W nocy z 7 na 8 lutego 1984 zginął Piotr Bartoszcze, działacz „Solidarności” Rolników Indywidualnych. Prawdopodobnie poniósł śmierć z rąk agentów Służby Bezpieczeństwa. Jeśli tak było, to komuniści chcieli zapewne w ten sposób ukarać także ojca i brata ofiary – działaczy opozycyjnych.
Feralnej nocy Piotr Bartoszcze wracał swoją dostawczą syreną bosto z domu brata Romana, oddalonego ok. dwóch kilometrów od rodzinnego domu Bartoszczów, którym mieszkał Piotr z żoną i trójką dzieci oraz jego rodzice. To, co stało się później, do dziś pozostaje obiektem spekulacji.
Wiadomo natomiast, że auto Piotra zostało znalezione następnego ranka przez miejscowego rolnika. Wóz leżał przewrócony na prawy bok na brzegu kanały Smyrna. Tylna szyba dostawczej paki auta była wepchnięta do środka (ale nie zbiła się). Rolnik niezwłocznie powiadomił o znalezisku Bartoszczów. Rodzina powiadomiła o zdarzeniu milicję. Nazajutrz, gdy Piotr się nie odnalazł, ojciec działacza, Michał, oraz jego dwaj bracia, Roman i Leszek, wybrali się na miejsce wypadku w poszukiwaniu brata. Roman odnalazł trzy różne tropy, które prowadziły do studzienki melioracyjnej, która znajdowała się na pobliskim zaoranym polu. Wewnątrz studzienki utkwiły martwe zwłoki Piotra Bartoszcze.
Klan opozycjonistów
O rodzinie Bartoszczów zrobiło się głośno na Kujawach na początku lat 80. Michał Bartoszcze prowadził dziesięciohektarowe gospodarstwo w niewielkim Sławęcinie, 3 kilometry od Inowrocławia. W październiku 1980 roku Michał i jego dwaj starsi synowie – Roman i Piotr – znaleźli się w strukturach założycielskich rolniczej „Solidarności”. Michał Bartoszcze był jednym z trzech działaczy „S” pobitych przez milicjantów podczas tzw. kryzysu bydgoskiego, kiedy opozycja odmówiła opuszczenia sali, w której odbywała się sesja Wojewódzkiej Rady Narodowej. Mężczyźni byli też inspiratorami i uczestnikami strajku okupacyjnego w siedzibach Zjednoczonego Stronnictwa Ludowego w Bydgoszczy i Inowrocławiu. Opór rolników w całym kraju, w tym rodziny Bartoszczów, doprowadził w maju 1981 roku do rejestracji NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność”.
Nic dziwnego, że od 1980 roku klan znajdował się pod baczną obserwacją agentów Służby Bezpieczeństwa. Okolica gospodarstwa Bartoszczów zaczęła być często odwiedzana przez nieoznakowane samochody. Wszyscy trzej mężczyźni znaleźli się na liście działaczy do internowania podczas stanu wojennego – zostali na zatrzymani w ośrodku w Mielęcinie-Włocłaku na dwa miesiące.
Mimo trwania stanu wojennego, nie zrezygnowali z działalności opozycyjnej. Wraz z ojcem zaangażowali się w działalność Ogólnopolskiego Komitetu Oporu Rolników, redagowali i kolportowali podziemne pismo „Żywią i bronią”. Z tego powodu byli wielokrotnie szykanowani przez SB. W feralną noc z 7 na 8 lutego 1984 roku Piotr również rozwoził nielegalne ulotki.
Zamiatanie sprawy pod dywan
Po znalezieniu ciała Piotra Bartoszcze sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Inowrocławiu. Sekcja zwłok wykazała, że śmierć nastąpiła w wyniku uduszenia, ale na ciele były tylko otarcia na głowie i kończynach, bez śladów na szyi. We krwi nieboszczyka wykryto 2,26 ponadto promila alkoholu i zmiany chorobowe wokół serca.
Raport sekcji zwłok właściwie zakończył śledztwo. Prokurator uznał, że pijany Bartoszcze zjechał swoją syreną z drogi, po czym zaczął odchodzić z miejsca zdarzenia i wpadł do studzienki, w której się zaklinował i udusił, bo – jak stwierdzono w raporcie – „twarz otworami oddechowymi przylegała do ściany studzienki”.
Opozycja nie uwierzyła w teorię o nieszczęśliwym wypadku po alkoholu. Po kraju zaczęły krążyć w drugim obiegu znaczki z napisem „Pamięci ofiar komunofaszyzmu” i podobizną Piotra Bartoszcze. Sprawę komentowano na antenie Radia Wolna Europa.
