ZARYS problematyki manipulacji i fałszerstw wyborczych dzięki PKW 2019

Aktualizacja 01.10.2019

FIKCJA i MATRIX WOLNYCH WYBORÓW W POLSCE POOKRĄGŁOSTOŁOWEJ A.D. 2019

Zarys problematyki manipulacji i fałszerstw wyborczych możliwych dzięki uchwałom PKW

Prezentujemy zarys częściowy problematyki manipulacji i fałszerstw wyborczych, umożliwionych przez braki w Kodeksie Wyborczym oraz przez zamierzone działania Państwowej Komisji Wyborczej (PKW).

Przyjmujemy dwa podstawowe założenia:

  1. Wybory samorządowe w 2018 i do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku były tylko poligonem do przetestowania nowych sposobów fałszowania wyborów, które na masową skalę będą wykorzystane dopiero w najważniejszych wyborach, czyli do parlamentu krajowego.
  2. Wybory wygrywają ci, którzy mają dostęp do baz danych, dysponują odpowiednią infrastrukturą i zmotywowanymi kadrami.

Poniżej zaś przedstawiamy konkretne spostrzeżenia, wynikające z analizy dotychczasowej praktyki wyborczej, której nie zdołał uleczyć nowy Kodeks Wyborczy (nie są to wszystkie ważne kwestie):

1. Fikcyjność przejrzystości hierarchicznej struktury komisji wyborczych organizujących wybory, liczących głosy i ogłaszających wynik wyborczy

Jedynie najniższa struktura (Obwodowa Komisja Wyborcza) w wielopiętrowej strukturze komisji wyborczych zaangażowanych w cały proces wyborczy jest pod kontrolą obywatelską oraz podlega czynnym i wolnym decyzjom komitetów wyborczych, które mogą do składu tych OKW kierować swych przedstawicieli. Ci przedstawiciele osobiście i realnie uczestniczą w pracach tych komisji wyborczych i mogą przez cały czas od wewnątrz kontrolować ich działania. OKW składają się ze zwykłych obywateli, wybierają swych przewodniczących i ich zastępców poprzez wolne wybory przeprowadzone we własnym gronie.

Każda struktura powyżej OKW, mimo że powinna i mogłaby być wyłaniana tak samo jak struktura najniższa, nie podlega już wyborom ze strony obywateli, nie podlega też komitetom wyborczym, które nie mają prawa delegowania do realnej pracy w ich składzie swych przedstawicieli. Nawet jeśli wymagałoby to spełnienia jakichś specjalnych kwalifikacji przez kandydata do takiej wyższej struktury, to przecież komitety wyborcze stać by było na wskazanie takich obywateli spośród narodu liczącego dziesiątki milionów osób i na pewno znalazłyby się wśród nich osoby górujące kwalifikacjami moralnymi i zawodowymi nad skorumpowaną kastą sędziowską, która okrągłostołowym prawem kaduka okupuje wyższe struktury komisji wyborczych. Jeśli nawet jakiś sędzia miałby ewentualnie uczestniczyć w pracach jakiejkolwiek komisji wyborczej jakiegokolwiek szczebla, to powinny o tym decydować komitety wyborcze, badając wcześniej, czy spełnia on elementarne zasady uczciwości. Sędziowie w ogóle nie są potrzebni do tej zwykłej czynności, jaką jest zbiorcze podliczanie głosów ze szczebla regionalnego/niższego, by przekazać je wyżej i wyżej, aż do szczebla centralnego. Nie mamy tu do czynienia z niczym skomplikowanym, jest to zwykła czynność arytmetyczna wymagająca znajomości Kodeksu Wyborczego.

Delegowanie mężów zaufania lub innego rodzaju przedstawicieli komitetów wyborczych do komisji wyborczych wyższego szczebla jest pozbawione jakiegokolwiek sensu w sytuacji, gdy nie wpuszcza się takich osób do pomieszczeń z podliczającymi wyniki komputerami, nie ma możliwości skontrolowania serwerów, sprzętu, oprogramowania przed i podczas pracy, a także, gdy nakazuje się tym „przedstawicielom” obserwowanie prac komisji wyższego szczebla z pozycji osoby przesiadującej na korytarzu komisji. Ponadto praca komisji wyższego szczebla trwa wiele dni, dotyczy większych zespołów ludzi i kontrolowanie jej przez jedną osobę jest niemożliwe. Gdyby te komisje wyższego szczebla składały się z członków wyłanianych przez różne i konkurujące ze sobą oraz zainteresowane kontrolą komitety wyborcze, wtedy, na wzór OKW, powstałaby struktura wewnętrznej i obywatelskiej kontroli nie podlegającej czynnikom rządzącym lub czynnikom jednej kasty zawodowej.

