Rodzice dzieci, ze żłobka Fair Play przy ul. Szpitalnej w Oświęcimiu są przerażeni tym, czego się dowiedzieli. W czwartek część z nich zobaczyła filmiki, na których – według ich relacji – widać, że dzieci były maltretowane. Wśród nich dwoje niepełnosprawnych maluchów.
O podejrzeniu karygodnych zachowań wśród personelu najpierw dowiedziała się mała grupka rodziców. Przez kilka dni trzymali to w tajemnicy, by zebrać dowody. Potem powiadomili o sprawie policję, a wczoraj innych rodziców – tych, z którymi udało im się skontaktować. Pokazali im filmiki.
W piątek rano rodzice, w grupie ok. 20 osób, przyszli do żłobka, by zabrać rzeczy swoich dzieci. Informowali o tym, co się tu działo innych rodziców, którzy pod placówkę podjeżdżali ze swoimi maluchami.
Część z nich miała łzy w oczach, gdy w szczegółach dowiadywali się, co działo się w tej placówce. Było dużo emocji, ale bez agresji.
Właścicielka przedszkola tłumaczyła im, że nie miała o niczym pojęcia. Przekonywała, że problem dotyczy tylko jednej z pracownic, niedawno zatrudnionej. Jednocześnie postanowiła tymczasowo zawiesić działalność żłobka Fair Play w Oświęcimiu.
Zachowania dzieci niepokoiły rodziców
Wcześniej rodzice mogli się tylko domyślać, że ich dzieciom dzieje się krzywda. – Byliśmy przez cały czas zapewniani, że wszystko jest w porządku – mówi Anna Guzik, mama jednego z maluszków.
– Gdy któregoś dnia odbierałam synka z rozbitymi ząbkami, usłyszałam, że spadł na podłogę, gdy leżał na koledze. Teraz mogę tylko domyślać się, że było inaczej
– dodaje. Wg. relacji kobiety na jednym z filmików widać, jak opiekunka bierze go pod pachę i rzuca w kąt sali.
Jest to tym bardziej bulwersujące, że ten 3,5-latek to jedno z niepełnosprawnych dzieci. Ma bardzo duże problemy z oczami. Przeszedł już 10 operacji oczu oraz trzy dotyczące nóg. Musi unikać wszelakich wstrząsów.
Chłopczyk, wracając ze żłobka, miał siniaki na całym ciele. Początkowo także sądziła, że sam gdzieś się poobijał. – Rzecz w tym, że gdy trzy tygodnie nie chodził do żłobka, to ich nie było – podkreśla z bólem pani Anna.
Rodziców zaniepokoiły bardzo nerwowe reakcje, wręcz strach dzieci w drodze do żłobka czy po powrocie. – Córka płakała, łatwo się denerwowała, chciała tylko pić, bo jak się potem dowiedzieliśmy, picie było nagrodą – opowiada Urszula Kamecka-Gasidło, mama dwuletniej dziewczynki.
Rodzice zaczęli dociekać, co się dzieje.
– Takie malutkie dzieci niewiele są w stanie same powiedzieć
– zaznacza inna z matek.
Rodzice twierdzą, że część zabawek, którymi się bawiły, pochodziły od bezdomnego, który znajdował je na śmietnikach. Jak im tłumaczył personel, miały zostać „wyparzone” zanim trafiły do rąk dzieci. – Ale po co je od niego brali? – pytają bezradnie.
Nie było także zagwarantowanej właściwej opieki. Brakowało na przykład nauczycielek wspomagających dla dzieci niepełnosprawnych, chociaż placówka otrzymywała w związku z tym dodatkową dotację. Łącznie w oddziale żłobkowym było 13 dzieci.
Część tych bulwersujących praktyk udało się nagrać
Monitoring z placówki oraz od innych osób zabezpieczyła już oświęcimska policja, która podjęła czynności w tej sprawie. Rodzice złożyli zawiadomienie o nieprawidłowościach dotyczących opieki nad małoletnimi 30 grudnia. Mają już własnego prawnika.
Właścicielka placówki, która na zasadach franczyzy prowadzi żłobek z przedszkolem Fair Play w Oświęcimiu (to duża sieć, m.in. z palcówkami na Krakowie i na Śląsku) także rano zjawiła się w placówce. – Nie miałam do tej pory o niczym pojęcia. Sama jestem tym zaszokowana. Problem związany jest faktycznie tylko z jedną z pracownic – przekonuje właścicielka. – Gdybym tylko dostała jakikolwiek sygnał, natychmiast bym zareagowała – dodaje.
Jej zdaniem, placówka cieszyła się dobrą opinią, obdarzyła swoich pracowników zaufaniem i nie przypuszczała, że może tutaj dochodzić do takich sytuacji.
Przyznaje, że ostatnio po urodzeniu dziecka rzadziej bywała w oświęcimskiej placówce. – Trudno przecież, żebym po kilka godzin dziennie spędzała na przeglądaniu monitoringu – mówi. Sprawia wrażenie szczerze zatroskanej.
Rodzice nie dają wiary jej słowom. – Przecież menedżerem jest tutaj jej matka – denerwują się rodzice maluchów. Jak podkreślają, wcale nie chodzi o jedną opiekunkę, która źle traktowała ich dzieci. – Na nagraniach, czyli filmach i tych z dyktafonu, są dwie kobiety, które maltretowały nasze dzieci.
AUTOR: BOGUSŁAW KWIECIEŃ, MAŁGORZATA GLEŃ