Czy wolno i należy pisać o powstaniu jako o wielkim polskim zrywie wolnościowym? Zrywie jak najbardziej uzasadnionym, skierowanym przeciwko niemieckiemu okupantowi. Zrywie , który miał przynieść Polsce, naszemu narodowi, gwarancje zachowania przynajmniej szacunku Świata do naszej historii.
A może należy pisać o głupocie przywódców i wystawieniu społeczeństwa na pewną śmierć z namaszczeniem oficjalnych rozkazów dowódców AK. Pisać , to znaczy w pewnym sensie uczyć innych, wskazywać i podpierać się dostępnymi argumentami i dodatkowo gdybać.
Komentarze ukazujące się w internecie pod artykułami o Powstaniu – w większości – poddają pewnie nie ostatecznej, ale druzgocącej krytyce zachowanie części ówczesnych dowódców podziemia. Ich akurat decyzji nikt i nic nie jest w stanie obronić. Komentarze w Internecie, te na temat Powstania Warszawskiego są, proszę Państwa, w większości miarą umysłowego zdziczenia adwersarzy.
Ja począwszy od najmłodszych lat, kiedy już zacząłem mieć styczność z uroczystościami rocznicowymi poprzez udział w harcerstwie, zawsze oceniałem je jako wydarzenie o najwyższym stopniu patriotyzmu. I tak jest do dziś. Dlaczego?
Decydowała w moim rozumieniu postawa i idea, która rzuciła samych powstańców do tej nierównej walki. Piękna idea, która przełożyła się na przesłanie, że z najeźdźcą Ojczyzny należy bić się. Nie ważna jest wielka nierównowaga sił. Nie ważne jest poniesienie najwyższej ofiary. Najważniejsza była kontynuacja pokoleniowa polskiej, pięknej i romantycznej historii , rozumianej wyłącznie przez nas i takiej samej postawy naszych dziadków czy ojców. Takiego podejścia do życia w wolnej Ojczyźnie nie było w żadnym kraju na świecie. My wszyscy to dziedziczyliśmy z mlekiem naszych matek.
Czy dziedziczymy nadal? Tak, na tyle, na ile jest podzielone nasze dzisiejsze społeczeństwo. Dewizą moralną i historyczną, hymnem, pod którym ówcześnie Polacy szli się bić, bo nie jestem pewien czy tu pasuje określenie – walczyć, była krótka konstytucja „Bóg, Honor, Ojczyzna”.
Tak rzeczywiście myślałem, do czasu przyjęcia bardziej naukowego podejścia i realniejszej oceny tych wydarzeń poprzez zapoznawanie się ze wspomnieniami i z opisami, wraz z własnym dorastaniem. Żadna z tych idei mnie nie opuściła. Doszedł tylko pierwiastek realizmu i sensu. Ale, żeby te założenia spełnić należy zdobywać świadomość i umiejętność zrozumienia wszelkich realiów na bieżąco.I nie potrzeba cofać się aż do powstania naszego Państwa, ale należy przynajmniej cofnąć się do okresu zaborów i to wystarczy – tak myślę. Podstawowa sprawa to mądre podręczniki do historii i języka polskiego i mądrzy nauczyciele. Mądra analiza wszystkich wydarzeń zakładająca, że położenie naszego kraju determinuje w dużym sensie zachowanie się narodu, który musi walczyć o swój status istnienia. Taka cecha musi przyświecać w codziennym życiu każdemu, schowana gdzieś w głębi duszy, żeby móc spokojnie pracować i mieć z tego pożytek, siłę i pokój.
A, który naród potrafiłby się podnieść po siedemdziesięciu latach indonkrynacji komunistycznej w szybkim czasie? I który się podniósł?
Wróćmy do Powstania Warszawskiego. Wróćmy do tematu najbardziej tragicznego. Do śmierci 200 tysięcy mieszkańców stolicy. W tym miejscu zawsze, ciszą i modlitwą powinniśmy składać nasz wielki smutek. Bo co możemy teraz powiedzieć wszystkim ofiarom genetycznie barbarzyńskich morderców. Na pewno nie możemy zapomnieć w tym sensie, że przyrzekniemy, że ich ofiara nie pójdzie na marne, że ukaże się w suwerennym rozwoju następnych pokoleń Polek i Polaków, a więc Polski.
Na pewno powinniśmy Święcić w całym kraju wszystkie powstania, i te zwycięskie i te przegrane. Święcić wraz z burzą mózgów, poglądów i nowej wiedzy, ale w pięknym polskim języku i szacunku przynajmniej do tych, którzy bili się marząc o wolności dla wszystkich Polaków.