2. Fikcyjność suwerenności i transparentności PKW

Państwowa Komisja Wyborcza oraz Krajowe Biuro Wyborcze, jako podmioty najwyżej postawione w hierarchii komisji wyborczych, znajdują się w pomieszczeniach należących do władzy wykonawczej i od tej władzy wynajmowanych (konkretnie są to pomieszczenia Prezydenta). Nie są w żaden sposób oddzielone, a pokoje sędziów PKW sąsiadują wręcz na przemian z pokojami Kancelarii Prezydenta. Powoduje to oczywiste pytania o bezstronność sędziów oraz o to, jak takie sąsiedztwo może wpływać na PKW i KBW podczas wyborów prezydenckich i nie tylko prezydenckich. Oczywiste jest, że siedziba PKW i KBW powinna być suwerenna i oddalona od wszelkich budynków należących do władzy ustawodawczej, wykonawczej czy sądowniczej.

Skład PKW  także powinien (przynajmniej w zdecydowanie większej części niż połowa) pochodzić z delegowanych do jej czynnych prac przedstawicieli komitetów wyborczych, które w danych wyborach uczestniczą. Tymczasem skład PKW jest hermetycznie zamknięty, a jakakolwiek (przed wyborami, podczas wyborów i po wyborach) kontrola zewnętrzna – zupełnie niemożliwa.

3. Fikcyjność uzyskiwania poparcia obywateli podczas zbierania i sprawdzania list osób popierających Komitety wyborcze i kandydatów na listach

Okręgowe Komisje Wyborcze składające się z sędziów, a więc spośród współcześnie najbardziej skorumpowanej kasty, stosują dowolność interpretacji zapisu o czytelności przedstawionych przez komitety wyborcze formularzy z danymi, zebranych podpisów poparcia – sformułowanie dotyczące „nieczytelności” zapisów na formularzach jest określeniem subiektywnym, umożliwiającym sędziom manipulacje i wywieranie nacisku na komitety wyborcze. O tym, czy dany zapis jest prawidłowy, powinno decydować to, czy po wpisaniu danych i PESEL-u obywatela popierającego dany Komitet Wyborczy można ustalić poprawność zapisu, biorąc pod uwagę chociażby to, iż charakter pisma osób starszych (ze względu na wiek) lub lekarzy (specyfika zawodu) czasami może być mniej czytelny, a przecież tych osób nie wolno wykluczać z życia publicznego i pozbawiać możliwości korzystania z prawa wyborczego polegającego na poparciu jakiegoś komitetu wyborczego. To Okręgowa KW musi udowodnić, iż dany wpis jest fałszywy, a nie, że jest na pierwszy rzut oka trudny do odczytania – po to jest system PESEL, by potwierdzić, że dany obywatel faktycznie skorzystał ze swego prawa poparcia jakiegoś komitetu wyborczego. Okręgowe KW, nagminnie i bezpodstawnie łamiąc to prawo, odmawiają rejestracji kandydatów, którzy na swych listach mają faktycznie istniejące osoby zamieszkujące dany okręg wyborczy, lecz weryfikacja ich zapisów w formularzu wymagałaby od sędziów większego zaangażowania i spędzenia nieco dłuższego czasu nad listami niż ten, który sami sobie leniwie wyznaczyli.

Okręgowe KW nie dokonują sprawdzenia list z poparciem dla komitetów wyborczych w obecności ich Pełnomocników i od razu po przyniesieniu tych list. Pełnomocnicy są wypraszani z pomieszczeń, w których sędziowie dokonują „sprawdzenia”. „Sprawdzenie” nie dokonuje się natychmiast po przyniesieniu list, lecz wiele godzin po ich dostarczeniu. Obie te sytuacje (wyproszenie Pełnomocnika KW oraz wielogodzinne opóźnienie w podjęciu przez OKW czynności sprawdzających) dają szerokie pole do manipulacji:

– Brak obecności Pełnomocnika KW umożliwia dokonywanie przeróbek w numerach PESEL, na przykład można cyfry 3 przerabiać na 8, cyfry 1 przerabiać na 7.

– Brak obecności Pełnomocnika KW powinien zdelegalizować jakiekolwiek czynności sędziów Okręgowej KW dotyczące sprawdzanej listy poparcia, a wypraszanie Pełnomocnika KW i umawianie się z nim na późniejsze przekazanie mu decyzji należałoby przyjąć jako celowe działanie osłonowe, by ukryć na przykład jakieś konsultacje z mocodawcami zewnętrznymi, którzy mogą mieć wpływ na to, kogo można rejestrować, a kogo należy pozbawić poparcia (stwierdzając nieczytelność danych lub fałszując cyfry w numerach PESEL by były nieprawidłowe). Obecność Pełnomocnika KW uniemożliwiłaby niepostrzeżone konsultowanie się sędziów z czynnikami zewnętrznymi, wykonywanie telefonów lub przyjmowanie wizyt osób wywierających  naciski, byłoby niemożliwe niepostrzeżone przerabianie numerów PESEL.

– Brak podjęcia przez OKW czynności od razu po przyniesieniu list, podejmowanie tych czynności dopiero po wielu godzinach pozbawia komitety wyborcze najważniejszej informacji o wystarczającej lub niewystarczającej ilości podpisów z powodu odrzucenie części z nich. Gdyby taka informacja była przekazana od razu, komitety wyborcze miałyby jeszcze czas na zebranie do godz. 24.00 brakującej ilości wpisów z poparciem. Pełnomocnik KW, przychodząc do Okręgowej KW, jest przekonany, że odpowiednia ilość podpisów jest zebrana (nie ma przecież dostępu do systemu PESEL, by zweryfikować wszystkie zapisy) i wielogodzinne oczekiwanie na werdykt pozbawia komitety wyborcze możliwości uzupełnienia w odpowiednim czasie braków.

