Polskie tropy na wyspie Alsen

Z najwyższym uznaniem doniesiono Nam, jako W[asza]M[iłość] w wielu potyczkach, a ostatnimi czasy przy zajęciu wyspy Alsen i leżących na niej zamków, między innymi pokonała w trójnasób liczniejszego nieprzyjaciela, sama przewodząc hufcom swoim na przodzie, czem okazała bohaterskie męstwo swoje ku podziwieniu wszech ludzi.

W latach 1658-1659 wojsko polskie pod dowództwem Stefana Czarnieckiego, wspomagało Danię w jej walce ze wspólnym wówczas wrogiem – Szwedami. Wyprawa Polaków do Danii miała różne oblicza. My pamiętamy przede wszystkim wyczyny naszej kawalerii, która na przykład odbiła z rąk szwedzkich zamek Koldynga (duń. Kolding), czy też przeprawiła się przez morze na wyspę Alsen (duń. Als), by tam skutecznie gromić wroga

Zamek w Koldyndze (Kolding) zdobyty szturmem przez wojsko polskie 25 grudnia 1658 roku. Fot. Radosław Szleszyński.

Dziedziniec zamku w Koldyndze (Kolding). Fot. Radosław Szleszyński.

Miejsce, gdzie 14 grudnia 1658 roku polska kawaleria pod Stefanem Czarnieckim, dokonała desantu na wyspę Alsen (Als). Jej brzegi znajdują się po prawej stronie zdjęcia. Fot. Radosław Szleszyński.

 

Duńczycy mają jednak inną pamięć historyczną. Miejscowa ludność była bowiem przez Polaków ogałacana z żywności, co w splądrowanym już wcześniej przez Szwedów kraju nie mogło spotkać się ze zrozumieniem. Czy tak różne perspektywy można ze sobą pogodzić? Ambasada Polska w Kopenhadze podjęła to wyzwanie, dzięki czemu na organizowanych przez Duńczyków dniach historii („Historiske Dage”) 30 i 31 marca 2019 roku, wspólnymi siłami Ambasady oraz rekonstruktorów husarii (Jacka Oleszkiewicza, Radosława Szleszyńskiego i mnie) zaprezentowaliśmy ekspozycję poświęconą tym wydarzeniom. Jej centralnym elementem był zachowany do naszych czasów, napisany po łacinie list dziękczynny króla duńskiego Fryderyka III, do wojewody ruskiego Stefana Czarnieckiego.

Król Danii Fryderyk III (źródło: wikipedia) oraz kopia jego listu do Stefana Czarnieckiego (źródło: „Informator Polski” nr 2-3 (93-94). Kopenhaga 2016. s. 21)

 

List ten był prezentowany tak w oryginalnym, łacińskim brzmieniu, jak i w trzech tłumaczeniach: na duński, angielski i polski. Dzięki rozdawanym kopiom tegoż listu, odwiedzający polskie stoisko mieli szansę na spokojne i wnikliwe zapoznanie się z nim.

Fragment ekspozycji polskiej na „Historiske Dage” w Kopenhadze, 30 i 31 marca 2019 roku. Centralne miejsce zajmuje list dziękczynny Fryderyka III do Stefana Czarnieckiego oraz portret tego ostatniego. Fot. Radosław Szleszyński.

 

A jaka była jego treść? Prezentuję ją poniżej w polskim tłumaczeniu, w przypisie zamieszczając wersję angielską 1.

„My, Fryderyk III, z Bożej Łaski Król Danii i Norwegii, Wendów i Gotów, Książę Szlezwiku, Holsztynu, Stormarn i Dithmarschen, Hrabia Oldenburga i Delmenhorst, świadcząc osobliwą łaskę i wdzięczność naszą królewską.

Jaśnie Wielmożny uprzejmie Nam miły!

Z najwyższym uznaniem doniesiono Nam, jako W[asza]M[iłość] w wielu potyczkach, a ostatnimi czasy przy zajęciu wyspy Alsen i leżących na niej zamków, między innymi pokonała w trójnasób liczniejszego nieprzyjaciela, sama przewodząc hufcom swoim na przodzie, czem okazała bohaterskie męstwo swoje ku podziwieniu wszech ludzi. Winszowaliśmy sobie zawsze z powodu wysłania Nam WM jako znakomitego wodza i wielce obowiązani jesteśmy królowi polskiemu za afekt braterski udowodniony wysłaniem Nam na pomoc WM. Chcemy przeto oświadczyć Wam wdzięczność Naszą królewską zjednaną tylu zasługami, życząc w duszy, aby wciąż szczęśliwem powodzeniem sława WM nietylko ojczyźnie, ale całemu światu coraz bardziej znana, szczególnie na tej Północy coraz świetniej jaśniała. Nich będzie WM przekonana, że za wszystkie wyświadczone Nam usługi przy pomocy Bożej z czasem okażemy dostojnie wdzięczność Naszą królewską.

