Znana z sieci restauracji Olimp krakowska firma rodzinna Gastromall Group, prowadząca łącznie 70 punktów gastronomicznych w galeriach handlowych i 55 kantyn pracowniczych w biurowcach w całej Polsce, stoi na krawędzi bankructwa. Tym samym waży się los ponad 500 pracowników i ich rodzin, a zarazem tysięcy współpracowników, kontrahentów, dostawców. Znoszenie ograniczeń przez rząd nie pomaga, bo jest nieprzemyślane, pozbawione planu i wywołuje więcej chaosu niż nadziei.
– W momencie ogłoszenia stanu pandemii, czyli 14 marca, rząd zablokował m.in. działalność centrów handlowych, w tym usytuowanych tam restauracji. Poinformował nas o tym z dwudniowym wyprzedzeniem. Zarazem większość pracowników biurowych przeniosła się do pracy zdalnej. Stosując się do restrykcji i zaleceń zamknęliśmy więc nasze lokale właściwie z dnia na dzień – wyjaśnia Kamil Majewski, dyrektor finansowy krakowskiej spółki, która jest największym pracodawcą w całej małopolskiej gastronomii.
Tak oto jedna z najpopularniejszych i najprężniej rozwijających się grup gastronomicznych nad Wisłą straciła 99,33 procent przychodów. Niezmiennie musi jednak ponosić wielomilionowe koszty: wynagrodzeń pracowników, czynszów za lokale, energii, gazu, a także obsługi kredytów zaciągniętych na stworzenie lokali, ich wyposażenie itp.
– Liczyliśmy, że – podobnie jak to się dzieje w innych krajach – wraz z restrykcjami uniemożliwiającymi firmom prowadzenie działalności państwo wprowadzi system rekompensat dla tych, które najsilniej ucierpiały z powodu administracyjnych ograniczeń oraz strachu przed pandemią. Niestety, żadna z dotychczasowych tarcz antykryzysowych nie ratuje nas przed upadłością i masowymi zwolnieniami – martwi się Kamil Majewski.
Kamil Majewski uważa, że przedstawiciele branży, jak on, powinni pilnie zasiąść do stołu i wspólnie z epidemiologami, ekspertami sanepidu, pod auspicjami rządu, wypracować zasady „nowej normalności”, zwłaszcza obsługi klientów, w poszczególnych sektorach gastronomii.
Za: Gazeta Krakowska.pl