– Czynności Okręgowej KW powinny być także kontrolowane przez przedstawicieli innych komitetów wyborczych lub wyznaczonych mężów zaufania, gdyż poza kontrolą może dojść do nierównego traktowania komitetów wyborczych (teoretycznie może dojść do takiej sytuacji, że preferowany komitet, nawet nie posiadający odpowiedniej ilości głosów, uzyska zatwierdzenie przez skorumpowany i niekontrolowany zespół sędziów, pod warunkiem dostarczenia w nocy albo w następnym dniu brakujących podpisów). Niekontrolowani przez komitety wyborcze sędziowie mogą także łaskawszym okiem spoglądać na pewne komitety i poprawiać na ich rzecz „nieczytelne” lub błędne zapisy. Jest rzeczą zdumiewającą, że ten etap procesu wyborczego, jakim jest rejestrowanie komitetów wyborczych, a później kandydatów, nie jest w żaden sposób kontrolowany przez konkurujące ze sobą komitety wyborcze, a sędziowie podczas swych czynności pozbywają się nawet obecności Pełnomocników KW.

4. Fikcyjność „urzędników wyborczych”, którzy mieli zablokować dawny, postkomunistyczny system organizowania wyborów przez tych, którzy mieli być w ich wyniku wybrani

PKW w swoich uchwałach odizolowała „urzędników wyborczych” od jakiegokolwiek wpływu na organizowanie wyborów. W uchwałach po prostu, zamiast powierzyć konkretne zadania organizowania wyborów (a przede wszystkim nadzoru nad nimi) „urzędnikom wyborczym”, PKW zadania te przekazuje samorządom na zasadach „zadań zleconych”. A więc wszystko zostaje po staremu; układom lokalnym pozostawione są wciąż i w sposób systemowy (oraz poza wszelką kontrolą) rzeczy najważniejsze z punktu widzenia wykorzystania lub tworzenia baz danych w wyborach:

– drukowanie kart wyborczych,

– wykonywanie pieczęci wyborczych,

– przygotowywanie list wyborczych,

– przygotowanie infrastruktury komputerowej,

– wyłanianie składów i uzupełnianie obwodowych komitetów wyborczych (OKW).

Zgodnie z uchwałami PKW, nad wyżej wymienionymi czynnościami „urzędnicy wyborczy” ani komitety wyborcze nie sprawują żadnego nadzoru; wszystko jest w rękach prezydentów miast, burmistrzów, wójtów i w pełni zależnych od nich pracowników samorządowych (np. pracowników ewidencji ludności).

Sami „urzędnicy wyborczy”, niestety, nie są wyłaniani spośród społeczeństwa, w drodze np. egzaminu z wiedzy o prawie wyborczym, lecz rekrutowani jedynie spośród osób zatrudnionych w administracji publicznej, lub – gdy takich zabraknie – spośród zatrudnionych kiedykolwiek w tej administracji (a więc np. z czasów komuny). Oczywiste jest, że rekrutują się zatem z kadry zależnej od układów lokalnych.

Organizacja wyborów wróciła na stare tory, bowiem uchwały PKW narzucają „urzędnikom wyborczym” zlecanie wszelkich działań – „po dawnemu” – samorządom. Jednocześnie uchwały te nie przewidują jakiejkolwiek kontroli ze strony tych „urzędników wyborczych” nad działaniami zleconymi samorządom (a z własnej inicjatywy nie chcą się oni tym zajmować). Tak więc, poza pobieraniem dodatkowej pensji miesięcznej (przez jakiś czas przed wyborami i podczas nich), „urzędnicy wyborczy” nie przyczyniają się do poprawy systemu wyborczego w Polsce, lecz go cementują. Gdyby jednak sprecyzować Kodeks Wyborczy, mogliby wreszcie spełnić zakładaną przez ustawodawcę rolę.

Dążenie do tego, by na listach wyborczych znajdowali się wysoko postawieni samorządowcy, od których właśnie zależy drukowanie kart wyborczych, sporządzanie list wyborczych itp., może wynikać nie z chęci docenienia osiągnięć tych działaczy na niwie samorządowej, lecz docenienia możliwości, jakimi dysponują, by sfałszować wybory a nawet ze świadomości, że właśnie oni byli skuteczni w tym fachu, wiec skoro wcześniej potrafili dopilnować tego „co trzeba”, to i teraz, gdy zostali zwerbowani na listy partyjne, przysporzą im głosów.

