Inflanty (czyli dzisiejsze ziemie na granicy Estonii i Łotwy) od 1561 roku do zaborów były trzecią częścią śladowa Rzeczypospolitej Obojga Narodów obok Korony Królestwa Polskiego i Wielkiego Księstwa Litewskiego. Polskość tych ziem przybliżyli czytelnikom Sławomir Koper i Tomasz Stańczyk w wydanej przez wydawnictwo Fronda pracy „Kresy północy. Wyprawa do polskich Inflant”. Autorzy skupili się głównie na historii Łatgalii, ale planują w kolejnych swoich pracach opisać historię innych części Inflant.
W swojej recenzji na portalu „Granice” Granice pl Danuta Szelejewska stwierdziła, że Sławomir Koper i Tomasz Stańczyk opisali dzieje Inflant od XIII wieku, zwracając uwagę na aspekty politycznej podległości, osadnictwa, hierarchii społecznej, życia codziennego prostych ludzi i wybitnych postaci (takich jak rodzina Emilii Plater), szkodliwej roli w historii Zakon Kawalerów Mieczowych, husarii, sowieckich prześladowań Kościoła katolickiego, szkolnictwa wyższego, polskich nekropolii.
Zdaniem recenzentki praca „Kresy Północy” „napisana została z typową dla historyków wnikliwością oraz znajomością tematu. Uwagę czytelnika skupiają fakty historyczne, legendy i ciekawostki, które oparte zostały o relacje, wspomnienia, wywiady, anegdoty, powiedzenia typowe dla opisywanych czasów, a wszystko uzupełnione zostało obserwacjami własnymi autorów, opisami ich podróży, spotkań, rozmów i przemyśleń (przeszłość nierozerwalnie łączy się przecież z teraźniejszością). Są daty, nazwiska, tytuły społeczne, pełnione funkcje, nazwy geograficzne (dawne i obecne), dane statystyczne, obszerne opisy, ale i zwięzłe wyjaśnienia. Treść jest barwna oraz drobiazgowa, a skorzystanie przez autorów ze sprawdzonych źródeł świadczy o rzetelności przekazu. Pomocą służą bibliograficzne przypisy dolne (tradycyjne i internetowe), pochodzące w większości z archiwum autorów liczne zdjęcia, mapki oraz wybrana bibliografia”.
W audycji na antenie Polskiego Radia 24 współautor książki Sławomir Koper stwierdził, że „przywrócenie pamięci o polskości Inflant stało się jego obsesją”, zwłaszcza, że do dziś „na Inflantach żyje obecnie ok. 60 tys. Polaków, większość z nich w Łatgalii, czyli dawnych Inflantach Polskich na terenie Łotwy”, otrzymujących swoje tradycje,i mówiących bardzo nietypowym akcentem kresowym.
We fragmencie książki „Kresy Północy” dostępnej na stronie TVP można przeczytać, że Polacy stanowią „kilkunastoprocentową mniejszość etniczną w Łatgalii. Wprawdzie w skali całego kraju było to niespełna 3 procent, ale liczba Polaków nie zmieniała się praktycznie przez ostatnie stulecie. Straty spowodowane I wojną światową i rewolucją bolszewicką uzupełnili Polacy z pobliskiej Białorusi, natomiast po kolejnym globalnym konflikcie napłynęło kilkanaście tysięcy naszych rodaków z innych republik ZSRS. Trudno jednak naszych rodaków na Łotwie uważać za typową Polonię. W ten sposób określamy bowiem emigrantów i ich potomków, natomiast większość Polaków w Łatgalii od wieków stanowi ludność miejscową. Ich przodkowie przez stulecia zamieszkiwali nad Dźwiną, a fakt, że granice państwowe wielokrotnie się zmieniały, niczego w tej kwestii nie zmieniał. Dlatego też pozycję Polaków na Inflantach można przyrównać do sytuacji naszych rodaków na Zaolziu czy w okolicach Żytomierza. Nie znaleźli się w granicach odrodzonej Rzeczypospolitej po I wojnie światowej, ale nie byli ludnością obcą, która napłynęła na te tereny.
Prawie półwiekowe panowanie sowieckie wiele jednak zmieniło w życiu polskiej mniejszości. Zawierano wiele mieszanych małżeństw, a dzieci z takich związków często używały języka rosyjskiego. Wprawdzie nasi rodacy uważali się z reguły za Polaków, ale posiadali sowieckie obywatelstwo, a po upadku ZSRS stali się mieszkańcami Republiki Łotewskiej. Ci, których rodzice przybyli do Łatgalii po II wojnie światowej, do dziś nie posiadają pełnych praw politycznych i podobnie jak Rosjanie należą do kategorii nieobywateli. Ich liczbę szacuje się na około 10 tysięcy.
Nawet w rodzinach, w których oboje rodzice mieli polskie pochodzenie, często dominował rosyjski. Był to bowiem język, którym posługiwała się przeważająca część mieszkańców miast, a do tego używano go w szkole, w pracy i w kontaktach towarzyskich. Poza tym był dla Polaków znacznie łatwiejszy do opanowania niż łotewski”.
Jan Bodakowski