Rachuby opcji rosyjskiej

Strategia opcji rosyjskiej oparta jest na założeniu, że skoro Amerykanie potrzebują w sporze z Chinami jeśli nie sojuszu, to przynajmniej neutralności Rosji, to muszą w pewnym momencie dogadać się z Moskwą kosztem swoich sojuszników, przede wszystkim Polski, nie mówiąc już o Ukrainie. Dlatego jedni ze strachu, a drudzy z nadzieją na taki rozwój wypadków wmawiają nam koniczność jak najszybszego zdystansowania się od Stanów Zjednoczonych i podporządkowania się Rosji.

Lepiej bowiem od razu pójść na służbę do Kremla, niż zostać sprzedanym na przykład za 10 lat. Oczywiście propozycje te pokryte są banialukami o równoprawnych stosunkach – jakby z Rosją było to możliwe – lub o polityce wielowektorowej. Opcja rosyjska twierdzi, że równoprawne stosunki z Ameryką nie są możliwe, co jest prawdą ze względu na różnicę potencjału, ale za to z Rosją to stan naturalny, bylebyśmy jej nie obrażali, nie drażnili itp. Całe to rozumowanie oparte jest nie na faktach o współpracy rosyjsko-chińskiej, lecz na przekonaniu, że ów sojusz ma jedynie charakter taktyczny. Oczywiście Rosja sprzedaje w USA dezinformacje o możliwym zerwaniu z Chinami za odpowiednią cenę, zwłaszcza po odejściu Putina, ale nasza strategia powinna opierać się na faktach, a nie na intoksie Olgino [w wiosce Olgino działała rosyjska fabryka trolli – przyp. red.], nawet jeśliby Amerykanie przejściowo mieli w niego uwierzyć. Warto przytoczyć rozumowanie rosyjskie: „Rosja współpracując z Chinami, prawie niczego nie traci z punktu widzenia swego bezpieczeństwa, ale za to utrudnia życie USA, umacnia stosunki ze swoim kluczowym partnerem i uzyskuje ekonomiczną korzyść”. Stąd pomoc w budowie systemu wczesnego ostrzegania przed atakiem rakietowym czy eksport węglowodorów. Dlatego Putin określił tę współpracę jako strategiczną.

Jerzy Targalski

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.