Przemysł wydobywczy był i jest w Polsce znaczącym komponentem w wytwarzanym PKB.
Przypomnijmy przedsiębiorców śląskich Karola Godula, Aleksandra Pszczyńskiego-Hochberga z powodzeniem budujących przemysł śląski.
Truizmem jest stwierdzenie, że zasoby naturalne są wartością, którą należy gospodarzyć wyjątkowo rozważnie, gdyż kopaliny raz wydobyte już pod ziemię nie wrócą.
Jak pokazuje przykład wielu państw bogactwa naturalne mogą przyczyniać się do ogólnego rozwoju kraju (Kanada, Australia, RPA ) albo być ich przekleństwem ( Wenezuela, Nigeria, Kongo)
W Polsce, cieniem na naszym górnictwie rzuca się polityka gospodarcza PRL u, kiedy to prowadzono rabunkową gospodarkę zasobami naturalnymi rozbudowując intensywnie infrastrukturę wydobywczą.
Branża węgla szczególnie uzależniona jest od światowych fluktuacji cen nie była w stanie elastycznie reagować na zmiany popytu podaży.
Inwestycje w infrastrukturę generowały wysokie koszty stałe a pracownicze umowy zbiorowe
blokowały możliwość szybkiego reagowania na zmiany koniunktury.
Także otoczenie prawne i nadmierne oczekiwania finansowe państwa nie sprzyjały branży.
Dodatkowo czynnik polityczny wzmagał presję na wypłaty dywidend a różne kosztowne inwestycje nie poparte rachunkiem ekonomicznym nadwyrężały kapitały spółek górniczych.
Problemem w większości przedsiębiorstwach kontrolowanych przez państwo jest właściwy nadzór właścicielski i rzucająca się w oczy niegospodarność.
Ciekawe, że pytania dotyczące efektywności właścicielskiej państwa sięgają czasów Franciszka Druckiego Lubeckiego, którego plany industrializacji Królestwa Polskiego wspierał założony przez niego Bank Polski.
( Ciekawe, że w tym czasie państwowe inwestycje, choć przyznać trzeba, że górnictwo i hutnictwo przeżywało dynamiczny rozwój właśnie za sprawą rządu Królestwa Polskiego skończyły się aferą korupcyjną, finansową klapą i prywatyzacją majątku. )
Dziś toczy się kolejna faza dyskusji o przyszłości górnictwa węglowego w Polsce.
Przypominamy sobie jak nieżyjący już minister Tomasz Tomczykiewicz z rządu PO-PSL na konferencji prasowej z 15 stycznia 2015 r. omawiał podstawowe założenia planu ratowania polskiego górnictwa
.” W pierwszym etapie planu naprawczego Węglokoks ma przejąć część kopalń Kompanii Węglowej.
Trwają rozmowy nad drugim etapem, który zmierza w kierunku konsolidacji aktywów węglowych z branżą energetyczną.
– Chcemy, by spółki energetyczne z dużym udziałem wytwarzania energii przejęły część kopalń. Chcemy, żeby zaangażowały się w to Enea, PGE i Tauron. Szczegóły, m.in. które kopalnie i sposób płatności, są jeszcze omawiane. Wszystko zmierza w tym kierunku, ale ostateczne decyzje podjęte będą jeszcze w tym roku” – powiedział minister.
Cóż, mamy nowy rząd stare problemy .Program restrukturyzacji w dalszym ciągu zmierza do cięcia kosztów nierentownych spółek węglowych by przejść do następnego etapu restrukturyzacji czyli kolejnych cięć kosztów i zamykaniu nierentownych kopalń.
Niektórzy cieszą się, że koszty takiej restrukturyzacji częściowo bierze na siebie Unia. Nie za darmo jednak a kosztem utraty potencjału wzrostu w przypadku powrotu koniunktury.
Pracownicy zrzeszeni w związkach zawodowych tak prężnych, odpowiedzialnych za swoje zakłady jeszcze w latach dziewięćdziesiątych interesują się już nie tyle dobrem wspólnym,a li tylko swoim wąsko pojętym interesem grupowym nie bacząc na innych interesariuszy.
Właściciel, czyli polskie społeczeństwo, musi się liczyć z dużymi kosztami proponowanych zmian, a przyszłe korzyści są więcej niż mgliste. Klientom – polskiej energetyce i gospodarstwom domowym – odbiera się prawo do zakupu taniego produktu.
