Padł już kolejny głos w sprawie afery śmieciowej w Białymstoku i padła propozycja podjęcia dialogu, aby problem rozwiązać. Bo chodzi o to, żeby śmieci spoza regionu nie trafiały na lokalne wysypiska.
Przedstawiciel Stowarzyszenia dla Polski oraz radny powiatu białostockiego z Wasilkowa zaapelowali do prezydenta Białegostoku, aby zajął się tematem poważnie i po to, żeby Białystok i okolice nie były wysypiskiem dla reszty Polski.
To już kolejny głos, który pojawił się w związku z ostatnimi doniesieniami odnośnie nieprawidłowości stwierdzonych przez Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w białostockiej spalarni śmieci oraz sortowni odpadów w Hryniewiczach.
Po marszałku województwa podlaskiego i wiceministrze klimatu głos zabrał przedstawiciel Stowarzyszenia dla Polski oraz radny powiatu białostockiego mieszkający w Wasilkowie. To właśnie ten radny nagłaśniał od dawna nieprawidłowości, jakie miały miejsce w sortowni w Studziankach, która płonęła wielokrotnie i stwarzała poważne problemy okolicznym mieszkańcom.
Do Studzianek trafiały śmieci nawet zza granicy, a reszta przyjeżdżała ciężarówkami praktycznie z całej Polski – jak udało się ustalić, najwięcej z Warszawy.
– Jestem oburzony, bo wielokrotnie, jako mieszkańcy, dowiadujemy się o tym, że śmieci z Warszawy, śmieci z pobliskich gmin wokoło Warszawy, z Lubelszczyzny, z warmińsko – mazurskiego województwa, trafiają do Studzianek. Wielokrotnie powtarzałem, że województwo podlaskie stało się nie zielonym płucem Polski, tylko śmietniskiem Polski. My tam żyjemy, ja mieszkam dwa kilometry od sortowni, a sortownia przyjmowała około 30 takich pojazdów z całego kraju – mówił radny Sebastian Ptaszyński i mieszkaniec Studzianek.
To oczywiście tyczyło się wysypiska śmieci w Studziankach. Ale podobna sytuacja miała miejsce także w Hryniewiczach, gdzie białostocka spółka „Lech” ma swój Zakład Unieszkodliwiania Odpadów Komunalnych. Tam również dochodziło do pożarów, choć zdecydowanie na mniejszą skalę, ale także trafiały śmieci spoza naszego województwa. Między innymi z Warszawy, z Łodzi i z Wrocławia. Ten stan rzeczy każe zapytać publicznie, czy podwyżki opłat za śmieci w naszym regionie mają związek z przyjmowaniem odpadów spoza regionu.
– Na bramie wjazdowej jest informacja, że kosztuje to około 230 zł, 350 zł, różnie. A jeżeli śmieci jadą z Wielkiej Brytanii, gdzie ceny tych odpadów są wielokrotnie droższe, to dla nich taniej opłaci się sprowadzić śmieci do naszego województwa, bo u nas zapłacą tylko 230 złotych czy 350 złotych – dodał Sebastian Ptaszyński.
– Kiedy Tadeusz Truskolaski szedł do wyborów, nie było nic o podwyżkach śmieci. Te podwyżki nastąpiły, wszyscy to wiemy, na przełomie obecnego roku. Gdy powstawała spalarnia, gdy budowano tę całą infrastrukturę, mieszkańcy Białegostoku byli zapewniani, że inwestycja jest konieczna, ponieważ utoniemy w śmieciach naszych lokalnych z Białegostoku. Niestety, prawda okazała się bolesna, bo nie było to potrzebne dla naszego województwa, bo jest to potrzebne dla włodarzy innych miast, w tym konkretnym przypadku dla Warszawy i Rafała Trzaskowskiego – mówił przedstawiciel Stowarzyszenia dla Polski Marcin Zabłudowski.
Temat, który chcą wspólnie rozwiązać z Tadeuszem Truskolaskim, to przede wszystkim opłaty za śmieci. Czy gdyby nie windowane w górę ceny za przyjmowanie śmieci spoza regionu, mieszkańcy naszego miasta i okolicznych gmin płaciliby mniej? Bo tu pada podejrzenie, że te opłaty windują w górę te śmieci, które do nas przyjeżdżają z innych regionów kraju.
– Prosimy o realne zajęcie się problemami, czyli spalarnią, sortowniami i całą infrastrukturą wokół tego budowaną. Bo jeśli to jest budowane za pieniądze unijne, możemy to utracić. A to, że na tym straci miasto Białystok, stracą gminy ościenne, to stracą wszyscy mieszkańcy, bo nasze śmieci będą musiały być gdzieś gospodarowane – dodał Marcin Zabłudowski.
Potrzebny jest dialog, którego zabrakło wcześniej, ponieważ nikt mieszkańców, ani Białegostoku, ani innych okolicznych gmin, nie pytał, czy godzą się na przyjmowanie śmieci spoza regionu. Im szybciej dojdzie do rozmów i ustaleń, tym większa jest szansa, że temat śmieciowy da się posprzątać tak, aby wszyscy byli zadowoleni.
Odrębna sprawa to już toczące się postępowania kontrolne między innymi Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, a także postępowanie w sprawie możliwości cofnięcia pozwolenia na działalność spalarni śmieci w Białymstoku w związku z już stwierdzonymi nieprawidłowościami.
Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska
- Źródło: ddb24.pl
- Foto: straz.bialystok.pl