Choć strategiczna inwestycja Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście, budowa obok gazoportu w Świnoujściu głębokowodnego kontenerowego portu zewnętrznego przystosowanego do obsługi dwóch dużych jednostek równocześnie, na dobre nie ruszyła, poruszenie jej przeciwników u naszych zachodnich sąsiadów nie słabnie i znajdują sojuszników również po polskiej stronie.
Przed laty okoniem w kwestii budowy terminalu stanęli sami mieszkańcy Świnoujścia wykorzystując do tego broń nie do pokonania czyli tak modną teraz ekologię, a nawet aby bronić zagrożonego inwestycją obszaru Natura 2000 w dzielnicy Świnoujścia Warszów, założyli specjalnie stowarzyszenie. Kontrowersji i gorących starć międzyludzkich i to nie tylko na lokalnym gruncie politycznym, nie było końca, a i mieszkańcy niemieckich gmin na wyspie Uznam wtrącili swoje trzy grosze.
Chodziło im nie tylko o ochronę środowiska naturalnego, ale przede wszystkim rzekome zagrożenie spowodowane budową terminala, jak i późniejszą eksploatacją portu kontenerowego dla rybołówstwa i lokalnych nadbałtyckich niemieckich kurortów żyjących z turystyki. Sen z powiek sąsiadów spędzały wizje zanieczyszczonych paliwem wód przybrzeżnych, zatrutego powietrza i zniszczonych plaż. Co prawda można dopatrzeć się w tym trochę racji, ale biorąc pod uwagę fakt, że rozbudowa własnego portu w Lubece zlokalizowanego w pobliżu morskich kurortów jakoś im nie przeszkadza, trudno zrozumieć podnoszone larum o zgubnym wpływie polskiej inwestycji.
Niemałą rolę w budowaniu złej atmosfery wokół planowanego w Świnoujściu nowego terminala odegrała jedna z lokalnych gazet niemieckich, w której pojawił się tendencyjny artykuł na temat portu kontenerowego, wykorzystujący wypowiedź prezydenta Świnoujścia o możliwej na Bałtyku awarii tankowca, która padła w zupełnie innym kontekście. W związku z tym zachodzi uzasadnione pytanie czy na pewno chodzi o środowisko czy raczej o konkurencję?
Strona niemiecka w kwestii nowego portu w Świnoujściu nie próżnuje wciągając oczywiście w rozgrywki Parlament Europejski. Zawsze znajdzie się wszak coś co Polakom można zarzucić. Tym razem na szali położono nie tylko umowę polsko-niemiecką o współpracy transgranicznej, ale również chodzi o rzekomą niezgodność poczynań co do oceny oddziaływania inwestycji na środowisko z ustawodawstwem europejskim.
Polska miała naruszyć prawo unijne nie tylko w ramach ustawy o projektach morskich, ale również kilku innych aktów prawnych. Co ciekawe wśród polityków wspierających petycję do instytucji unijnej w sprawie polskiej inwestycji w Świnoujściu zarzucających Polsce niespełnienie norm ochrony środowiska znajduje się obok polityków niemieckich, którym nie podoba się ocena polskich urzędów co do oddziaływania inwestycji na środowisko jak i jej przyspieszony tryb, również nasz rodzimy poseł.
Jak donosi lokalny portal eswinoujscie.pl ekoldzy z Niemiec nie dają za wygraną i raczej nie z zamiarami podziwiania uroków pojawili się ostatnio na plaży w dzielnicy Świnoujścia Warszów, lokalizacji przyszłego portu kontenerowego. Portal odniósł się do wydarzenia oraz rozszyfrował intencje osób biorących w nim udział w artykule pod intrygującym tytułem: ,,Świnoujście – Niemcy w proteście przeciwko Terminalowi kontenerowemu – zawsze mogą liczyć na pomoc ,,folksdojczów”.”
Więcej na stronie: https://www.eswinoujscie.pl/2021/07/25/swinoujscie-niemcy-w-protescie-przeciwko-terminalowi-kontenerowemu-zawsze-moga-liczyc-na-pomoc-folksdojczow/?amp
Opracowanie BC
Źródło: