Stara dzielnica domków jednorodzinnych powoli zmienia się w dzielnicę bloków mieszkaniowych – to scenariusz uskuteczniany od lat w Białymstoku.
Osiedle Bema jest kolejnym, które te zmiany poprzedziła seria pożarów. Na razie bloków jeszcze nie jest dużo, ale to się powoli będzie zmieniać, bo już trwają właściwe postępowania w tej sprawie.
Wiosną 2017 roku mieliśmy w Białymstoku do czynienia z serią pożarów, które wybuchały jeden za drugim w okolicy ulicy Mikołaja Kopernika i Angielskiej. Paliły się przede wszystkim pustostany, które nie miały nawet dociągniętego prądu, ani w zasadzie niczego, od czego mógłby pojawić się ogień.
Strażacy przyjeżdżali w to miejsce wielokrotnie gasić lub dogaszać płonące nieruchomości, kiedy okoliczni mieszkańcy apelowali do prezydenta Białegostoku o zainstalowanie monitoringu. Bo ten pozwoliłby szybciej znaleźć sprawcę lub sprawców podpaleń.
Prezydent nie przychylił się do prośby mieszkańców, ale na miejscu pojawiły się patrole straży miejskiej. Z tym, że strażnicy miejscy przyjeżdżali służbowymi autami, a nie „po cywilu”, aby nie płoszyć potencjalnego sprawcy podpaleń.
Mieszkańcy musieli wziąć sprawy w swoje ręce i zorganizowali własne patrole. Pożary wówczas zakończyły się na około dwa lata. Bo ostatni pożar, który wybuchł u zbiegu ulicy Kopernika i Angielskiej, strażacy gasili wiosną ubiegłego roku, w kwietniu.
Ale warto przypomnieć, że od samego początku nie tylko ludzie mieszkający w drewnianych domach mówili, że pożary nie są przypadkiem, bo zapewne w tym miejscu zaczną wyrastać bloki mieszkaniowe.
Podobnego zdania było wielu białostoczan, mieszkających nawet dość daleko od tego miejsca. Bo podobne sceny oglądaliśmy wielokrotnie na osiedlu Bojary, które z dzielnicy domków jednorodzinnych stały się blokowiskiem.
Czy tak jest i w tym przypadku? Ależ oczywiście. Urząd Miejski w Białymstoku prowadzi postępowanie – na razie o wydanie decyzji środowiskowej, która pozwoli ubiegać się o właściwą decyzję o pozwoleniu na budowę bloków mieszkaniowych wielorodzinnych. Taka informacja znajduje się bowiem w Biuletynie Informacji Publicznej. Została zamieszczona zaledwie kilka dni temu.
„(…) zawiadamia się strony postępowania, że zostały skompletowane akta sprawy dotyczące toczącego się postępowania administracyjnego zmierzającego do wydania decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach przedsięwzięcia dla polegającego na: budowie zespołu budynków mieszkalnych, wielorodzinnych z garażami i lokalami handlowo – usługowo – biurowymi wraz z zagospodarowaniem terenu tj.: infrastrukturą techniczną i towarzyszącą, budowlami towarzyszącymi i układem komunikacyjnym, na nieruchomości położonej w Białymstoku, przy ul. Mikołaja Kopernika, Gen. Józefa Bema i Angielskiej”
– czytamy w obwieszczeniu.
Trudno jakoś przyjąć do wiadomości, że jest to przypadek, bo takie przypadki zdarzają się w Białymstoku od wielu lat, a sprawców podpaleń nigdy nie znaleziono.
W niektórych przypadkach pojawiały się informacje, że przed powstaniem bloków mieszkaniowych, pożary budynków drewnianych, głównie starych domów, były samozapłonami. Nawet w takich sytuacjach, w których nie było kompletnie niczego, co mogłoby wywołać taki samozapłon.
W taki sposób znika stara, zabytkowa tkanka Białegostoku, a w jej miejsce pojawiają się kolejne bloki w dobrych lokalizacjach, prawie w ścisłym centrum miasta. Schemat jest taki sam od lat i nie tylko na Bojarach, czy obecnie na Bema.
Bloków mieszkaniowych powstało sporo także w innych miejscach, nawet dalej od centrum miasta, gdzie wcześniej paliły się stare budynki. A skoro było do tej pory przyzwolenie i brak winnych, proceder pewnie będzie uskuteczniany w kolejnych latach.
Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska
Oprac. Es.
- Źródło: ddb24.pl
- Foto: Marcin Iliaszuk