Trzecii fragment popularnonaukowej baśni historycznej o korzeniach narodu i państwa polskiego.
Już niedugo dostępna będzie książka w wydaniu papierowym.
Ludwik F. Wissecki Maciej Jaxa Wólski
STAROŻYTNE DZIEJE WIŚLAN I POLAN
ROZWAŻANIA O KORZENIACH NARODU I PAŃSTWA
WSTĘP INFORMACYJNO – DYSKUSYJNY, W KTÓRYM AUTORZY PRÓBUJĄ WYJAŚNIĆ, W JAKIM CELU NAPISALI TĘ KSIĄŻKĘ.
CZĘŚĆ III
XVIII
Więc nie wykluczajmy żadnej ewentualności, nawet jeśli nie mieści się ona w aktualnie funkcjonujących schematach. A także przyjmijmy metodologiczne założenie, że odsyłanie w sferę baśni kronikarskich opowieści o początkach dynastii Piastowiców na rzecz komponowania nowych opowieści – czy to z wątkiem „morawskim”, czy „wikińskim” – to tylko tworzenie nowych baśni – wprawdzie o nader uczonych pozorach , lecz nieodparcie nasuwających dodatkowe pytanie: jakie to „agentury wpływu” inspirowały te nowe baśnie?
XIX
Wprawdzie książeczkę tę zaczęliśmy pisać w proteście i na przekór poprawiaczom znanej nam od dawna wersji dziejów ojczystych, lecz najpierw czyniliśmy to bardziej dla przyjemności płynącej z „twórczej zabawy”, niż z misyjnej konieczności. Było to trochę tak, jak poszukiwanie ciekawych i pięknych rzeczy na półkach sklepu o nazwie „nostalgia”(thank you, Woody!).
Lecz powodowało nami również pragnienie przeżycia Wielkiej Przygody, o której opowiada wierszowane motto z Londona: „na oślep ruszamy w nieznanych mórz wody, ich skrytej jedynej szukając przygody”.
Mamy nadzieję, że to pragnienie nie zawiodło nas zbyt daleko na manowce, z dala od logicznego myślenia.
XX
W pewnym momencie postanowiliśmy włączyć też nasze dawniejsze pomysły i przemyślenia, z którymi wcześniej raczej staraliśmy się „nie wychylać”. I wtedy wraz z wczytywaniem się w materiał faktograficzny, rozwijaniem się tekstu i cofaniem się w czasie – temat stawał się coraz bardziej porywający, a kolejne stronice dodawały skrzydeł paleohistorycznej, historycznej, metahistorycznej i parahistorycznej wyobraźni autorów.
XXI
I tak napisaliśmy naszą własną legendę – jeszcze jedną baśń o przedmieszkowych dziejach pierwszej Polski. Zreferowaliśmy w niej nasze domniemania dotyczące frapującego, fundamentalnego zagadnienia: czy w ocenie mechanizmów kształtowania narodu wiślano-polańskiego bardziej właściwe będzie przyjęcie idei Efezydy Heraklita, czy może raczej Eleaty Parmenidesa (a może obu poglądów – w zależności od tego, który szczebel drabiny chronologicznej penetrujemy?). I następne pytania, wynikające z poprzedniego: skąd wzięliśmy się między Bałtykiem i Tatrami oraz dlaczego Wisła jest nie tylko geogra-ficzną osią naszej krainy.
XXII
Reasumując – nasza opowieśćpowstała na przekór tym, którzy z jakimś dziwnym, niezdrowym (a nawet wręcz podejrzanym – czyżby inspirowanym?) zapałem starają się obalić tysiącletnią wiedzę przekazaną nam przez naszych starych kronikarzy oraz zatruć wiślano-polańskie umysły poglądami zaprzeczającymi naszym plemiennym zdolnościom budowania własnej historii.
Wyrażamy nadzieję, że przynajmniej niektórych czytelników zsainspirujemy do niekonwencjonalnych przemyśleń. A jeśli nie znajdziemy oddźwięku – rozpiszemy tę książeczkę na piosenki „disco-polo” , i może w ten sposób trafimy pod strzechy. Wszak „disco” bliskie jest brzmieniem łacińskiemu disce! – wezwaniu do nauki.
XXIII
Gdy poszukiwaliśmy źródeł powstawania nowych legend o korzeniach naszego państwa, wykryliśmy pewną analogię, którą nazwaliśmy „efektem postdänikenowskim”. Wszyscy wiemy, kim jest ów Szwajcar i jaką ma idée fixe w odniesieniu do dziejów ludzkości: przylecieli kosmici i stworzyli gatunek Homo sapiens oraz jego cywilizację. Podobny „postdenikenizm” , choć oczywiście w zakresie ograniczonym, obserwujemy u autorów legend „wikińskiej” i „morawskiej”. Według nich polską państwowość stworzyli wczesnośredniowiecznym Polanom obcy przybysze – może znad Dniepru, może znad Morawy. „Wikingolodzy” oraz „morawianolodzy” próbują nam wmówić, że było historyczną niemożliwością, abynasi przodkowie byli na tyle inteligentni, żeby sami sobie zorganizować państwo!
Takiej obraźliwej mitologii – po trzykroć hańba!!!
