Szanowni Państwo,
myślę, że mogli Państwo spokojnie przeczytać i przemyśleć tekst pisma jakie przesłał Zarząd do Pani Starosty, pisma z dnia 18.04.2016 r. – chociaż to bardzo nudne. Pismo to znajduje się na naszym blogu, przed felietonem „Koniec świata decydentów”. Ten felieton jest takim łagodnym przejściem do komentarza na temat wspomnianego pisma. Starałem się zanalizować tekst tego pisma po kolei, „od góry do dołu”, opuszczając informacje, które mają wartość całkowicie obojętną i mrukliwą.
Na początku pojawia się tłumaczenie Zarządu – nie pierwszy raz zresztą, że treść podjętych „Uchwał” na Walnym Zebraniu w marcu 2014 r., jest opisana w protokole . Jakie to były „Uchwały”? Ano te pewnie, które mówią o zatwierdzeniu składu Zarządu, Komisji Rewizyjnej i planu działania na przyszłość. Innych uchwał nikt nie widział, nawet osoby obecne na tym zebraniu, które mogą to poświadczyć. Przyznaję – to jest już nudne.
Proszę Państwa, czy przeczytanie przez Sąd Rejestrowy dostarczonego protokołu i zaakceptowanie go na tej podstawie, może stanowić dowód rzetelności ówczesnego stanu rzeczy w Stowarzyszeniu? Sąd Rejestrowy stosuje domniemanie wiarygodności zapisanej w protokole treści, ale nie analizuje, czy podane tam fakty, odpowiadają rzeczywistości. Pytam Pana Prezesa, dlaczego nie podano w dokumentach złożonych w Sądzie Rejestrowym, faktycznego stanu osobowego – datowanego na ów dzień – członków Stowarzyszenia? Jak pamiętają Państwo, osoby, które zostały przed Walnym Zebraniem Członków w marcu 2014 r. postanowieniem Zarządu, usunięte z listy członków Stowarzyszenia, decyzję indywidualną, w postaci rzeczywistych uchwał na ten temat, otrzymały dopiero w marcu 2016 r. Jak wiadomo, to jest dopiero moment, w którym nabiera biegu, formalna moc procedury, umożliwiającej tym osobom skorzystanie jeszcze z prawa do odwołania się od decyzji Zarządu, poddania tego faktu do przegłosowania na Nadzwyczajnym Walnym Zebraniu Członków i otrzymania ostatecznej decyzji. Przypomnę jeszcze, że tych osób nie poinformowano o Walnym Zebraniu Członków w dniu 12.03.2014 r. To co? – tak poważne uchybienie nie znajduje żadnych konsekwencji administracyjnych? Ludzi się wyrzuca i mówi się przepraszam. A w jaki sposób mogła odbyć się konfrontacja wyjaśniająca w tej sprawie, pomiędzy Zarządem, a usuwanymi członkami Stowarzyszenia, skoro wszelkie wnioski o odbycie /przepraszam za to słowo/ Walnego Zebrania Członków, składane przez nich w roku 2015, były odrzucane przez Zarząd. Wytłumaczenie Zarządu było jedno – w skrócie – jest to niezgodne ze statutem. A przecież było wręcz przeciwnie, wszystkie warunki – jak wiemy – były spełnione . Ale nawet Pani Starosta nie mogła znaleźć uzasadnienia dla tych wniosków, chociaż otrzymywała w tej sprawie pisma od członków Stowarzyszenia. Już pisaliśmy, że Pani Starosta nie ma siły przebicia w zderzeniu z takimi przypadkami, albo celowo nie chce użyć swojej siły nadzorczej. Później człowiek pyta się sam siebie, czy to nie jest przypadkiem jakiś układ? Brrrr. Dreszcze przechodzą po plecach przy takiej władzy.
W dalszej części omawianego pisma natykamy się na stwierdzenie, że za przygotowanie dokumentacji / z Walnego Zebrania Członków z marca 2014/i zgłoszenie jej w Sądzie Rejestrowym odpowiedzialna była sekretarz tego zebrania, pani Beata A. Proszę ten fragment bezpośrednio w piśmie przeczytać. Zarzucono tej pani, że nie dołączyła osobnych dokumentów zatytułowanych „Uchwała”. Jak ta osoba miała dostarczyć dokumenty z tytułem „Uchwala”? Przecież nie było takich dokumentów. Dalej pisze Zarząd : „Protokół przekazany do Sądu Rejestrowego został podpisany przez jego twórców tj. przewodniczącą zebrania panią Mariolę S. i właśnie sekretarz panią Beatę A.” To znaczy, że co, że pozostali, obecni tam członkowie Zarządu, łącznie z Panem Prezesem, nie zapoznali się z tekstem protokołu, nie biorąc odpowiedzialności za jego treść? Jeśli tak, to do kogo mamy kierować pretensje, no do kogo?