Wywiad udzielony ostatnio przez ministra Krzysztofa Tchórzewskiego radiu WNET pokazuje, że polskie górnictwo dalej jest poddane różnego rodzaju naciskom grup interesów i zakładnikiem polityk firmowanych przez UE.
A kuracja przedstawiona przez resort energetyki przypomina plany poprzednich rządów.
Jaki zysk z takich reform?
Przedstawiony plan ratowania branży nie gwarantuje przywrócenia rentowności spółkom wydobywczym. Nie przedstawia wizji rozwoju tak potrzebnej sektorowi.
Wskaźniki bezrobocia na Śląsku będą może lepiej wyglądać w statystykach.
Zamiast wypłacać zasiłki, budżet będzie dopłacał do nierentownych przedsiębiorstw.
Co zrobić, by polski podatnik nie musiał w nieskończoność ponosić horrendalnych kosztów kolejnych planów restrukturyzacji, uzdrawiania i reformowania państwowych przedsiębiorstw wydobywczych?
Moim zdaniem docelowy kształt tego sektora powinien wyglądać tak, by to polski kapitał prywatny przejął kompetencje państwa w zakresie wykonywania obowiązków właścicielskich, czyli należy po prostu sprzedać na giełdzie warszawskiej udziały państwa w spółkach górniczych.
Kapitał wiedzy, kapitał ludzki, jaki niewątpliwie skumulowany jest w sektorze wydobywczym, nie musi zostać zmarnowany, aktywność górnicza polskich firm nie musi też być przypisana geograficznie tylko do Śląska i Polski.
Wiedza, doświadczenie i kapitał
Możemy wyobrazić sobie Jastrzębską Spółkę Węglową, Kompanię Węglową SA albo Katowicki Holding Węglowy, notowane na giełdzie warszawskiej, inwestujące z powodzeniem w złoża ukraińskie , australijskie, kolumbijskie czy południowo-afrykańskie, zapewniając optymalizację zysków i powiększając wartość dla właścicieli – polskich akcjonariuszy, płacąc podatki w naszym kraju. Na energię uzyskiwaną z węgla jeszcze długo będzie popyt, choć nie łudźmy się, rozwój innych technologii przy jednoczesnym wyczerpywaniu się zasobów będzie prowadzić do stopniowego wypierania kopalin z ogólnego bilansu energetycznego.
Cieszyłbym się, gdyby nasze koncerny węglowe wykorzystały swoją wiedzę, doświadczenie i kapitał na inwestycje także w te złoża poza naszym krajem, wzorem KGHM podjęły próbę dywersyfikacji swojego portfela zasobów kopalin.
Polskie kopalnie stałyby się częścią struktury wydobywczej, a ich byt zależałby od rachunku ekonomicznego – nie od hojności podatników. Polska myśl inżynierska, know-how i kapitał generowały wartość, przyczyniając się do bogactwa kraju.
Szansa dla Śląska?
A co z górnikami? Na Śląsku jest ogromny niewykorzystany potencjał dla rozwoju usług i przemysłu różnych branż. Ciekawym przykładem jest chociażby bez rozgłosu rozwijający się sektor obsługujący rynek usług medycznych. Obserwujemy dobrze poczynających sobie producentów sprzętu medycznego, raczkujące firmy biotechnologiczne powiązane z infrastrukturą usług medycznych. Ciekawe, że firmy te borykają się z brakiem rąk do pracy.
Gdyby tylko płatnik czyli Ministerstwo Zdrowia było bardziej otwarte na finansowanie nowych innowacyjnych, powstających w Polsce procedur medycznych, wspierało badania przedkliniczne…
Polityka rządu nie powinna polegać na utrzymywaniu za wszelką cenę wydobycia, ale promować taki plan dla Śląska, by region ten uniezależnił się od monokultury węgla i stali, stał się miejscem osiadania innych branż dających pracę tak osobom o wysokim przygotowaniu zawodowym, merytorycznym, jak i osobom z niższymi kwalifik
acjami.
Cena spokoju i wyniku w wyborach
Nasze górnictwo wymaga szczególnego traktowania ze względu chociażby na bezpieczeństwo energetyczne. Nie oznacza to jednak by utrzymywać patologie.
Połowa kopalń zyskownych musi utrzymywać wydobycie tych, których koszt utrzymania jest wyższy niż aktualne ceny rynkowe.Odbija się to na rozwoju i inwestycjach w tych zdrowych zakładach.