5. Fikcyjność nadzoru wyborów przez komitety wyborcze

Ani komitety wyborcze, ani obywatele – delegowani przez te komitety członkowie OKW – nie mają możliwości sprawowania nadzoru nad drukiem kart wyborczych i późniejszego śledzenia obiegu i dystrybucji tych kart (na ogół OKW dostaje te karty na dzień przed wyborami). Na przykład nie wiadomo, co się z tymi kartami działo wcześniej, w drukarniach, ani później, gdy przywieziono je z drukarń do urzędów miast lub gmin, gdzie paczki z kartami są otwierane i tworzone są tzw. rezerwy kart; przy czym urzędy te przecież posiadają pieczęcie i wszystko inne, co może służyć do fałszowania wyborów. Tworzone „rezerwy kart” w ogóle nie są później rozliczane, w odróżnieniu od każdej karty, którą w obecności członków OKW i mężów zaufania musi rozliczyć OKW przed głosowaniem i po głosowaniu.

Ani komitety wyborcze, ani członkowie OKW nie mają żadnej kontroli nad tworzonymi listami wyborców; są one im wydawane na dzień przed wyborami (wcześniej Kodeks Wyborczy mówił „nie później niż w przeddzień”, a teraz – zupełnie niepotrzebnie – mówi „na dzień przed”). Tymczasem gmina ustawowo musi mieć listy wyborców gotowe już na 21 dni przed wyborami (później następują już tylko uzupełnienia i listy dodatkowe). Komitety wyborcze – a już na pewno OKW – powinny mieć możliwość weryfikacji, czy te listy zostały prawidłowo przygotowane (np. w Gdańsku w 2015 roku jako RKW odkryliśmy „wyborców” w blokach mieszkalnych już dawno wyburzonych). Teraz ograniczenie – przed Kodeks Wyborczy – przekazania list wyborców na dzień przed wyborami uniemożliwia jakąkolwiek weryfikację list i sprzyja w skorumpowanych miastach preparowaniu list w zaciszu wydziałów meldunkowych. Dlatego obozowi Targowicy zależy na wciągnięciu do wyborów parlamentarnych znanych samorządowców, ponieważ dopiero wtedy aparat im podległy będzie w pełni zaangażowany i wydajny.

6. Fikcyjność możliwości zaskarżania uchwał PKW

Art. 161a Kodeksu Wyborczego – dający teoretycznie komitetom wyborczym prawo zaskarżania uchwał PKW – jest fikcją z powodu jednostronnego dawania przez Sąd Najwyższy wiary wyjaśnieniom PKW, do których w ogóle nie może się ustosunkować strona skarżąca, niedopuszczana – po złożeniu skargi – do konfrontacji z przedstawicielem PKW. PKW – w Kodeksie Wyborczym – nie jest też zobligowana do publikowania najważniejszych uchwał w takim terminie, który dałby możliwość sensownej interwencji. PKW publikuje uchwałę o trybie pracy OKW w ostatniej chwili i uniemożliwia przez to konstruktywne poprawienie tej uchwały.

7. Fikcyjność głosowania – ze względu na dopuszczone przez PKW dokumenty upoważniające do głosowania

PKW dopuszcza możliwość fałszowania wyborów, poprzez używanie do głosowania:

nieważnego dokumentu (oczywiste bezprawie i możliwość wykorzystania cudzej tożsamości, np. dowody osobiste tzw. kolekcjonerskie, wszelkie inne plastykowe „dokumenty”, jak np. karty biblioteczne);

paszportu (można – pod pretekstem zmyślonego stałego pobytu i zatrudnienia za granicą – bez problemu dwa razy zagłosować; raz przy pomocy zwykłego dowodu w miejscu zamieszkania, drugi głos oddać „na paszport” gdzieś w innej, oddalonej komisji, która musi dopisać nas do listy dodatkowej, gdy tylko posłużymy się paszportem i okażemy komisji niesprawdzane przez nikogo „zaświadczenie” o pracy za granicą; zaświadczenie musi być teraz – co prawda – przetłumaczone na język polski (do 2019 nie musiało być), ale tego „zaświadczenia” nie musimy zostawić w dokumentacji OKW, więc jego weryfikacja jest niemożliwa. Jedyne ograniczenie jest takie, że na ten paszport nie odda się więcej głosów, bowiem OKW musi postawić w nim pieczątkę zaświadczającą o głosowaniu;

zaświadczenia o prawie do głosowania w innym miejscu niż miejsce zamieszkania. Zaświadczenia te są łatwe do podrobienia; komitety wyborcze czy OKW nie mają nad nimi żadnej kontroli. Skorumpowany urzędnik gminny może praktycznie dowolną ilość takich zaświadczeń „in blanco” wydać każdemu zainteresowanemu; nikt z tych zaświadczeń nie jest rozliczany, bo nie są to druki ścisłego zarachowania! Służby specjalne obcych państw mogą je nawet wydrukować we własnym zakresie; hologram nie jest tu żadną przeszkodą, nawet dla krajowego fałszerza. Każda OKW ma obowiązek dopisania do listy dodatkowej osoby zgłaszającej się z takim zaświadczeniem, a obowiązek skonfrontowania wydania takiego zaświadczenia z biurem meldunkowym głosującego – został zniesiony!

