Antypolska kampania nienawiści, mająca wykreować fałszywy wizerunek Polaków jako zbrodniarzy mordując Żydów podczas II wojny światowej, to nie tylko brednie wygadywane przez rosyjskich czy żydowskich degeneratów. Również w Polsce pojawiają się publikacje prowokujące do pogardy wobec Polski i Polaków.
Celem tej antypolskiej pogardy jest stworzenie legendy operacyjnej, która pozwoli uzasadnić odebranie Polakom całej własności, jak to planują środowiska żydowskie w ramach 447, i uczynienie z naszego narodu niewolników. Taką operację uzasadniania sowieckiej okupacji ziem polskich przeprowadziła Moskwa, np. realizując pogrom kielecki.
Na lewicowym portalu ”Krytyka Polityczna” ukazał się artykuł „Weźcie ich na zabicie” autorstwa Pauliny Małochleb (krytyczki i badaczki literatury, sekretarki Nagrody im. Wisławy Szymborskiej), w którym opisane zostały dwie nowe (krytyczne wobec naszego narodu) publikacje wydane w naszym kraju. Pierwszą z nich są „Płuczki” Pawła P. Reszki a „Drzazga” Mirosława Tryczyka.
Obie te publikacje łączy „pamięć obojętności na żydowską śmierć, ale też księgowa skrupulatność autorów, którzy próbują ustalić, w jakiej mierze wzbogaciliśmy się na Holokauście: ile złota wydobyto z dołów w Treblince i co z nim zrobiono, jaki majątek przejęto w wyniku pogromów, kto na tym skorzystał i dlaczego teraz – po 80 latach – nikt we wsi nie chce o tym mówić”.
Nowo wydane książki opisują to, jak rzekomo „Polacy korzystali finansowo na Holokauście. W ”Płuczkach” […] są tylko Polacy, którzy przegrzebują pola otaczające zlikwidowane obozy zagłady, poszukując złota w popiołach i zwęglonych ciałach. Szukają ich aż do lat 80. […]. Z kolei w ”Drzazdze” Mirosława Tryczyka opowieść dotyczy przebiegu pogromów, jakie Polacy urządzali Żydom, i grabienia żydowskiego mienia”.
Według autorów nowo wydanych publikacji Polacy to degeneraci – „pieniądze uzyskane ze sprzedaży wyrwanych koron zębowych” wydali „na sfinansowanie wesel, grę w karty, ale przede wszystkim na wódkę. Część gospodarzy kładzie dachy, część kupuje zwierzęta hodowlane (często okazują się kradzione), ale większość kawalerów traktuje „chodzenie na Kozielsko” jako sposób na uzyskanie łatwych pieniędzy, najmniejszy możliwy wysiłek. Większość z nich jest bezrobotna, a złoto przepija”.
Z publikacji czytelnicy się dowiedzą, że Polacy pilnowali, „by w pogromie ginęli najzamożniejsi Żydzi, bo zależy im na przejęciu przede wszystkim ich majątków”, „dziewcząt żydowskich” używali „do pracy w polu lub gospodarstwie, dopiero potem wysyła je na śmierć”, kradli Żydom „odzież i biżuterię, wyposażenie warsztatów, sprzęty domowe, […] parcele”. Autorzy książek twierdzą, że Polacy swoje majątki zbudowali na krzywdzie żydowskiej.
Publicystka lewicowego portalu opisując w tonie pochwał i akceptacji antypolskie książki przytacza opowieść o tym, jak Polak wymordował Żydów, których ukrywałby zagarnąć ich własność, a teraz jada posiłki tylko za pomocą sztućców z wygrawerowaną swastyką. Moim zdaniem dla lepszego antypolskiego efektu takie antypolskie opowieści powinny zawierać wątki o tym, że katastrofę klimatyczną spowodowali Polacy, paląc Żydami w piecach, by księża katoliccy mogli w ciepłych izbach gwałcić dzieci przy dźwiękach nazistowskich marszy nadawanych przez ”Radio Maryja”.
Według relacji lewicowej publicystki książki mają się opierać na raportach milicyjnych i wspomnieniach świadków zbrodni, którzy po latach wspominają jak Polacy (rodzice, partyzanci, chłopi) ,sadystycznie mordowali Żydów.
W opinii publicystki z lewicowego portalu „Reszka i Tryczyk […] starają się uświadomić czytelnikom duszną atmosferę małych miasteczek, w których odmowa udziału w stadnych zachowaniach traktowana była jako wykroczenie przeciwko wspólnocie”. Opisywane publikacje mają dotyczyć „obojętności polskiego społeczeństwa prowadzonego przez Kościół ku grzechowi”.
Według lewicowej publicystki „oba reportaże są zaś bardzo niewygodne, bo skupiają się na polskiej społeczności, na milczeniu księży; nie ma tu złych nazistów i komunistów, których można by było dla wygody obarczyć odpowiedzialnością za zdemoralizowanie Polaków. Pogromy są za to logiczną kontynuacją polityki narodowej i antysemickiej z dwudziestolecia, grzebanie zaś w ciałach – wyrazem indyferentyzmu religijnego (słabo przykrytego deklaratywnym katolicyzmem)”.
Z relacji autorki artykułu wynika, że obie prace kreślą obraz, według którego wręcz wszyscy Polacy byli zaangażowanie w zbrodnie na Żydach, sprawcy do dziś nie mają wyrzutów sumienia, a ich dzieci i wnuki (poubierane w patriotyczne koszulki) nie chcą ujawnienia prawdy. Wszystko z chciwości.
W opinii lewicowej publicystki „za patronów obu tych książek można uznać Jana Tomasza Grossa, który swoimi esejami historycznymi wywołał narodową gorączkę, Annę Bikont, ale też Marcina Kąckiego, którzy w konwencji reporterskiej opowiadali wcześniej o polskim antysemityzmie”.