Rozumiemy naszych górników, chcących zachować swoje miejsca pracy. Czy jednak utrzymywanie poziomu wydobycia w Polsce na siłę, bez oglądania się na uwarunkowania rynkowe, dotowanie z kieszeni polskiego społeczeństwa nierentownych spółek węglowych to optymalne rozwiązanie?
Polityka taka to nie tylko brak troski o te przedsiębiorstwa wydobywcze, które są dochodowe, które przeszły z sukcesem trudną drogę restrukturyzacji, lecz także uszczuplanie przyszłym pokoleniom zasobów. Wydobyte kopaliny nie odnowią się, Polacy za kilkadziesiąt lat zostaną pozbawieni tego elementu bezpieczeństwa energetycznego, jakim są własne złoża węgla.
Wydaje się, że 2,3 mld złotych wydane przez rząd PO-PSL na podtrzymanie wydobycia w nierentownych kopalniach nie wystarczy, by z państwowych przedsiębiorstw górniczych zrobić zdrowe dochodowe korporacje.
Rozumiem, że to cena spokoju i dobrego wyniku w zbliżających się wyborach. Państwo powinno równolegle finansować projekty biznesowe dające możliwość rozwoju gospodarki opartej na wiedzy w sektorach innych niż wydobywcze, bo takie działanie da perspektywę rozwoju Śląska.
Nie wyciągają ręki po państwowe pieniądze
Traktowanie spółek wydobywczych tak, jak traktowane są inne podmioty życia gospodarczego, tylko pomoże branży w racjonalnym rozwoju.
Nie musimy na siłę utrzymywać wydobycia, dopłacać do eksportu, dotując energetykę innych krajów.
Pomysł, by to spółki energetyczne przejęły kopalnie, które nie radzą sobie ze sprzedażą drogiego węgla, to działanie sprzeczne z naszym interesem narodowym.
Społeczeństwo, polski sektor przetwórczy mają prawo do taniej energii, a przyszłe pokolenia do zasobów, które my ochronimy dla nich.
Dlaczego nie pisze się o spółkach radzących sobie na trudnym rynku węgla i nie bierze się z nich przykładu?
Bogdanka i Jastrzębska Spółka Węglowa, Silesia – choć są podmiotami znacznie mniejszymi niż Kompania Węglowa czy Katowicki Holding Węglowy – nie wyciągały w latach kryzysu ręki po państwowe pieniądze. Ich produktywność była średnio dwukrotnie wyższa niż KW i KHW.
Prywatna Bogdanka poległa dopiero po długotrwałym zaniżaniu cen na rynku przez dotowane państwowe kopalnie.
Nadmierny protekcjonizm nie służy szerokim grupom odbiorców energii elektrycznej i ciepła.
Nie pomoże także w przyszłości tym polskim podmiotom, które zdecydują się wykorzystać polskie know how i zainwestują w złoża poza Polską.
Jeśli nasz drogi węgiel z Katowickiego Holdingu Węglowego czy Kompanii Węglowej jest wart swojej ceny, to o jego walorach należy mówić w ramach przemyślanych działań informacyjno-reklamowych.
Szkoda, że za braki w warsztacie zarządczym, tolerowanie niegospodarności ma płacić polski indywidualny konsument węgla, któremu narzuca się i produkt, i cenę.
Populizm pozornie obłaskawiający górników uderza w całe społeczeństwo.
I na zakończenie, miarą cynizmu polityków, niekompetencji zarządzających spółkami wydobywczymi niech będzie sprawa kopalni Krupiński.
W celu ukrycia niegospodarności w spółkach węglowych których właścicielem jest państwo, utrzymywaniu trwale nierentownych kopalń przeznaczając olbrzymie kwoty na ich utrzymanie niszczy się akurat te, które mają szansę na dalszy rozwój.
To nie tyle brak wizji i kompetencji, ale polityczny rachunek. Kopalnia Krupiński została rzucona na żer urzędnikom unijnym licząc, że w giełdowej JSW łatwiej będzie opanować protesty społeczne niż w całkowicie kontrolowanych przez państwo spółkach górniczych.
W warunkach dominacji państwowej formy własności nie widzę też łatwego życia dla potencjalnego przyszłego inwestora – spółdzielni pracowniczej czy innego podmiotu.
W przypadku kolejnego obniżenia cen na rynku węgla łatwo przewidzieć jak zachowa się państwo…
Mariusz Patey
dyrektor Instytutu im. Romana Rybarskiego