komórki telefonicznej z aplikacją mobilną do potwierdzenia tożsamości. Musimy w tym miejscu uświadomić sobie, że firmy niemieckie (T-Mobile), chińskie (Play), francuskie (Orange) czy Sorosa (Plus), mają wszystkie dane swych klientów oraz wszelkie możliwości logistyczne ich wykorzystywania. Aplikacja mobilna jest bardzo prosta do podrobienia przez służby specjalne obcych państw i – jeśli nie ma konieczności zastosowania procedury weryfikacji podczas jej używania (a PKW dokładnie o to właśnie zadbała) – jest możliwa do zastosowania na masową skalę do sfałszowania wyborów, a to z powodu posiadania przez firmy telekomunikacyjne wszelkich danych do tego potrzebnych:

– danych personalnych setek tysięcy, a nawet milionów swych klientów;

– danych adresowych tych setek tysięcy lub milionów klientów (a więc też miejsca, gdzie są faktycznie zapisani na listy wyborcze);

– znajomości ich przyzwyczajeń oraz miejsca aktualnego ich pobytu (a więc można wykorzystać dane Polaków, którzy są w Niemczech – na robotach – lub we Francji czy gdziekolwiek indziej i tego dnia nie zagłosują, a są wpisani na listy wyborców).

Mając te dane, agentura w wielkich miastach może na te osoby oddawać głosy bez konieczności fałszowania list wyborców, bo dane tych osób są przecież na listach; wystarczy zamiast takiego wyborcy – wytypowanego ponieważ T-Mobile wie, że  przebywa on w Niemczech – zgłosić się po kartę wyborczą i pomachać (przed nosem) komisji wyborczej komórką z podrobioną aplikacją udającą mTozsamosc, która wykorzysta dane T-Mobile i wstawi zdjęcie faktycznie głosującego. W każdej z kolejnych odwiedzanych komisji w podrobionej aplikacji zdjęcie będzie to samo, zmieniać się będą jedynie dane dookoła zdjęcia. W aglomeracji Warszawa i okolice jest ponad 2000 komisji wyborczych, które można odwiedzać i multiplikować oddawane głosy za wyborców przebywających zagranicą. W skali kraju wystarczy 10 000 aktywnych fałszerzy, którzy odwiedzą w wielkich aglomeracjach w ciągu dnia 50 komisji; daje to 500 000 fałszywych głosów i oczywiście zwiększoną frekwencję!

Najważniejszym w uchwale PKW niebezpieczeństwem jest to, że narzuca ona zupełnie inny sposób potwierdzenia tożsamości (osoby okazującej komórkę) niż instrukcja z rządowej aplikacji, na którą się powołuje. Uchwała nie nakazuje w ogóle (jako absolutnie koniecznej) weryfikacji tożsamości on-line i w czasie rzeczywistym  w jego urządzeniu mobilnym, w obecności komisji. PKW jedynie wspomina w swej uchwale o „możliwości” stwierdzenia tożsamości wyborcy i tę możliwość już uznaje za wystarczającą i wiarygodną. Co więcej, w wyborach do sejmu i senatu zaznacza, że takie stwierdzenie tożsamości „na oko” jest wystarczające, oraz że „data aktualizacji danych NIE MUSI być datą dnia wyborów”. PKW – całkowicie się kompromitując – wskazuje takie proste do podrobienia „elementy, które potwierdzają, że wyświetlane dane są »wiarygodne, bezpieczne i aktualne«”, które w ogóle nie są wskazane do uwiarygodnienia tożsamości przez rządową aplikację mobilną mObywatel. Należy zaznaczyć, iż PKW wskazuje – i sugeruje członkom OKW – zwrócenie uwagi jedynie na uwiarygadniające elementy oprogramowania, dziecinnie proste do podrobienia przez osoby piszące różnego rodzaju aplikacje do telefonów komórkowych, czyli PKW zachęca do dokonywania weryfikacji w sposób fikcyjny, odwraca zaś uwagę od takiego sposobu weryfikacji, który jest w aplikacji zalecany, jako jedyny prawidłowy (chociaż nie podczas wyborów, najwyżej podczas zakupów lub na poczcie). Ewentualne uzyskanie wiarygodności podczas zakupów wymaga dokonania weryfikacji ściśle według opisanego sposobu, zastosowania on-line łącza sieciowego, o czym w uchwale PKW nie ma ani słowa. Trzeba zaznaczyć, że Kodeks Wyborczy nie przewiduje posługiwania się „tożsamością” ustalaną za pomocą urządzeń mobilnych.

8. Fikcja tajności głosowania

Z wyborów na wybory znikają z lokali wyborczych kabiny z kotarą. Wprowadza się tekturowe, ustawiane na stołach przegrody, pozwalające na swobodne obserwowanie czynności siedzącego obok wyborcy oraz wgląd w skreślenia, jakich dokonuje. W ostatnio podjętej uchwale PKW nr 210/2019, Państwowa Komisja Wyborcza wprost informuje, że w Kodeksie Wyborczym nie ma w ogóle mowy o konieczności zapewnienia wyborcom kabin z kotarami i pozostawia jako otwarty problem, w jaki sposób miliony wyborców mają mieć zagwarantowane konstytucyjne prawo do tajności wyborów, skoro jedynie sprawdzona metoda instalacji kabin z kotarami nie musi być w lokalach wyborczych zastosowana i zapewniona obywatelom.

9. Fikcja tworzenia protokołu wyborczego

Do opisanej fikcji wyborczej należy dodać także metody fałszowania wyborów podczas tworzenia protokołu wyborczego.