W Kopenhadze 24/XII/1658.

WM Życzliwy
Fryderyk król”.

Jednak to nie list przyciągał największą uwagę zwiedzających. W wyprawie do Danii wzięła udział husaria. Jej dokładna ilość jest nieznana. W każdym razie wiadomo, że mogły to być trzy bądź też cztery chorągwie tego rycerstwa. Na przykład „Relation des Staathalters” z 28 września 1658 roku podaje:

„[…] ein schönes und wohl disciplinirtes Volck vorunten 4 Comp. Der besten Husaren sich befinden bei sich haben soll und also marchieren, dass auch bis jetzo keine Klage gegen sie ist eingekommen.”2 

czyli:

„[…] piękny i bardzo zdyscyplinowany lud, z czego znajdują się [tam] 4 kompanie najlepszych husarzy, [które Czarniecki] ma mieć ze sobą i maszerować tak, że do teraz nie wpłynęła żadna skarga na nich.” (tłumaczył Leszek Habrat)

Tak w Berlinie opisywano wojsko polskie, które w drodze do Danii maszerowało przez ziemie elektora brandenburskiego i księcia pruskiego w jednej osobie, Fryderyka Wilhelma I. Warto zwrócić uwagę nie tylko na liczbę husarii, ale też na wzorową dyscyplinę Polaków, którzy na terenach, gdzie byli odpowiednio zaprowiantowani, nie czynili gwałtów by tę żywność pozyskać. Sytuacja zmieniła się w samej Danii, gdzie tereny przeznaczone wojsku polskiemu były już mocno ogołocone z żywności przez operujące tam uprzednio wojska szwedzkie. Miejscowa ludność, sama mając wielkie kłopoty aprowizacyjne, zmuszona była dzielić się jedzeniem z Polakami. Jak łatwo się domyślić, robiła to nadzwyczaj niechętnie. W tej sytuacji wojsko zmuszone było robić to, co konieczne, by samo przeżyć – grabiło. Zależność tę tłumaczyłem Duńczykom, którzy podczas „Historiske Dage” wspominali o owych gwałtach i rekwizycjach. Przyjmowano to ze zrozumieniem, bo takie zachowanie wojska polskiego nie było w owej epoce niczym nadzwyczajnym. Wręcz przeciwnie. Była to ówczesna, smutna norma. Na marginesie warto dodać, że podobny, ambiwalenty stosunek do polskiej armii, która w 1683 r. ratowała Wiedeń, mają Austriacy. Bo i mają ku temu powody.

Co prawda wojsko polskie w drodze na Wiedeń, przechodząc przez tereny nie dotknięte wojną, będąc przez miejscową ludność odpowiednio zaopatrywane w żywność, zachowywało się wobec niej poprawnie, lecz po zwycięstwie wiedeńskim Polacy wkroczyli na tereny ogołocone z żywności przez Turków i Tatarów. Miejscowi sami głodowali, więc nie mogli odpowiednio prowiantować wyzwolicieli. Chcąc nie chcąc, trzeba było żywność zdobywać siłą. Wróćmy jednak do wyprawy Czarnieckiego do Danii…

Fragment ekspozycji polskiej na „Historiske Dage” w Kopenhadze, 30 i 31 marca 2019 roku. Na pierwszym planie manekin konia w husarskim ekwipunku. Obok Radosław Sikora. Fot. Radosław Szleszyński.

Fragment ekspozycji polskiej na „Historiske Dage” w Kopenhadze, 30 i 31 marca 2019 roku. Zbroje, broń i ogłowie należące do Radosława Szleszyńskiego i Jacka Oleszkiewicza. Fot. Radosław Szleszyński.

 

Dzięki Ambasadzie, której udało się wypożyczyć manekin konia, dzięki przywiezionemu przez nas najwyższej klasy ekwipunkowi, niewielka acz barwna ekzpozycja, robiła spore wrażenie. Obecność husarii w wojsku Czarnieckiego, choć procentowo niewielka (w około czterotysięcznym wojsku zdecydowanie dominowała lżejsza kawaleria) została godnie upamiętniona.

