyzn, w większości uczniów gimnazjalnych, studentów, żołnierzy, członków konspiracji. Wśród nich znalazło się kilku duchownych katolickich – księża: Józef Niemiec, Stanisław Węgrzynowski (numer obozowy 90), Stanisław Wolak (numer obozowy 327) oraz kleryk Wincenty Oberc (numer obozowy 222). Ustalono, że w KL Auschwitz osadzono 416 duchownych: kapłanów, kleryków, zakonników z różnych zakonów, siostry zakonne, z tej grupy zginęło 236 osób (166 w Auschwitz i 70 w innych obozach, do których zostali przeniesieni), w tym 190 kapłanów, 10 kleryków, 34 braci zakonnych, 2 siostry.
Nie posiadali oni w obozie żadnych przywilejów, a wręcz przeciwnie byli traktowani gorzej niż inni osadzeni. Jak wspominają byli więźniowie, kierownik obozu Karl Fritsch miał zwyczaj wygłaszania przemówienia do nowo przybyłych do obozu, w którym podkreślał że:
Przyjechaliście tutaj nie do sanatorium, tylko do niemieckiego obozu koncentracyjnego, z którego nie ma innego wyjścia, jak przez komin. Jeśli się to komuś nie podoba, to może iść zaraz na druty. Jeśli są w transporcie Żydzi to mają prawo żyć nie dłużej niż 2 tygodnie, księża (dosł. Pfaffen – klechy) miesiąc, reszta 3 miesiące
W dniu 27 czerwca 1941 r. jako pierwszy poniósł męczeńską śmierć w żwirowni ks. Jan Świerc (nr 17352), proboszcz Parafii św. Stanisława Kostki na Dębnikach w Krakowie i dyrektor Zakładu Salezjańskiego w tym mieście. Wkrótce po nim zakatowany został wikary z tej parafii, ks. Ignacy Dobiasz (nr 17364). W godzinach popołudniowych tego samego dnia śmierć w podobnych okolicznościach poniósł ks. dr Franciszek Harazim (nr 17375), profesor Salezjańskiego Instytutu Teologicznego w Krakowie oraz jeszcze jeden wikary Parafii św. Stanisława Kostki, ks. Kazimierz Wojciechowski (nr 17342). Ponadto w wyniku ciężkiego pobicia i znęcania się wtedy, zmarł później w obozie ks. dr Ignacy Antonowicz (nr 17371), rektor wspomnianego Salezjańskiego Instytutu Teologicznego.
Pomimo tak wielu represji, szykan wobec duchownych, większość z nich nie załamała się, a wielu z nich zostało zapamiętanych przez współwięźniów jako osoby serdeczne, podnoszące innych na duchu. Jerzy Kroczowski tak wspomina jednego z księży:
…Kiedy przebywałem w szpitalu obozowym, spotkałem księdza z Lublina. Nie znam jego nazwiska. Był to starszy człowiek, dopiero po jakimś czasie ujawnił swój stan duchowny. Tenże właśnie ksiądz zaproponował, że może odmówilibyśmy wieczorem modlitwę. Nauczył nas wtedy aktów strzelistych: „Wierzę w ciebie Boże żywy; Ufam tobie boś ty wierny; Boże choć cię nie pojmuję, lecz nad wszystko miłuję”. Te akty strzeliste stały się moją modlitwą. Odmawialiśmy je wieczorem.
Księżom udawało się w ukryciu odprawiać Msze święte. Wspomina to ksiądz Władysław Puczka (numer obozowy 17041):
…W obozie były także odprawiane po kryjomu msze. Wiem, że zaczęto je odprawiać późną jesienią 1941 r. – w listopadzie i z początkiem grudnia 1941 r. (…) Ja także miałem możliwość odprawienia mszy, a stało się to o godzinie czwartej po południu w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia 1941 r. Mszę św. odprawiałem w pasiaku na strychu bloku nr 3 w obecności kilkunastu znanych i zaufanych współkolegów. Miałem hostie i wino, a zamiast kielicha musiała wystarczyć zwykła szklanka. Obecni przy mszy przystąpili do komunii świętej.