Procedury sporządzania tego protokołu, przewidziane w uchwałach PKW, nie są opisane w taki sam sposób w Kodeksie Wyborczym i w sprytny sposób pozbawiają OKW statusu suwerennych ciał obywatelskich, odpowiedzialnych za ręcznie i we własnym, ścisłym gronie sporządzany protokół wyborczy. Mętne w tym zakresie uchwały PKW mówią na początku o tworzeniu ręcznego protokołu (a tylko ten właściwie jest i powinien być protokołem OKW z wyborów), by później ten protokół – ręcznie i pieczołowicie wypełniany na specjalnych formularzach dostarczanych przecież każdej OKW – nazywać lekceważąco „projektem protokołu”, nieznanym w Kodeksie Wyborczym, wskazując ostatecznie, że tak naprawdę na dostojną nazwę protokołu z głosowania zasługuje dokument wydrukowany z oprogramowania i sprzętu należącego oraz kontrolowanego przez Państwową Komisję Wyborczą oraz gminę. W tworzeniu tego właściwego „protokołu” czynnie już weźmie udział człowiek z zewnątrz – to „pomoc informatyczna”, informatyk przysłany przez gminę. Tymczasem w dostarczonych każdej OKW materiałach są zgodnie z Kodeksem Wyborczym, gotowe do wypełnienia ręcznego formularze protokołów ze szczegółową instrukcją ich wypełniania, gdzie wprowadzanie danych jest opisane dokładnie wraz z pouczeniem, jak należy krzyżowo sprawdzić te dane, by być pewnym, iż są one prawidłowe. Są to czynności zwykłe, arytmetyczne, a sposoby sprawdzenia – dokładnie te same, co w oprogramowaniu PKW zainstalowanym w jej komputerach. Nie ma więc żadnego uzasadnienia, by proces tworzenia protokołu ręcznego, jedynego właściwego protokołu komisyjnie i w pełnym składzie tworzonego dokumentu, nagle był przerywany procedurą umożliwiającą włączenie się do prac OKW przysłanego przez gminę informatyka, przekierowującego finalną pracę nad ręcznym protokołem w stronę wytworzenia zupełnie innego protokołu, przy pomocy sprzętu podłączonego do oprogramowania i sieci PKW.

Wetknięty do prac OKW informatyk komputerowy jest przysłany przez gminę – a więc ciało żywo zainteresowane wynikiem wyborów, pod którego – jak zaznaczyłem wcześniej – całkowitą i wyłączną kontrolą pozostaje druk i dystrybucja kart wyborczych, wykonanie i przechowywanie pieczęci, losowanie i wyznaczanie składu OKW, a nawet sporządzanie list wyborców, którego nie sposób skontrolować. Informatyk ten nie jest przed nikim odpowiedzialny i nawet nie ma obowiązku się przedstawić czy uwiarygodnić (przypomnijmy, że każda inna osoba, która bierze udział w pracy OKW, musiała wcześniej wskazać swą legitymację do zasiadania w OKW). Personalia członków OKW są ogłaszane wszem i wobec w lokalu wyborczym oraz w sieci internetowej, informatyk zaś gminny, nie mając żadnej społecznej legitymacji ze strony Komitetów Wyborczych, nie ma też obowiązku ujawnienia swej tożsamości przed wyborcami, przed Komitetami Wyborczymi ani członkami OKW.

Najczęstszą praktyką jest nielegalne instalowanie przez gminę stanowiska informatyka poza lokalem wyborczym, ale dla zachowania pozoru – w tym samym budynku. Chodzi o to, by praca informatyka nie podlegała kontroli wszystkich członków OKW, lecz aby ogromna większość członków OKW siedziała w lokalu wyborczym, a pomiędzy nimi a informatykiem biegał z wynikami (coraz to innymi i poprawianymi) przewodniczący komisji lub jego zastępca. Najlepiej, jak taki informatyk zainstaluje się na piętrze – komu będzie się wtedy chciało wciąż biegać i biegać po schodach, by wracać stamtąd z informacją, że coś się znów nie zgadza, coś jest źle podliczone, bo na ekranie u informatyka pojawił się błąd.

Gdyby tego było mało, nastąpi komunikat, że właśnie oprogramowanie się zawiesiło. Wszystkie te chwyty są obliczone na znużenie członków OKW, spowodowanie, by nie zdołali zapamiętać wyników wyborów (szczególnie, że są zapisane tylko na jednym egzemplarzu protokołu „próbnego”, z którym biega przewodniczący). Jest to dogodny sposób na to, by czas przedłużał się do rana i by pozostali członkowie OKW wpadali w panikę, widząc zbliżający się moment, w którym muszą się przecież udać do swej powszedniej pracy. Im bardziej czas liczenia głosów zbliży się do godziny 8.00, tym pewniejsze jest pospieszne podpisywanie przez członków OKW naprędce wydrukowywanych protokołów, bez ich wnikliwego porównywana z wcześniej sporządzonym, ręcznym protokołem (który przecież według uchwały PKW jest tylko projektem protokołu). Informatyk może dowolnie wpisywać dyktowane mu dane, by osiągnąć zamierzony cel; wystarczy że świadome wpisze jakieś inne dane, powodując wyświetlenie się błędu. Wymarzoną sytuacją dla fałszerzy jest przeciągniecie pracy przewodniczącego i informatyka do takiego momentu, w którym już nikogo przy tych czynnościach nie ma, a protokół jest podpisywany post factum i po wypłaceniu już wszystkim diety za pracę w OKW.