– Nikt, ani sąsiedzi, ani mieszkańcy Bydgoskiego, ani wszyscy Polacy nie wierzy, że to było samobójstwo lub przypadkowa śmierć – mówił Stefan Bratkowski na antenie Radia Wolna Europa i apelował do władzy o opamiętanie i zaprzestanie skrytobójczych praktyk. Posłuchaj jego apelu.
Wątpliwości wzbudzał szczególnie fakt, że do oględzin ciała nie dopuszczony został Ryszard Piotrowski, adwokat rodziny.
Mieli go tylko nastraszyć?
Za tym, że za śmiercią Piotra Bartoszcze stały osoby trzecie, przemawiało przede wszystkim to, że podczas śledztwa zignorowano część istotnych zeznań. Przede wszystkim nie zostało wzięte pod uwagę zeznanie Romana Bartoszcze, który wspominał, że widział ślady trzech osób. To wskazywałoby na to, że Piotr nie był sam. Nadto, ślady Piotra nie wyglądały – zdaniem Romana – jak ślady osoby, która zatacza się pod wpływem alkoholu, a raczej jak kogoś, kto biegnie (ucieka?). Świadkowie mieli też zeznać, że na syrenie Piotra znajdowały się miały ślady białego i niebieskiego lakieru, tak jakby ktoś miał zepchnąć auto ofiary z drogi. Ponadto, gdyby Bartoszcze faktycznie wpadł do studzienki, miałby niezwykłego pecha – to było jedyna studzienka w okolicy.
Opozycjoniści przygotowali specjalną komisję, która uznała, że Piotra Bartoszcze prawdopodobnie zamordowano. Jak mogły wyglądać wydarzenia, które doprowadziły do śmierci Piotra Bartoszcze? Pierwsza hipoteza zakłada, że funkcjonariusze Służby Bezpieczeństwa zepchnęli go z drogi, dopadli przy studzience i napoili alkoholem (upojenie alkoholem było częste u innych osób związanych z opozycją, które ginęły w tajemniczych okolicznościach w ostatnich latach PRL – stan upojenia wykryto m.in. u ks. Stanisława Suchowolca). Zamordowali Piotra Bartoszcze, dusząc go poduszką, co wyjaśniałoby brak sińców wokół szyi ofiary.
Inna hipoteza zakłada, że funkcjonariusze nie chcieli zabić działacza, a jedynie nastraszyć go i skompromitować. Dopadli go przy studzience, upoili i wrzucili do studzienki, która była stosunkowo płytka (miała ok. 2 metrów głębokości). Spodziewali się, że mężczyzna obudzi się rano z kacem i poczuciem upokorzenia. Nie przewidzieli jednak, że połączenie upadku, zimna i problemów Piotra z sercem stanie się przyczyną jego śmierci.
Nie ten brat?
Z biegiem czasu pojawiały się kolejne zeznania, które uwiarygadniały tezę o mordzie. Przede wszystkim, żaden ze świadków, którzy widzieli się z Piotrem Bartoszcze feralnej nocy, nie wspominał o piciu alkoholu. W toku zbieranych zeznań pojawiały się także takie, których wiarygodność wydaje się dość wątpliwa, jak na przykład to, w którym pojawia się Grzegorz Piotrowski, zabójca ks. Popiełuszki.
Pojawiały się też nowe hipotezy dotyczące powodów mordu. Wedle najpopularniejszej z nich, Piotr miał być przypadkową ofiarą. Prawdziwym celem SB był Roman Bartoszcze, który działał na szerszą skalę, niż jego brat. Piotr skupiał się na działalności regionalnej, Roman działał na szczeblu krajowym. Jeśli władze chciały zastraszyć Romana i Michała, to nie odniosły sukcesu. Senior rodu współtworzył później Konwent Seniorów Ruchu Ludowego i Tymczasowej Krajowej Rady Rolników „Solidarność”. Roman z kolei wszedł w skład Prezydium Krajowej Rady Rolników „S”, a później do Rady Krajowej „S” RI. Po 1989 roku Roman Bartoszcze tworzył Polskie Stronnictwo Ludowe tzw. Wilanowskie, które połączyło się z PSL „Odrodzenie” i utworzyło Polskie Stronnictwo Ludowe. Roman Bartoszcze był pierwszym prezesem partii i jej kandydatem na prezydenta. W 1991 roku odsunięto go jednak od władzy w partii.
Niewyjaśniona zbrodnia
Okoliczności śmierci Piotra Bartoszcze i jej ewentualnych sprawców nie udało się dziś ustalić. Pierwsze śledztwo umorzono w 1984 roku. Drugie – w 1995 roku. 12 września 2016 roku pion śledczy IPN, po dokonaniu ponownej analizy sprawy, podjął decyzję o wznowieniu postępowania. W opinii, jaką dysponują prokuratorzy IPN, do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, co wskazuje na zabójstwo Piotra Bartoszcze.
źródło: polskieradio24.pl