Są dziadkowie i dziadkowie. Babcie i babcie. Niektórzy ulegają czarowi tego świata, przechodzą na ciemną stronę mocy. Wiele jednak wciąż trwa na straży dawnych wartości – swym słowem, postawą, ale przede wszystkim swą obecnością. Dlatego też ideologowie nienawidzą dziadków. Nie widzą dla nich miejsca w nowym, wspaniałym świecie.
Pod koniec grudnia w niemieckiej stacji telewizyjnej Westdeutscher Rundfunk (WDR) puszczono obraźliwy utwór chóru dziecięcego. Śpiewał on piosenkę o „mojej babci” kupującej mięso w dyskoncie, poruszającej się SUV-em i… zabijającej przy okazji inne babcie. Kobietę określono jako „świnię”, co po niemiecku brzmi szczególnie obraźliwie.
Oburzenie sprawiło, że stacja przeprosiła i wycofała się z emisji. Niesmak jednak pozostał. A to niejedyny tego typu przypadek! Wszak ekologistyczny novus ordo seclorum, zielona Nowa Era, wymagają rozpoczęcia myślenia od nowa. Stare musi wyginąć, by dać miejsce utopii. Wiedział o tym Platon, wiedzieli koryfeusze chińskiej rewolucji kulturalnej; wiedzą również dzisiejsi lewicowcy.
We współczesnym świecie niekiedy dochodzi do realnych form przemocy wobec osób starszych. Mowa tu o eutanazji, rozpowszechnionej w Kanadzie czy krajach Beneluksu. Oficjalne – wszystko wskutek ich własnej decyzji. Czy jednak zawsze osoby starsze pragną skrócenia ich życia? Czy niekiedy czują się do tego przymuszone przez presję społeczną, słowa bliskich czy nawet obowiązujące przepisy? Legalność eutanazji skłania bowiem do przekonania, że to opcja jak każda inna.
W Polsce śmierć „z litości” pozostaje nielegalna, to jednak w kontekście stosunku do starszych nas nie usprawiedliwia. Ilu bowiem polskich dziadków trwa w odizolowaniu od społeczeństwa, by bez konieczności dokonać żywota w domach starców? Ilu samotnie siedzi w czterech ścianach, wpatruje się godzinami w okno i nieudolnie usiłuje pamiętać o lekach? Iluż siedzi samotnie w pokoikach i czeka na przyjście wnuków, dzieci? Dniami, tygodniami, miesiącami. Na próżno. No, czasem może ktoś zawita, weźmie pieniądze i pojedzie.
Pędząca rzeczywistość nie sprzyja staruszkom. Coraz więcej i coraz mniej jednocześnie. Spychani na margines psychologicznie, mentalnie, fizycznie. Świat gloryfikujący innowacje, zachwycony nowatorstwem, nieznoszący rutyny dopuszcza się przemocy symbolicznej wobec nienadążających za nim.
Dziadkom trudno odnaleźć się w kulturze, w której starsi uczą się od młodych. Ledwo nauczą się obsługi komputera, a tu wchodzi tablet. Dopiero co nauczą się używać komórki, a na rynku dominuje smartfon. Dowiedzą się jak pisać mejle, a tu trzeba umieć komunikować się na fejsie, insta i nie wiadomo czym jeszcze.
Dziadkowie – jak na dziadków przystało – pielęgnują swe dziadkowe zwyczaje i przyzwyczajenia. Niekoniecznie konweniują one z modą na ekologizm. Niełatwo im przestawić się na wegetarianizm. Trudno zaprzestać korzystania ze środków transportu. Ciężko uwierzyć, że pies jest ważniejszy od człowieka.
Dziadkowie – przynajmniej w krajach takich jak Polska – pamiętają trudne czasy. Gdy bieda aż piszczała; albo gdy nad uchem świszczały kule. Dlatego też trudno im boleć nad takimi czy innymi „problemami pierwszego świata”. Ponadto dziadkowie też częściej mieli kontakt ze wsią. Skoro ze wsią to też ze zwierzętami. Wiedzą, jak o nie zadbać, ale też jak je ubić. Realizm, życiowa mądrość nie pozwalają im ulegać mirażom wegeszaleństwa i ekoreligii.
Dziadkowie lubią wnuki. Zasadniczo cieszą się z ich przybycia na świat. Niekiedy wprawdzie podywagują o antykoncepcji, pouczą o swoich PRL-owskich doświadczeniach z nią związanych. Ale koniec końców narodziny dzieci ich cieszą. Któż jest wszak bardziej pro-life niż oni.
Życzmy więc dziadkom i babciom jak najlepiej. Do życzeń się jednak nie ograniczajmy. Nie musimy wydawać na nich wiele pieniędzy. Wydajmy jednak trochę czasu, odwiedźmy ich, złóżmy życzenia. Chodzi o troskę, o miłość, o serdeczność – do jakiej wzywał ksiądz Jan Twardowski.
Spieszmy się zatem kochać dziadków – tak szybko odchodzą.
Marcin Jendrzejczak
Za: Pch24