O tym, że PKW nie chodzi o prawidłowe sprawdzenie, czy dane z wydrukowanego protokołu zgadzają się z danymi z wcześniej sporządzonego protokołu ręcznego, najlepiej świadczy wskazywana przez PKW metoda sprawdzenia danych z obu protokołów. Zamiast nakazać porównanie obu protokołów naocznie przez każdego z członków OKW, narzucony jest sposób czytania na głos wyniku wprowadzonego przez informatyka do protokołu i porównanie tego z projektem protokołu (co w oczywisty sposób daje możliwość zakomunikowania na głos takiej informacji, której spodziewają się członkowie OKW, a która wcale nie musi być zgodna z rzeczywiście wpisaną przez informatyka). Tylko naoczne porównanie może być wiarygodne. Nakazywanie przez sędziów PKW metody sprawdzania tylko poprzez odczytywanie na głos wyniku jest kompromitacją i obnażeniem intencji.

Jeśli już w ogóle jakiś pośrednik (tu: informatyk) ma dokonywać transferu danych z protokołu do sieci PKW (co i tak powoduje, że te dane nie muszą później przechodzić szczebli pośrednich komisji regionalnych, bo i tak natychmiast są znane PKW), to wpisywanie danych przez informatyka, po sporządzeniu prawidłowego protokołu ręcznego przez pełen skład OKW, powinno być pozostawione jemu samemu pod rygorem pełnej odpowiedzialności karnej, gdyby wprowadził inne dane niż te, które w protokole zostały obliczone przez OKW. W każdym innym przypadku odpowiedzialność za fałszywe obliczenia rozmywać się będzie pomiędzy członków OKW a informatyka i nikt nie poniesie konsekwencji w przypadku sfałszowania wyniku.

Kodeks Wyborczy nakazuje PKW niezwłoczne opublikowanie na stronach internetowych protokołów z wyborów. Mimo, że protokoły te są wprowadzone do komputerów przez informatyków gminnych, a chwilę później przetransferowane do sieci PKW, wytyczne nic nie mówią, jakie działania mają podjąć komitety wyborcze lub obwodowe komisje wyborcze, by ten nakaz niezwłocznego udostępnienia protokołów został dopełniony. Dotychczas ten ustawowy nakaz był przez PKW ignorowany, pomimo posiadania w zasobach wszystkich protokołów.

Dzięki ostatnim decyzjom PKW, wprowadzającym kuriozalne określenie (nieznane w Kodeksie Wyborczym) „pomieszczenia przynależnego do lokalu wyborczego”, w którym może pracować gminny informatyk, fikcyjne staje się nadzorowanie pracy owego informatyka przez cały skład OKW. Skoro bowiem jakiekolwiek czynności OKW (do których legalności potrzebne jest przynajmniej 2/3 jego składu i które mogą i muszą być prowadzone jedynie w zamkniętym po wyborach lokalu wyborczym) zostaną rozbite na różne pomieszczenia, to staje się oczywiste, że 2/3 składu nie zawsze będzie obecne przy tych czynnościach, a więc będą one podejmowane nielegalnie. Zupełnie niezrozumiałe (ale tylko z punktu widzenia uczciwości wyborów) jest niewskazanie wyraźnie w uchwałach PKW, by informatyk pracował wyłącznie w lokalu wyborczym, czyli tu, gdzie znajduje się urna i gdzie pracuje wieloosobowy skład OKW. Przy obecnej technice, sieciach wi-fi zapewniających łączność z internetem w dowolnym miejscu, jest to dziecinnie proste. W sytuacji, gdy wprowadza się tylnymi drzwiami „lokal przynależny”, będzie możliwe albo przypilnowanie w jednym lokalu kart, urny, głosów, listy wyborców itp. kosztem pilnowania prac informatyka, albo będzie nadzorowany informatyk kosztem pracy części zespołu OKW w tym pomieszczeniu, w którym pilnować trzeba urny, pakietów z kartami do głosowania, oddanych głosów, list wyborczych itp. Dojdzie do ograniczania członkom OKW, mężom zaufania i obserwatorom społecznym możliwości ciągłej obserwacji pracy informatyka przez jedynie dopuszczalny i wyraźnie określony przez prawo skład OKW.

