Odszedł mój wielki przyjaciel, doradca, towarzysz walki o niepodległą, wolną od komunizmu Polskę.
Nie znając się osobiście, współpracowaliśmy od 1977 roku. Spotkaliśmy się w Paryżu w 1991, gdy z Tariełem Gwiniaszwilim, wieloletnim więźniem sowieckich łagrów, przyjechałam do Francji na spotkania z niepodległościową gruzińską emigracją. W stanie wojennym Jerzy Targalski wydawał Gazetę Liberalno – Demokratycznej Partii – „Niepodległość” (LDP-N) – „Niepodległość”, sygnowaną Warszawa – Katowice. Jako szef Regionalnej Komisji Koordynacyjnej NSZZ „Solidarność” wprowadziłam je w kolportaż w woj. katowickim. Poglądy prezentowane przez Józefa Darskiego, czyli Jerzego Targalskiego, były zbieżne z moimi. Tak rozpoczęła się nasza coraz bliższa współpraca.
Jerzy Targalski był światowej sławy sowietologiem. Miał przyjaciół na całym świecie. Teraz, podczas zaostrzenia się jego choroby, jeszcze raz się zjednoczyliśmy przez telefony: Warszawa, Wilno, Paryż, Waszyngton. Targalskiemu udało się wychować nowe pokolenie polskich patriotów i geopolityków, niekoniecznie kochających Rosję, Niemcy czy Chiny. Redagował portal „abc”, robił inwentaryzację ubeków i konfidentów w PRL „KRUK”, był też współautorem „Resortowych dzieci” i napisał pięciotomowe dzieło „Służby specjalne i pierestrojka” – kompendium wiedzy o przemianach w całym bloku sowieckim. Był znanym publicystą, członkiem SDP. Słynny był jego „Geopolityczny tygiel”, kilka lat emitowany na antenie TV Republika.
Niestety, jego nieprzeciętna wiedza i zdolności nie były należycie w III RP wykorzystane. Nie było na niego tzw. „haków”, był niewygodny, bo niesterowalny. Zachęcona przez Targalskiego w 2015 roku sprowadziłam na wybory prezydenckie i parlamentarne międzynarodowych obserwatorów. Później Targalski zainicjował powstanie Stowarzyszenia „Ruch Kontroli Wyborów – Ruch Kontroli Władzy” i został wybrany jego Przewodniczącym, a ja vice, więc od tego czasu nasza współpraca i kontakty zacieśniły się. Nie udało się nas poróżnić. Co ciekawe, robili to ludzie, wydawałoby się z naszej, patriotycznej strony politycznej.
Do Jurka Targalskiego miałam zawsze pełne zaufanie. Konsultowałam z nim moje poglądy na wiele spraw. Stosował taką samą, jak ja, retorykę. Jeśli on był czegoś pewny, to byłam i ja. Wyraźnie oddzielał hipotezę od faktu. Był moim najlepszym doradcą. Nie musieliśmy się spotykać, by tracić czas na długie dysputy. W lot rozumieliśmy problem. Różniło nas jednak też bardzo wiele. Targaś, bo tak go nazywałam wśród przyjaciół, był pesymistą, a ja człowiekiem walki i wiary w jej sukces. Zawsze jednak, nawet gdy nie wierzył, że może mi się udać, pomagał, czyli zwykle prosił o jasne instrukcje, czego od niego oczekuję i potem meldował, że zadanie wykonane. To funkcjonowało też w drugą stronę. Gdy przeprowadzał jakąś akcję, jak np. kontrola wyborów, zapytał jedynie, czy po szpitalu doszłam już na tyle do siebie, aby zająć się sprowadzeniem obserwatorów zagranicznych. Odpowiedź moja mogła być tylko jedna: oczywiście, przystępuję do działań.
Targaś miał świetne wyczucie ludzkich słabości, więc wiedział, czego brakuje mnie. Wielokrotnie powtarzał: nie mierz innych swoją miarą. Ludzie są często zachowawczy, wygodni, pazerni i tchórzliwi. Niestety, choć spotykał mądrych i zdolnych młodych na swojej drodze życia i wychował następców, to twierdził, że Polacy tracą swoje najcenniejsze przymioty i tym samym, jako naród, instynkt samozachowawczy. Mogę mieć nadzieję, że się mylił, bo jak nie, to kolejne pokolenia będą płaciły krwią za naszą gnuśność. Będziemy się modlić za jego duszę. Dobrze zasłużył się Rzeczypospolitej.
„A jeśli komu droga otwarta do nieba,/ Tym, co służą Ojczyźnie, wątpić nie potrzeba” – zacytował mi Kochanowskiego, Przemysław Żurawski vel Grajewski, w smsie po śmierci naszego kochanego Jurka Targalskiego dziś, 19 września o godz. 8:48.
Żegnaj nieodżałowany przyjacielu! Niech Bóg ma Cię w swojej opiece.
Jadwiga Chmielowska
Fot. Filip Blazejowski/Gazeta Polska (za portalem Niezalezna.pl)