Pracownicy Urzędu Morskiego w Słupsku muszą pogodzić się z jego przyszłą likwidacją. Nadzieja na odwołanie decyzji resortu gospodarki morskiej, po spotkaniu komisji senackiej „umarła ostatnia”. Akcja protestacyjna mającą wykazać wagę działania urzędu dla wybrzeża, zakończyła się fiaskiem. Argumenty, że urzędy w Gdyni i Szczecinie nie zajmą się należycie ochroną brzegów morskich, że utrudnione i wydłużone zostanie postępowanie administracyjne dotyczące pozwoleń na budowę, które trzeba konsultować w ciągu 14 dni z właściwym dyrektorem urzędu morskiego, czy też, że spowoduje to duże utrudnienia wspieranej środkami unijnymi, budowy portu w Ustce wartej 187 mln zł, nie trafiły do przekonania osobom decyzyjnym w tej sprawie. Liczy się ekonomika wydatkowania pieniędzy publicznych. Urząd ma zniknąć z administracyjnej mapy Polski już z dniem 1 kwietnia i nie jest to żart. Jego dotychczasowe zadania przejmą urzędy w Gdyni i Szczecinie. Starosta poprosił w imieniu pracowników Urzędu Morskiego w Słupsku i mieszkańców wybrzeża o więcej czasu na reorganizację działania ośrodków. Wyraził obawy o proces powstania w tak krótkim czasie delegatur urzędów z Gdyni i Szczecina, mających zastąpić słupski urząd. Do tej pory bowiem nie wiadomo jaka będzie ich lokalizacja i kto z obecnych pracowników znajdzie w nich zatrudnienie. Związki zawodowe z powodu braku konkretnych ustaleń obawiają się czy obietnice dalszego zatrudnienia wszystkich dotychczasowych 289 pracowników są realne do spełnienia. Pracownicy boją się utraty pracy lub konieczności dojazdów do Gdyni lub Szczecina w razie jej zachowania. Centralizacja urzędów i powołanie terenowych delegatur to sposób rządzących na cięcie wydatków z kasy państwa. Podobno o efektywności urzędu i jego dostępności dla szarego obywatela nie świadczy już dobra lokalizacja. Wszystko przecież załatwi szybko i pomyślnie e-Urząd.
Na podstawie gp24.pl