O wyprawie Czarnieckiego do Danii i o samej husarii mieliśmy również okazję mówić na szerszym forum. Niestety czas, jaki nam przydzielono (niespełna pół godziny), pozwolił na jedynie bardzo pobieżne omówienie tematu. Artur Soroko, radca-minister, kierownik Wydziału Polityczno-Ekonomicznego Ambasady RP w Kopenhadze, opowiedział o samej wyprawie i naszej wystawie. Mnie zaś przypadła rola wprowadzenia Duńczyków w świat husarii. Uczyniliśmy to w towarzystwie Jacka Oleszkiewicza i Radosława Szleszyńskiego, co podniosło atrakcyjność prelekcji. Moje wystąpienie na język duński tłumaczył Rune Larsen. Zauważyłem, że Duńczycy wyraźnie się ożywili, przesyłając sobie i nam rozpromienione uśmiechy, nie tyle na wieść o walkach husarzy ze Szwedami, co z Turkami. Zresztą i podczas rozmów na naszym stoisku wyraźnie dało się odczuć – gdyż sami rozpoczynali dyskusję na ten temat – że walki z muzułmanami są dla nich interesujące i ważne. Niektórym znany był król Jan III Sobieski, a zdarzyło się nawet, że jeden z odwiedzajacych nas zadeklarował, iż uważa, że Polska ponownie uratuje Europę przed zalewem islamu. Obecna, antyimigrancka polityka rządu duńskiego, zdaje się więc być tylko odzwierciedleniem powszechnie panujących w tym kraju poglądów.

Prelekcja poświęcona wyprawie Czarnieckiego do Danii i husarii. Od lewej Rune Larsen, Radosław Sikora, Artur Soroko, Jacek Oleszkiewicz, Radosław Szleszyński. Fot. Agata Grochowska.

 

Stoisko polskie podczas „Historiske Dage”, poświęcone było nie tylko Czarnieckiemu i husarii. Były także gry i warsztaty dla dzieci i młodzieży. Sam zresztą z nich skorzystałem, gdyż od Radosława Szleszyńskiego, który rozstawił mini warsztat rymarza, nauczyłem się co nieco.

Mini warsztat rymarza, na którym Radosław Szleszyński uczył dzieci i młodzież podstaw tego zawodu. Fot. Radosław Sikora & Radosław Szleszyński.

Stoisko animatora historii z Domu Spotkań z Historią. Fot. Radosław Szleszyński.

 

Można też było przebrać się w stroje polskie a nawet założyć zbroję i zrobić pamiątkowe zdjęcie. Gdy znalazła się chętna do przebieranek osoba, dość szybko gromadziła wokół siebie spore grono podziwiających ją ludzi.

Artur Soroko i  konsul Agata Grochowska. Fot. Radosław Szleszyński.

Rune Larsen (w centrum) jako polski szlachcic. Fot. Radosław Szleszyński.

 

W tym roku przypada 100-lecie powstania Policji Państwowej. Upamiętniając ten fakt, Radosław Szleszyński, funkcjonariusz Biura Historii i Tradycji Policji KGP, nie omieszkał zabrać ze sobą publikacji na temat przedwojennej Policji Państwowej i mundur przedwojennego policjanta. Prezentował się w nim znakomicie.

Pani ambasador RP w Kopenhadze, Henryka Mościcka-Dendys, w towarzystwie Radosława Szleszyńskiego jako przedwojennego policjanta. Na zdjęciu także (od prawej): Artur Soroko, Jacek Oleszkiewicz, Radosław Sikora. Fot. Radosław Szleszyński.

 

„Historiske Dage” w 2019 roku można uznać za udane. Polska narracja historyczna została zaprezentowana w sposób i ciekawy, i merytoryczny. Życzyć sobie możemy jak największej ilości tego typu wydarzeń. Na końcu chciałbym jeszcze raz podkreślić nieocenioną rolę Ambasady Polskiej w Kopenhadze, która zainicjowała i skutecznie sfinalizowała to przedsięwzięcie. Także rolę Jacka Oleszkiewicza, którego samochodem odbyliśmy całą podróż, którego najwyższej klasy ekwipunek znakomicie podniósł atrakcyjność ekspozycji, a on sam był niezmordowany w tłumaczeniu Duńczykom roli żołnierzy Czarnieckiego w Danii.

Jacek Oleszkiewicz, Radosław Sikora i Radosław Szleszyński przed dawną siedzibą królów Danii (Christiansborgiem), obecnie mieszczącą duński parlament. Fot. Radosław Szleszyński.

 

dr Radosław Sikora

radoslaw_sikora@op.pl