Wewnętrznie sprzeczny jest górnolotny zapis w uchwale PKW: „W każdym etapie prac w aplikacji, oprócz osoby odpowiedzialnej za obsługę informatyczną komisji, powinni brać udział wszyscy członkowie komisji obecni w lokalu wyborczym, w tym przewodniczący komisji lub jego zastępca. Dotyczy to w szczególności sytuacji, gdy pomieszczenie, w którym swoje obowiązki wykonuje osoba odpowiedzialna za obsługę informatyczną, znajduje się w innym pomieszczeniu przynależnym do lokalu wyborczego. Przy tych czynnościach mogą być też obecni mężowie zaufania i obserwatorzy społeczni oraz obserwatorzy międzynarodowi”. Rozbicie zespołu OKW na liczne pomieszczenia, umożliwianie pracy OKW w innych pomieszczeniach niż zamknięty w tym celu po głosowaniu lokal wyborczy, to wprost naruszenie Art. 513c Kodeksu Wyborczego, który stanowi, że „Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem przeszkadza osobom uprawnionym na mocy przepisów kodeksu w ich czynnościach polegających na monitorowaniu lub dokumentowaniu procedur wyborczych, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2”. W związku z powyższą ingerencją PKW w realną możliwość uczestnictwa całego legalnego składu OKW w pracy informatyka, zachodzić będzie także podejrzenie popełnienia przestępstwa przeciwko wyborom albo przez informatyka OKW, albo przewodniczącego OKW, zgodnie z Rozdziałem XXXI Kodeksu Karnego, art. 248, pkt. 3, który stanowi, że: „Kto przemocą, groźbą bezprawną lub podstępem przeszkadza w sporządzaniu protokołów lub innych dokumentów wyborczych (…) podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5”.

Wprowadzając pojęcie „lokali przynależnych” PKW „legalizuje”  także dotychczasowe przestępcze działania członków OKW, którzy wbrew przepisom wyborczym, dzielili się na grupki oraz pracowali w innych pomieszczeniach niż lokal wyborczy (np. licząc karty, stemplując je, licząc podpisy itd.) poza kontrolą całej OKW. PKW podżega w ten sposób do przestępstw określonych w Art.248 pkt.2 oraz pkt.4 Kodeksu Karnego oraz Art.249 pkt.3 oraz pkt.4 Kodeksu Karnego.

10. Fikcyjność dochodzenia przez komitety wyborcze, kandydatów lub wyborców swych praw poprzez odwołania lub skargi do wyższych komisji wyborczych (do PKW włącznie) i przed Sądem Najwyższym

Pomimo spełnienia w Kodeksie Wyborczym przez ustawodawcę postulatów RKW, by wadliwe, sprzyjające fałszerstwom uchwały PKW były zaskarżalne przez komitety wyborcze przed Sądem Najwyższym, procedura zaskarżania przez komitety wyborcze uchwał PKW jest nieskuteczna w starciu z kastą niepotrafiącą się przyznać do błędu lub specjalnie lokującą w uchwałach rozwiązania sprzyjające fałszerzom. Komitety wyborcze mogą jednorazowo i na piśmie przestawić swe zarzuty/skargi, po czym niejawne i jednostronne postępowanie przed Sądem Najwyższym, z udziałem jedynie drugiej strony, umożliwia PKW przedstawianie swego stanowiska, które nie podlega żadnej konfrontacji ze stanem faktycznym lub wyjaśnieniem ze strony skarżącej. „Argumenty” PKW są natychmiast przyjmowane za wystarczające i wiarygodne, a uchwały zawierające nawet najoczywistsze pomyłki nie są w ogóle korygowane przez Sąd Najwyższy. Sąd Najwyższy, wydając wyroki w tych sprawach, nie uzasadnia ich później, mimo że jest do tego ustawowo zobowiązany.

Bez względu na to, czego dotyczy sprawa, jak wielkiej jest wagi i jakiego podmiotu lub osoby dotyczy, komitety wyborcze, kandydaci, a także zwykli świadkowie nieprawidłowości wyborczych, kierując w trakcie wyborów swe skargi do instancji odwoławczych wskazanych w Kodeksie Wyborczym, nie uzyskują pomocy ze strony instancji wyższych. Nie ma dążenia, by zlikwidować nieprawidłowości, do jakich dochodzi na niższych szczeblach. Niezależnie od tego, czego dopuścili się urzędnicy wyborczy lub komisarze wyborczy niższego szczebla, ich czyny są tolerowane, a wszelkie skargi na ich postępowanie – ignorowane lub odrzucane przez instancje odwoławcze wyższego szczebla, łącznie z PKW lub nawet Sądem Najwyższym.

Powyższe słowa nie odnoszą się do protestów wyborczych, choć działa tu ten sam mechanizm charakterystyczny dla skorumpowanej kasty sędziowskiej. Opisuję tu tylko kwestię dochodzenie prawa w trakcie kampanii wyborczej i podczas głosowania, gdy stroną łamiącą przepisy i prawo jest instancja, która powinna stać na straży prawidłowego przebiegu wyborów.

W dalszym ciągu Państwowa Komisja Wyborcza, zarówno jako instytucja, jak i poszczególni pracujący w niej sędziowie, nie ponoszą za swoją działalność żadnej odpowiedzialności karnej lub innej. W żadnym akcie prawnym nie jest wskazane, jakiemu trybunałowi lub sądowi podlega PKW. Powoduje to we wchodzących w jej skład osobach poczucie całkowitej bezkarności.

Marcin Dybowski

Inicjator i współzałożyciel Ruchu Kontroli Wyborów, Krajowy Koordynator sieci RKW