Wraz z lansowaną „jakością życia” – jako imperatywem (nakazem) zrównoważonego rozwoju – bioetycy i psychiatrzy prześcigają się w uzasadnianiu konieczności upowszechnienia eutanazji, czyli uśmiercania ludzi, których życie może być nie dość „satysfakcjonujące.” (sic!)
W najnowszym artykule pt. „Counting the Cost of of Denying Assisted Dying” (Szacując koszty odmowy wspomaganego samobójstwa) zamieszczonym w „Clinical Ethics”, akademicki bioetyk i profesor zarządzania biznesem podaje argumenty ekonomiczne przemawiające za upowszechnieniem tzw. wspomaganego samobójstwa. Co prawda w artykule zamieszczonym w fachowej prasie wskazuje się, że proponowane i bronione trzy ekonomiczne argumenty za dopuszczeniem eutanazji „nie mają na celu uzasadnienia legalizacji wspomaganego samobójstwa”, lecz „są to raczej argumenty uzupełniające, których nie należy lekceważyć, rozważając etyczność wspomaganego samobójstwa”.
David Shaw i Alec Morton przekonują, że za upowszechnieniem eutanazji przemawia to, iż pacjenci mogą uniknąć „negatywnych lat życia”, które nie przekładają się na „jakość” życia. Eutanazja umożliwia uniknięcie cierpienia. Drugi argument dotyczy tego, że „zasoby konsumowane przez pacjentów, którym odmawia się wspomaganego samobójstwa, można by zamiast tego wykorzystać do zapewnienia dodatkowych (pozytywnych) lat życia skorygowanych o jakość życia dla pacjentów w innym miejscu w systemie opieki zdrowotnej, którzy chcą kontynuować życie i poprawić swoją jakość życia”.
Trzecim argumentem jest to, iż „dawstwo narządów może w tym kontekście stanowić dodatkowe potencjalne źródło lat życia skorygowanych o jakość”. Autorzy zastrzegli, że przedstawili także kontrargumenty wobec kilku swoich tez. „Podsumowując, skumulowane unikanie negatywnych lat życia skorygowanych o jakość i wzrost w pozytywnych latach życia skorygowanych o jakość sugeruje, że zezwolenie na wspomagane samobójstwo przyniosłoby znaczne korzyści zarówno małej populacji, która chce wspomaganego samobójstwa czy eutanazji, jak i większej populacji ogólnej. Dlatego odmawianie wspomaganego umierania jest sytuacją, w której wszyscy pacjenci przegrywają” – puentują.
Warto zaznaczyć, że autorzy artykułu naukowego odwołują się do fachowej terminologii, stosując pojęcie QALY. Jest to skrót z języka angielskiego określenia quality-adjusted life year, czyli wskaźnika stanu zdrowia osoby lub grupy, wyrażającego długość życia skorygowaną o jego jakość. Obecnie jest to jeden ze sposobów szacowania użyteczności procedur opieki zdrowotnej i systemu ochrony zdrowia. Jak pokazała obecna pandemia, w krajach nawet katolickich (Hiszpania, Wochy), to dominujący miernik, decydujący o tym, komu należy podać respirator, a komu go odmówić. Bierze się w nim pod uwagę liczbę lat życia po zastosowaniu danej interwencji medycznej oraz jaka będzie jakość życia po tej interwencji w skali od 0 do 1. Mnoży się oba współczynniki. Istotne jest oszacowanie, jak długo dany człowiek będzie mógł przeżyć po zastosowaniu danej procedury i czy będzie to „satysfakcjonujące” życie. W przypadku satysfakcji z życia bierze się pod uwagę stan zdrowia „psychospołeczny oraz socjologiczny”. Na przykład pyta się pacjenta na ile lat życia w pełnym zdrowiu zamieniłby 10 lat życia przy obecnym stanie zdrowia.
Menedżerowie kierujący zakładami opieki zdrowotnej biorą pod uwagę ten wskaźnik, by „ciąć” koszty funkcjonowania zakładów medycznych i podnosić ich efektywność (analiza CEA cost-effectivness analysis). Ekonomiści dysponują dodatkowym współczynnikiem użyteczności kosztów ICUR (incremental cost-utility ratio).