Nawet do bloku nr 11, tzw. Bloku Śmierci, dostarczano komunikanty, co było nie lada wyczynem, ze względu na zaostrzony jego dozór. Jedna z więźniarek przetrzymywana w celi, w podziemiach tego bloku, wspomina:
(…) Pamiętam, że raz przyjęłam komunię w czasie pobytu w bloku 11, ale nie pamiętam dokładnie kiedy to było. Hostie dostarczył nam jeden z kalifaktorów bloku 11. Pamiętam, że stałam przy drzwiach i ja przejęłam od niego kopertę, w której znajdowały się hostie. Kopertę odebrała ode mnie Wanda Pyka i ona rozdała współwięźniarkom hostie.
O tym, że kary za rozdawanie i przyjmowanie komunii były surowe i nie omijały więźniów niech świadczy fragment z relacji b. więźnia Pawła Brożka:
(…) W czasie Świąt Wielkanocnych, spędzonych w bloku 11 przebywający z nami ksiądz Kania (był proboszczem parafii św. Krzyża w Katowicach) zorganizował dla nas spowiedź, byliśmy też komunikowani. Słyszałem, że ksiądz Kania później zginął. Nie wiem, skąd zostały dostarczone do bloku nr 11 komunikanty.
Ktoś musiał donieść władzom SS o spowiedzi, gdyż wszyscy więźniowie zostali za to ukarani chłostą. Ja dostałem, podobnie jak inni, 25 uderzeń.”
Wiadomo ze zgromadzonych relacji, że więźniowie szukali także możliwości spowiedzi. Jeżeli w komandzie czy w bloku był ksiądz, szansa na osobistą rozmowę, jaką pozorowano spowiedź, była większa. Stąd w relacjach więźniowie wspominają o wielkiej uldze i pocieszeniu po odbytej, oczywiście dyskretnie, spowiedzi. Były więzień Władysław Lewkowicz przebywał w obozie w tym samym czasie co ojciec Kolbe, i tak wspomina swoje spotkanie z nim oraz odbytą spowiedź:
…Pierwsze tygodnie mojego pobytu w obozie były nie tylko przygnębiające, ale wprost makabryczne. Z nadmiaru cierpienia szukałem instynktownie jakiegoś wsparcia moralnego o podłożu religijnym.(…) Ojciec Kolbe zgodził się bardzo chętnie na spotkanie i rozmowę.
Staraliśmy się tak urządzić, ażeby nie zwracać na siebie zbytniej uwagi esesmanów.(…) Przechadzając się z Ojcem Kolbe spowiadałem się u niego. W późniejszym czasie Ojciec Kolbe miał coraz to więcej szukających jego rad.
Funkcję kapelana wojskowej organizacji konspiracyjnej, założonej w KL Auschwitz przez rtm. Witolda Pileckiego pod nazwą „Związek Organizacji Wojskowej” przez pewien czas pełnił ks. Zygmunt Ruszczak (nr 9842).
Członkowie tej tajnej organizacji wojskowej organizowali potajemne nabożeństwa i spowiedzi: Komunikanty – wspominał rtm. Witold Pilecki – otrzymywaliśmy od duchowieństwa z wolności przez kontakt z ludnością spoza obozu.
Organizatorem nabożeństw był głównie zakonnik Piotr Zdzisław Uliasz-Kozłowski (nr 12988), który odprawianie Mszy świętych polecał m.in . salezjaninowi ks. Zygmuntowi Kuzakowi (nr 39884).
Tego przejawu ruchu oporu w KL Auschwitz władze obozowe nigdy nie wykryły.