XXIV
Wyszliśmy tu co prawda poza ramy aktualnie obowiązującej scholastyki akademickiej, niemniej zwracamy uwagę, iż na ogół staraliśmy się nie wychodzić poza ogólnie uznane fakty, oraz – mamy nadzieję – poza ramy myślenia logicznego. Natomiast od aktualnie przyjętych akademicyzmów nasza opowieść różni się zaledwie interpretacjami (choćco prawda – różni się niekiedy aż o sto osiemdziesiąt stopni kątowych!). Ale nie uważamy tego za defekt – wszak poszukiwanie prawdy polega na własnym myśleniu, a nie na powtarzaniu opinii wymyślonych przez autorytety, choćby nie wiadomo jak utytułowane. Oczywiście, nie jesteśmy obciążeni antyautorytetową alergią. Po prostu lubimy czasem posłać do diabła myślenie konwencjonalne. Jest to zgodne z demokracją nauki. A zatem uzasadnieniem naszych interpretacjiniech będzie oczywisty autorski przywilej tworzenia własnych oryginalnych światów (co przecież czynią twórcy historii alternatywnej – autorzy mitów „wikińskiego” i „morawskiego”).
Oczywiście, staramy się nie ulegać przesadnej euforii w odniesieniu do naszych własnych baśniowych pomysłów, oraz próbujemy zachować rozsądny dystans do nich. Niemniej mamy nadzieję, że istnieje niebagatelna możliwość dopatrzenia się w nich (przynajmniej w niektórych) całkiem sporego prawdopodobieństwa – jak w każdej interpretacji dotyczącej prehistorii.
XXV
Kolejne wczytanie się, już po napisaniu tej książki, w publikacje naszych luminarzy nauk prehistorycznych, którzy działali w drugiej połowie dwudziestego stulecia, doprowadziło nas do domysłu, iż być może uczeni ci, przekładając fakty archeologiczne na wizje zdarzeń historycznych, dochodzili do podobnych co my wniosków, lecz zatrzymywali się jednak w pół drogi – przez ostrożność. Ale co innego profesorska obawa przed przekroczeniem granic ostrożności, a co innego – możliwość przekraczania wszelkich granic w spekulacjach baśniowych. I stąd pradzieje napisane przez profesorów traktujemy jako swoiste preludium do naszych domniemywań.
XXVI
Z jednej strony takie domyślanie się profesorskiej ostrożności powinno napawać nas otuchą co do słuszności naszych interpretacyjnych domniemywań. Choć z drugiej – jest również kropelką piołunu w dzbanie autorskiego samozadowolenia: oto możemy nie być tak oryginalni, jak byśmy chcieli.
Lecz jednak przeważa w nas otucha.
XXVII
Jesteśmy prawie pewni, iż znaczna część czytelników oceni naszą książeczkę jako „cicer cum caule”. Tych zawiadamiamy, że taka konstrukcja była zamierzona. Pożyczyliśmy ją od amerykańskich profesorów, stosujących w czasie wykładów co pewien czas tak zwany „odśmiech”, aby obudzić mniej wytrzymałych studentów („avoidance of humdrum”). Takąż taktykę zastosowaliśmy i tutaj: co pewien czas dygresja, choć na ogół nawiązująca przesłaniem do głównego wątku. Prosimy jednak pamiętać: wędrujemy po nieogarnionym oceanie historii, i wichry oraz prądy oceaniczne czasem znoszą nasz okręt ku rozmaitym archipelagom, odległym od głównego nurtu naszej opowieści. Na te poboczne archipelagi można nie zwracać uwagi i omijać je, ale można też dzielić z autorami przyjemności płynące z wędrówek po różnych krajobrazach.
Wyrażamy jednak nadzieję, że wielu spośród czytelników dzielnie prześledzi zarówno przewodnią myśl naszej opowieści, jak i wątki poboczne – przynajmniej niektóre. Tym – z góry dziękujemy za włożony wysiłek.
A jeśli w czymś pobłądziliśmy – odwołujemy się do wierszowanego motta, którym sławny proboszcz z Firlejowa opatrzył swoje dzieło – „Nowe Ateny”. Proboszcz był intelektualistą wprawdzie prowincjonalnym – i dlatego częstokroć wyśmiewanym – lecz przecież autorem inteligentnym i wykazującym krytyczny dystans do własnego dzieła, o czym owo motto świadczy:
„Ieślim Autor w czym zbłądził, choć ostrożny, raczy
Dyssymulować Mądry, Nieuk nie obaczy.
W druku też bez errorów nie iest Xięga żadna:
Te Mądremu poprawić lub przebaczyć snadna.”
I tym optymistycznym akcentem kończymy wstępną autorską informację.
A więc do dzieła!
Nie damy sobie wydrzeć naszego własnego Królewskiego Szczepu Piastowego!
I niech nam twierdzą będzie każdy próg!
Nasz własny tradycyjny starożytny Próg Wiślano-Polski!
Nie dopuścimy, aby nasz Narodowy Duch był zatruwanycudzą wrogą ideologią.
Wszak Państwo jest emanacją żywotnych sił Narodu!!
Pamiętajmy po stokroć: Polonia semper primum!!!
I oby Opatrzność miała w szczególnej opiece lud Wiślano-Polan i jego piękną Ojczyznę.
Ciąg dalszy za tydzień…
Ludwik F. Wissecki: historyk. Przekopuje archiwa i biblioteki. Jest wrogiem schematycznego szkolniackiego myślenia o historii. Pasjonuje się „wędrówkami po bezbrzeżnym oceanie historii”, podróżami do najpiękniejszych miejsc historycznych i podróżami do krain egzotycznych.
Maciej Jaxa Wólski: archeolog, geograf. Na koncie naukowym ma badania wszystkich epok – od stanowisk archeologicznych epoki lodowcowej po nowozożytną architekturę. Odkrywca nowej kultury archeologicznej z epoki kamienia. Pasjonuje się historyczną geografią osadnictwa. Miłośnik „archeologii nazw geograficznych”. Podróżował wśród rozmaitych możliwych i niemożliwych krajobrazów. Największą przyjemność sprawia mu posyłanie do diabła utartych, schematycznych poglądów dotyczących prehistorii.