Wskaźnik QALY nie uznaje godności każdej osoby ludzkiej, lecz uprzywilejowuje osoby pełnosprawne i zdrowe. Względy utylitarne – zdaniem autorów opracowania – winny decydować o umożliwieniu zabijania chorych, chorych psychicznie, osób starszych i niepełnosprawnych. Stosowanie bowiem eutanazji/wspomaganego samobójstwa to –wg nich – „oszczędzania zasobów medycznych”. „Korzyści QALY z dopuszczenia wspomaganego samobójstwa są już znaczące, nawet jeśli weźmiemy pod uwagę tylko pacjentów, którym pomaga się umrzeć. Ale możliwe są dalsze zyski QALY, ponieważ odmowa dostępu do wspomaganego umierania oznacza, że pacjenci pozostają przy życiu (wbrew ich życzeniom), co często może wymagać znacznego zużycia zasobów. Na przykład pacjent, który cierpi z powodu raka z przewidywaną długością życia około dwóch lat, będzie nadal wymagał leków przeciwbólowych i wsparcia ze strony personelu klinicznego, a także opiekunów przez te dwa lata. Dla każdego takiego pacjenta legalizacja wspomaganego samobójstwa pozwoliłaby uniknąć marnowania zasobów” (sic!) – czytamy.
Autorzy wyjaśniają, że także są oczywiste korzyści QALY z dostępu do organów od takich pacjentów. „Dowody z Belgii sugerują, że 10 proc. osób, które uzyskały dostęp do eutanazji może oddać co najmniej jeden narząd. Nawet jeśli tylko 5 proc. osób chcących eutanazji jest w stanie w ten sposób oddać swoje narządy, prowadzi to do uzyskania 12 dodatkowych punktów QALY z przeszczepu (pamiętając, że można udostępnić więcej niż jeden narząd), korzyści mogą być znaczne: 14 572 QALY w scenariuszu optymalnym i 1457 QALY w scenariuszu pesymistycznym” – czytamy.
Inni uczeni, psychiatrzy również z Kanady przekonują, że odmowa eutanazji dla osób chorych psychicznie stanowi „dyskryminację”. Kanadyjskie Towarzystwo Psychiatryczne (CPA) wezwało rząd, aby nie „dyskryminował” osób chorych psychicznie, zakazując im „prawa do wspomaganego samobójstwa”. „Pacjenci z chorobą psychiczną nie powinni być dyskryminowani wyłącznie ze względu na swoją niepełnosprawność i powinni mieć dostępne takie same opcje dotyczące MAiD [pomoc medyczna w przypadku śmierci, tj. eutanazja], jakie są dostępne dla wszystkich pacjentów” – napisano w oświadczeniu. Dodano, że nie powinno się pozwalać na osobiste opinie lub stronniczość w przypadku wyrażania lub odmowy zgody na eutanazję. „Podczas gdy psychiatrzy mogą nie brać udziału w świadczeniu MAiD, pacjenci wnioskujący o MAiD muszą otrzymać informacje dotyczące dostępnych zasobów MAiD i procesu kierowania na nie” – napisano. I dalej: „CPA będzie nadal chroniła prawa i interesy pacjentów ze schorzeniami psychicznymi, ze szczególnym uwzględnieniem kwestii zdolności decyzyjnej, świadomej zgody i nieodwracalnych warunków w ustawodawstwie i zmieniającym się krajobrazie MAiD. CPA będzie opowiadać się za włączeniem odpowiednich zabezpieczeń do procesów, protokołów, procedur i przepisów dotyczących dostarczania MAiD” – czytamy.
Dopuszczenie i upowszechnienie eutanazji/wspomaganego samobójstwa, to naturalna konsekwencja realizacji programu zrównoważonego rozwoju, który jest łączony wprost z „jakością życia” społeczności. Chociaż nie wszyscy ludzie postrzegają „jakość życia” w ten sam sposób, to w przypadku jego oceniania w statystykach organizacji pozarządowych i poszczególnych krajów, realizujących program zrównoważonego rozwoju bierze się pod uwagę przy ocenianiu „jakości życia:” dostępność zatrudnienia, poziom bezdomności, a nawet przestępczości oraz zanieczyszczenie środowiska.
Wielu powinno uzmysłowić sobie, że „jakość życia jest celem nadrzędnym zrównoważonego rozwoju”. I składa się na nią m.in.: stan środowiska naturalnego, bogactwo materialne, zdrowie i bezpieczeństwo zarówno w wymiarze zdrowotnym, jak i w aspekcie utraty mienia (np. obawy związane z klęskami żywiołowymi, utratą zasobów finansowych). Ocenia się wreszcie stan stosunków międzyludzkich (patrz. definicja Marty Kusterka-Jefmańskiej).
W najbliższych latach ze względu na ogromne zadłużenie państw i niewydolne systemy opieki zdrowotnej możemy się spodziewać upowszechnienia „rozwiązań” cywilizacji śmierci, o ile w porę nie zareaguje się na lansowane zbrodnicze zabiegi aborcji, czy eutanazji, przedstawiane jako „zwykłe procedury medyczne”. W tym roku zaplanowano kilka szczytów World Health Summit, podczas których lansowane będą tego typu „rozwiązania”.
Źródło: jounrals.sagepub.com., nationalreview.com., sustainable-environment.org.uk., ejournals.eu, wikipedia.org.
Agnieszka Stelmach
Za: Pch24