Jeszcze uwaga : jakim prawem pani B.A. mogła zostać sekretarzem zebrania i brać udział przy tych decyzjach, skoro jej członkostwo było w tym momencie zawieszone, gdyż była już dyrektorem tej szkoły /takie są przepisy w Statucie/. I dalej, konkretnie, jakich to dokumentów, powstałych na tym Zebraniu / i z tego tekstu nie wynika, czy te dokumenty powstały na posiedzeniu Zarządu przed Walnym Zebraniem, czy na Walnym Zebraniu/ , pani B.A. nie dostarczyła do Sądu Rejestrowego? Oczywiście myślę tu o dokumentach, które mają walor uchwał oficjalnych, zasadniczych w wyjaśnianej przez nas sprawie. Prosiłbym Zarząd, żeby nie rozmywał problemu, którym się zajmujemy.
Państwo sporą część pisma poświęcili sprawie związanej z panią B.A. , a nie jest to w ogóle temat, który podlega jurysdykcji Pani Starosty, do której pismo Zarządu jest adresowane. Wyjaśniam, my nie zajmujemy się sprawą pani B.A. Pani Beata A. będzie na pewno sama dochodzić swoich praw i, będzie chciała przedstawić swoją wersję wydarzeń . Wracamy do pisma. Po powyższym następują informacje, zupełnie nie mające walorów sedna sprawy. Strata czasu – to mój pogląd. Karcz to, Karcz tamto, tam nie zajrzał, z tym się nie zapoznał, tam się nie wybrał – ja w odróżnieniu od Zarządu mam zaufanie do osób, które tam zajrzały, tam się wybrały i tam zajrzały. Nie zawsze lubię wszędzie zaglądać.
Na drugiej stronie pisma od razu przenosimy się do fragmentów w sprawie, a więc do poglądu, który pojawiał się w naszej korespondencji z Panią Starostą. Zarząd cały czas jest przekonany, że przysługuje mu prawo oparte wg niego, na przepisach dotyczących umów cywilnoprawnych, a dających prawo bezwzględnego decydowania o przyjęciu lub nie, nowych członków do Stowarzyszenia. Pytam się konkretnie : proszę o dokładne podanie tego prawa/przepisu.
W Statucie Stowarzyszenia RKW-RKW, który jest wymieniony w piśmie, jako przykład mający usprawiedliwić dowolne decyzje Pana Prezesa Zarządu w tym temacie, te powody są bardzo jasno wytłuszczone. Zacytuję je Państwu : „Paragraf 18, pkt.2 – Każda osoba przed przystąpieniem do Stowarzyszenia jest obowiązana podpisać Deklarację członkowską, zawierającą oświadczenie, że w latach 1939-1989 nie była funkcjonariuszem lub tajnym współpracownikiem służb bezpieczeństwa, Informacji Wojskowej oraz nie brała udziału w formacjach i instytucjach zniewalających Naród Polski, jak również nie należała do aparatu partyjnego PPR, PZPR i organizacji satelickich z nimi współpracujących”- koniec cytatu. Jak Państwo widzą jest tu podniesiony pogląd polityczno-historyczny, który jest wzięty z dokumentów najwyższej rangi prawa i stosowany w Polsce. Czy w ogóle można powyższy warunek porównać do zastrzeżeń względem zapisów w Statucie Stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny”? Skąd wzięła się samowola Prezesa Zarządu do sformalizowania i formułowania takiego podejścia? Czekamy cały czas na jakieś rozsądne wytłumaczenie, ale nie możemy się doczekać. Czy to jest może ucieczka od odpowiedzialności przed osobami zamieszkującymi Bukowinę i zainteresowanymi jak najlepszą pracą dla dobra swoich dzieci?
Podawane jest dobro Stowarzyszenia, jako powód wykluczenia lub nie przyjęcia pewnych osób na członków Stowarzyszenia. Czy mam się powołać ponownie na demokrację, pluralizm , o których to zasadach współistnienia w dzisiejszym świecie trąbi się w mediach codziennie? Czy takie zasady wyznaje Pan Prezes? Czy tak rozumie swoją odpowiedzialność? A może nie dotarł Pan Prezes do Konstytucji RP lub Prawa o Stowarzyszeniach? Czego Pan się obawia, jeśli jest tak, że wszyscy popierają i doceniają Pana zaangażowanie – wyjdzie Pan z Walnego Zebrania z tarczą.
Oczywiście, Pan Prezes nie powie wprost, że bardzo nie lubi krytyki względem swojej osoby, biorącej się być może z braku empatii do ludzi, z którymi przychodzi mu współpracować, no bo jak inaczej wyjaśnić jego postępowanie. Zarządzanie prywatną firmą produkcyjną to nie jest to samo co zarządzanie jednostką edukacyjną niższego stopnia. Oczywiście, ta empatia może się w końcu udzielić i drugiej stronie – co w tym dziwnego. A czy Pani Starosta to rozumie, osoba wywodząca się z kręgów nauczycielskich i pełniąca niegdyś w nich funkcje dyrektora szkoły? Która z tych osób ma cel, żeby nie poddać się demokratycznemu procesowi oceny, oceny tych, którzy są najbliżej tych problemów i mają do tego prawo?
