https://www.facebook.com/grzegorzgorskiPL/posts/2098917046950758
To nie my mamy słuchać Bidena,to Biden ma posłuchać nas!
Jeszcze przed słynnym „uporządkowanym wyjściem sił USA z Afganistanu”, Biden i jego administracja w sposób niedwuznaczny dawali do zrozumienia, że zamierzają karać Polskę i jej prezydenta, za – w ich ocenie – zbyt dobre relacje tejże Polski z USA za czasów prezydenta Trumpa. Pomijając na tym miejscu niewyobrażalną wręcz małostkowość w takim podejściu (ale że tak jest w szerszym planie to już dzisiaj wiemy, oglądając „niekończące się pasmo sukcesów” na arenie międzynarodowej Bidena), jest oczywiste, iż chodziło tu o usatysfakcjonowanie oczekiwań środowiska skupionego wokół męża pani Apfellbaum. Ale oszałamiający sukces w Afganistanie spowodował, że Biden’owcy zaczęli mięknąć. Musieli mieć świadomość, iż „pokaz siły w Kabulu” uruchomi niebezpieczne procesy. A w takiej sytuacji, nolens volens lepiej nie drażnić sprawdzonych sojuszników. Po upływie pół roku od tamtej kompromitacji, Biden zrozumiał, że wizyta w Polsce to nie jakaś łaska, tylko zakichany amerykański interes. No cóż – dobre i to.Trzeba jednak mieć świadomość, że przyjmowanie Bidena nie tylko nie powinno, ale wręcz nie może być wydarzeniem, w którym mamy wysłuchać jego mądrości. I się zachwycić, kiedy powie jak wspaniale ogarniamy ukraińskich uchodźców. I wzruszyć się słuchając, o obecności amerykańskich spadochroniarzy. I wreszcie rozczulić się nad więzami jakie nas łączą. Panu Bidenowi trzeba po prostu kilka rzeczy zakomunikować. Twardo i szczerze, bo – jak to już pisałem ileś razy – my miejsca na margines błędu już nie mamy. Dzisiejszy skowyt Miedwiediewa, powinien uzmysłowić wszystkim, że z Rosją jesteśmy już de facto w stanie wojny. I tylko jurgieletnicy będą krzyczeć, że jest inaczej. A skoro tak….1. Polska jako kraj frontowy, ale też klucz do sytuacji europejskiej i jednocześnie jedyny dziś pewny i znaczący sojusznik USA w Europie, nie może być traktowana jako partner handlowy. Innymi słowy, z tej sytuacji wynika również fakt, iż wzmocnienie obecności amerykańskiej w Polsce, czy wzmocnienie materiałowe armii polskiej w amerykański sprzęt nie może już wynikać tylko z dobrej kondycji polskiej gospodarki i naszych możliwości, ale musi również być konsekwencją realnego wsparcia amerykańskiego. Skoro kolaborujący dziś z Rosją Izrael otrzymuje co roku miliardy dolarów pomocy wojskowej, aby utrzymać coraz słabszą obecność amerykańską na Bliskim Wschodzie, to Amerykanie muszą mieć świadomość, iż utrzymanie przez nich pozycji w Europie poprzez Polskę, też musi ich kosztować. My finansować amerykańskiej obecności w Europie nie możemy.2. Obecność amerykańskich sił w Polsce, nie może przybierać formy obecności jednostek powietrzno – desantowych. W przypadku agresji rosyjskiej ich przydatność będzie bardzo ograniczona. 3. Amerykanie muszą postawić w Europie na kraje Międzymorza i wiodącą pozycję Polski ze wsparciem brytyjskim, bo tylko w ten sposób można zapobiec otwartym próbom umeblowania Europy przez konglomerat rosyjsko – niemiecko – francuski.4. W obliczu niemożności podejmowania decyzji przez NATO, w naszym interesie leży wzmocnienie bilateralnej współpracy z USA, a poprzez jej wzmocnienie ustrukturalizowanie współpracy wojskowej Polski, UK, Turcji, Rumunii, i Ukrainy. Ten konglomerat może dyktować warunki gry w Europie i to nie tylko Putinowi.5. Misja pokojowa na Ukrainie zaproponowana przez J. Kaczyńskiego powinna być właśnie misją „koalicji chętnych” – oprócz wymienionych krajów np. Kanady czy Danii. NATO nigdy takie misji nie podejmie.6. Powinniśmy zażądać też „no fly zone” w odległości 100 – 150 km od polskiej granicy. Przede wszystkim dlatego, aby zagwarantować bezpieczeństwo dla transferów humanitarnych w obie strony. Skoro Rosja prowadzi barbarzyńską wojnę, powinna mieś świadomość konsekwencji naruszenia tej strefy, „jako strefy bezpieczeństwa NATO”. To kilka elementów dla agendy polskiej, w spotkaniach z Bidenem. I jeszcze jedno: PAMIĘTAJMY O TYM, ŻE CELE POLITYKI AMERYKAŃSKIEJ WOBEC ROSJI, NIE POKRYWAJĄ SIĘ Z POLSKIMI CELAMI. ZBIEŻNOŚĆ TYCH CELÓW TO PEWNO MNIEJ NIŻ 50%. Zgoda na wszystkie amerykańskie oczekiwania, tylko w niewielkiej części służyć będzie polskim interesom. I o tym trzeba pamiętać.