Społeczeństwo rozpoczynające każde powstanie powinno być przekonane, że zwycięży w tej walce. Niestety przywództwo najczęściej nie jest w stanie zapewnić na 100 % wszystkich atutów jakie mogłyby stać za taką decyzją. W przypadku Powstania Warszawskiego tych atutów, które mogłyby zmienić choćby los mieszkańców nie wykorzystano. Nie tylko z naszej winy.
Nie będę się popisywał w tym miejscu dowodami archiwalnymi, faktami . Po co? Sam muszę się cały czas w nie zagłębiać. Niech każdy zainteresowany tym Polak przeczyta kilka przynajmniej książek opisujących te wydarzenia i zapozna się z tłem, z kontekstem tych czasów i wyciągnie swoje własne wnioski, nawet z gdybania. Niech każdy z nas ujawni się kim jest, gdzie się urodził, gdzie mieszka, jak się przykładał do nauki, do pracy, co wniósł do życia od siebie, co zrobił dobrego dla innych, jak głosował od 18 roku życia, czy bronił słabszych, czy podlizywał się władzy, czy dał się manipulować mediom, czy stawał w obronie wartości chrześcijańskich, czy brał udział w strajkach, czy był odważny i mądry, czy był tchórzem, czy był głupcem, czy kochał żonę i dzieci, czy pielęgnował ojczysty język, czy był krytyczny wobec administracji państwowej, czy był krytyczny wobec siebie samego, czy potrafił właściwie kierować swoją najbliższa rodziną, czy szanował piękno swojego otoczenia, czy kradł za komuny, czy kradł po tzw. transformacji, itd. i itd.
Proste, nieprawdaż?
Wróćmy tylko do jednego kontekstu poprzedzającego wszystkie inne – jak mi się wydaje. Barbarzyńcy z zachodu i ze wschodu od początku nie przestrzegali konwencji międzynarodowych mających obowiązywać każdą ze stron w czasie każdej wojny. Nie przestrzegali również kodeksów honorowych i kodeksów moralnych. Był to szatański plan początku unicestwienia życia naszego narodu na ziemi. To bestialstwo powinno być wyznacznikiem od samego początku wojny, metod i planów pozwalających na przetrwanie społeczeństwa i przetrwanie w podziemiu struktur naszego Państwa. Niestety i w tym przypadku musimy uderzyć się w piersi i to mocno.
Społeczeństwo musiało samo decydować i przewidywać, żeby przeżyć. Najdrogocenniejszą rzeczą w tych czasach była solidarność, ale o tym nam jeszcze tak naprawdę nie opowiedziano. Nie bójmy się przerzucić tej odpowiedzialności na nas samych, choć to może wydać się irracjonalne, ale to prawda oczywista i pomoże nam szanować ludzi, którzy Polski nie zdradzili.
Kolejny fakt, z którym trzeba się zmierzyć to ofiara jaką ze swojego życia złożył w powstaniu kwiat młodzieży, nie tylko warszawskiej. To nie był koniukturalny ruch, to była decyzja odwagi, serca, poświęcenia się najdroższej idei. To byli młodzi ludzie, w dużej części bardzo dobrze wykształceni, moralnie bez zarzutu, świadomi celu i skutków swojego działania, i co najważniejsze pewni, że postępują właściwie, choć mający oczywiście zwykłą ludzką wytrzymałość fizyczną i psychiczną. Ja tu odchodzę od oceny możliwości taktycznych i strategicznych i wyłączam wątek przywódców Powstania. To już oceniłem.
Ale nie mogli nie bić się w Powstaniu mając w swoich sumieniach głęboko spoczywający spadek po swoich przodkach i głęboko spoczywające w nich przekonanie, że przyszłe pokolenia docenią ich bohaterstwo. Pomyślmy o tym.
Podnoszona jest kwestia porównania mądrości innych narodów, których postępowanie w czasie wojny uchroniło ich kraj od zniszczenia. Podaje się piękno Pragi, Budapesztu, Paryża i nie wiem jeszcze czego.
Szanowni, a może puknął by się ktoś w głowę i zastanowił się na jakim terenie była prowadzona ta właściwa wojna, przeciwko komu tak naprawdę ona wybuchła. Czy, aby nie przeciwko Polsce – sprawdźcie to mądrale. Czy wojna tak naprawdę była prowadzona w Czechosłowacji, na Węgrzech, we Francji, nawet w Wielkiej Brytanii?
I to by było na tyle tego pseudo filozoficznego wywodu.
Bóg, Honor, Ojczyzna – tylko tyle i aż tyle.
Pozdrawiam
Jacek Karcz