Wie Pan, Panie Prezesie – czytał Pan przecież Statut Stowarzyszenia RKW-RKW , gdzie pisze, że my powołujemy między innymi Sąd Koleżeński, do rozpatrywania spraw związanych z wydaleniem /przepraszam za to słowo/ członków np. zalegających ze składkami. Tam jest zaznaczone, że w przypadku nie dostarczenia danej osobie, właściwie uzasadnionej uchwały przez rok czasu – sprawa ta zostaje anulowana, czyli przedawniona. Czy to jest przykład autorytaryzmu, czy wyrozumiałego społecznego podejścia? Czy w przypadku Państwa nie minęły prawie, czy aż, dwa lata? Czy nie macie Państwo sobie nic do zarzucenia w związku z powyższym? Czy Zarząd Stowarzyszenia „Rozwój Bukowiny” nie mógł postąpić w podobny sposób, na mocy np. podjętej w tym celu uchwały? Niech Państwo się uczą na dobrych przykładach.
Zarząd jednak dalej tłumaczy swoje postępowanie, dobrem Stowarzyszenia. Co takiego może grozić Zarządowi Stowarzyszenia, no bo coś musi grozić, skoro są podejmowane takie środki oporu? Zarząd pisze na drugiej stronie pisma : „Insynuacje pana Karcza dotyczące nierzetelności działań Zarządu wyrażające się w oskarżeniach o niespójności przesłanych list osób poddają w wątpliwość jego rzeczową wiedzę na temat dokumentów, którymi się posługuje i które upublicznia. Dołączone przez pana Karcza listy osób adresowane do Katarzyny Urban nigdy nie stanowiły – jak twierdzi pan Karcz – załącznika do uchwały. Być może jest to wynikiem celowych manipulacji ze strony osób trzecich. W tym miejscu pragniemy wyjaśnić Pani Staroście, iż lista 43 osób stanowiąca załącznik do uchwały /sic!/ odzwierciedla ilość osób, których deklaracje stanowiły załącznik do wniosku złożonego podczas zebrania do Zarządu Stowarzyszenia przez prezesa Andrzeja Cyman. – koniec cytatu. Powyższe stwierdzenia dotyczą właśnie decyzji Zarządu – przegłosowanej stosunkiem głosów 4 : 2 – o odmowie przyjęcia tych osób , z takiego powodu, iż pewnie będą one zakłócać pracę Stowarzyszenia. Hmmm, nic z tego nie rozumiem, może ktoś mi pomoże rozwikłać tę zagadkę. Moim zdaniem można to było nazwać prościej, o tak : usunięte osoby głosowałyby – być może, nie tak jak życzyłby sobie Pan Prezes.
Jeszcze jedno, proszę o informację ile Walnych Zebrań Członków odbywa się w czasie jednego roku, żeby postawić zarzut, że pewne osoby nie biorą w ogóle udziału w tych zebraniach. Proszę podać dodatkowo ile osób rocznie płaciło i płaci składki członkowskie w ogóle, na przestrzeni ostatnich lat. Czy są wśród obecnych członków, uznawanych przez Zarząd , osoby, które nie płaciły składek, a nadal są członkami Stowarzyszenia? Czy działanie Zarządu to jest przykład działania na zmęczenie drugiej strony tak, żeby miała już dość pisania do Państwa wszelkich wniosków i pozbawienie rodziców dzieci kontroli nad sposobem prowadzenia opieki nad nimi? Przecież lekceważenie opinii tych osób, to prosta droga do zniechęcenia tej społeczności do społecznych działań integracyjnych we własnym środowisku, a to jest jeden z celów statutowych Stowarzyszenia. To odłożenie przez nich tej sprawy ad acta i wynikająca z tego automatyczna zgoda na Państwa warunki.
I tak ma wyglądać wg Państwa poszanowanie sprawiedliwości ? I tak ma wyglądać odtrąbiony przez Państwa „SUKCES” !? Czy nie za wcześnie? Być może odpowiada Państwu porozumiewanie się drugiej strony z Zarządem wyłącznie pytaniami? Niestety Państwa odpowiedzi nas kompletnie nie zadowalają. My, członkowie Stowarzyszenia RKW-RKW, jako malutki vox populi chcemy przemówić do Państwa rozsądku. Na końcu pisma Zarządu następuje kolejny już powrót do przeszłości, czyli kwestia legalności. Szukajcie, może znajdziecie !?
No to jak, Panie Prezesie, pomożecie ?
Stowarzyszenie Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy