Jak można było się spodziewać, większość radnych Koalicji Obywatelskiej podniosła ręce za wyrzuceniem de facto majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszko” z przestrzeni publicznej Białegostoku. Nie przekonały ich argumenty ani historyczne, ani to, że już kilka lat temu został wyniesiony do rangi bohatera narodowego przez Sejm Rzeczypospolitej Polskiej.
Na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta w tym roku radni Koalicji Obywatelskiej zdecydowali o skierowaniu skargi do sądu na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody podlaskiego. Rozstrzygnięcie to dotyczyło stwierdzenia nieważności uchwały, przyjętej również głosami wyłącznie Koalicji Obywatelskiej jesienią tego roku, o wyrzuceniu z przestrzeni publicznej majora Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”. Postanowili bowiem zmienić nazwę ulicy, której jest on patronem – na ulicę Podlaską. Wojewoda w swoim rozstrzygnięciu nadzorczym stwierdził rażące naruszenie prawa przy jej podejmowaniu i wskazał dodatkowo szereg innych błędów formalnych i prawnych, które przemawiały za stwierdzeniem nieważności takiej uchwały.
Radni POKO jednak nie odpuścili w sprawie Łupaszki. Przekładano kilkukrotnie głosowanie, ale ostatecznie 23 grudnia 2019 roku większość radnych tego klubu zdecydowała się przesłać skargę do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody podlaskiego. Nie pomogła obecność na sali obrad potomków i spadkobierców dzieła żołnierzy podziemia niepodległościowego, ani takie głosy, jakie padły tuż przed głosowaniem.
– Wydaje się, że blisko 30 lat po tym jak z Polski wyjechały czołgi sowieckie to nie będziemy musieli rozmawiać o takich sprawach. A jednak jakieś demony snują się po naszej Ojczyźnie. Jak to jest możliwe? Zadaję pytanie, jeżeli Łupaszko Zygmunt Szendzielarz nie jest bohaterem godnym w istnieniu w przestrzeni publicznej to kto tym bohaterem jest? – zwracał się do radnych Mieczysław Korzeniowski ze Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych.
– Chcę jasno powiedzieć, że dla mnie Łupaszko należy do panteonu polskich bohaterów narodowych. To dzięki jego niezłomnej postawie na Wileńszczyźnie nie nastąpiły mordy, które nastąpiły na Lubelszczyźnie i na Wołyniu – to słowa radnego Platformy Obywatelskiej Marcina Moskwy, który jak się później okazało wstrzymał się ostatecznie od głosu razem z radną swojej partii Jowitą Chudzik.
Ale to nie wystarczyło, aby powstrzymać swoich kolegów i koleżanki klubowe do refleksji i przynajmniej uszanowania polskiej historii oraz dorobku bohatera narodowego. Z tym ewidentny problem miał radny Stefan Nikiciuk, który przedstawiając projekt uchwały mówił o decyzji wojewody białostockiego, który owszem istniał, ale w czasach Polski ludowej i jeszcze kilka lat po upadku systemu, do czasu, aż nie wprowadzono nowego porządku administracyjnego, dzięki któremu taki między innymi radny Nikiciuk miał w ogóle szansę zostać radnym.
– Hańba! Jeśli radni, którzy de facto głosowali za wyrzuceniem majora Szendzielarza z przestrzeni publicznej, nie czują bliskości z Polską, ani jej dorobkiem historycznym, nie powinni w żadnych gremiach reprezentować obywateli Polski. Radni powinni wiedzieć, że „Kto sieje wiatr zbiera burze” i zapewne ta burza ich nie minie. Takim postępowaniem pretendują do tego, aby najpierw zapisać się na czarno, a później całkowicie zniknąć z kart historii białostockiego samorządu – skomentował głosowanie szef klubu radnych Prawa i Sprawiedliwości, którzy w całości głosowali przeciwko kierowaniu skargi do WSA na rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody podlaskiego w sprawie ulicy Łupaszki.
Radni POKO przed świętami Bożego Narodzenia „obdarowali” żyjących mieszkańców Białegostoku ogromnymi podwyżkami między innymi za bilety komunikacji miejskiej oraz odbiór odpadów. Swój „prezent” dostał także nieżyjący Zygmunt Szendzielarz, który mimo swoich dokonań i poświęcenia nie zasłużył na miano bohatera w oczach większości radnych POKO.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Źródło: ddb24.pl