Pierwsza msza św. w 1945 r., która odbyła się pod Ścianą Śmierci zgromadziła kilkanaście tysięcy ludzi (w tym byłych więźniów). Padły wówczas słowa ks. KONRADA SZWEDY, obozowego towarzysza O. Maksymiliana Kolbego,który już po wojnie, odprawiając Mszę św. na dziedzińcu Bloku 11, ks. Konrad Szweda mówił: „Jeśli chciałeś zobaczyć Ewangelię nie zapisaną w księgach, nie drukowaną, ale zrealizowaną w życiu – powinieneś być tutaj w czasie zagłady…”
Z kolei 14 czerwca 1947 r. z okazji powołania Muzeum odbyła się msza św. na dziedzińcu Bloku 11, a w sąsiednich blokach modlitwy różnych wyznań. Msza Święta na dziedzińcu bloku 11 w czasie uroczystego otwarcia Muzeum #14czerwca 1947r.- odbyła się w oczywiście w 7 rocznicę I transportu, początku obozu.
Wspomnienie z 14 czerwca 1947r.: „Drżały ręce księdza, byłego więźnia Oświęcimia [ks. Jan Skarbek], gdy podniósł eucharystię podczas żałobnej mszy polowej na podwórzu bloku 11”.
Po przemówieniach trębacz dawnej orkiestry obozowej zagrał hymn Polski, uczestnicy uroczystości złożyli wieńce pod Ścianą Śmierci. Na zakończenie tej części uroczystości zgromadzeni zaśpiewali „Rotę”.
Msza Św. 14 czerwca w rocznice I transportu odbywała się pod Blokiem 11 od 1945r. Nieprzerwanie była tam do 2015r. 14 czerwca. Dlaczego jej tam już nie ma? Jeszcze w 2016r. rzecznik muzeum mówił, że nie ma przeszkód, aby była odprawiana przed Blokiem 11. Co się stało,że zerwano tradycję I transportowców?
To jest tradycja tego miejsca przez lata utrwalana przez więźniów I transportu, od 1998r skupionych w Chrześcijańskim Stowarzyszeniu Rodzin Oświęcimskich. Tych, którzy wywalczyli że Sejm uchwalił w 2006r. Narodowy Dzień Pamięci Ofiar Niemieckich Obozów 14 czerwca – w rocznicę I transportu do KL Auschwitz.
Msza Św pod Blokiem 11, Polski Hymn pod Ścianą Śmierci,składanie wieńców. W miejscu, gdzie tak wielu naszych rodaków ginęło z Polskim Hymnem na ustach, śpiewając Rotę.
Tak to proste i piękne. Dlaczego niszczymy tradycję tego miejsca?
14 czerwca 2020 – 80 rocznica-będzie Msza Św. na terenie obozu jak tego chcieli ?
W 70 rocznicę I transportu 14 czerwca 2010r. był Pociąg Pamięci z Tarnowa. W Muzeum KL Auschwitz wszyscy czekali na nich, aby odprawić Mszę św. pod Blokiem 11. Był hymn pod Ścianą Śmierci i wszyscy mogli być razem. Dlaczego teraz nie można? Co się stało? Dlaczego ta tradycja ma być przerwana?
Dyrektor Muzeum KL Auschwitz w swoim liście napisał, że została przeniesiona poza teren obozu w 2016r. na prośbę Ministra Jarosława Sellina. Pani Barbara Wojnarowska Przewodnicząca Społecznego Komitetu 14 czerwca wysłała zatem list do Pana Ministra. Może Pan Minister poprosi teraz,w 80 rocznicę I transportu, aby Tradycja wróciła? I wszystko wróci na swoje miejsce. Tak, jak w Testamencie życzyli sobie więźniowie I transportu. Tak, jak świadectwo składali polscy duchowni w KL Auschwitz. Tak jak świadectwo składali wierni świeccy z narażeniem życia przemycając hostie na teren obozu. Także do bloku 11, zwanego Polskim Blokiem Śmierci.
Joanna Płotnicka
źródło: tysol.pl