Polowanie na czarownika, czyli uciszyć ks.Guza-katolika – Karol Kilijanek

Ksiądz profesor Tadeusz Guz znowu na celowniku. Tym razem naraził się portalom zwanym, chyba omyłkowo, katolickimi, uczelni, zwanej przez przyzwyczajenie katolicką i arcybiskupowi lubelskiemu wypowiedziami o komunii św., która nie może zarazić koronawirusem. Skandal dokonany – ksiądz zrugany – scenariusz znany. Od Deona do Wyborczej rozpisują się o profesorze, który nie ma kwalifikacji, a się wypowiada, o księdzu, który miesza wiarę z magią, o teologu, który nie zna teologii i człowieku, który w trakcie śmiercionośnej epidemii nawołuje do łamania zasad bezpieczeństwa. Pomijam już pomyłki czy raczej manipulacje o szerokim spektrum – od przekręcenia nazwiska księdza, aż do wykoślawionego opisu tego, co naprawdę powiedział. Warto się jednak zastanowić nad cała sytuacją, a szczególnie nad niektórymi jej aspektami.

„Jezus Chrystus w przeddzień swojej męki wznosząc chleb błogosławił, łamał i rozdawał uczniom Swoim mówiąc;
Bierzcie i pożywajcie z tego wszyscy TO JEST BOWIEM CIAŁO MOJE,
a wziąwszy kielich mówił: TEN JEST KIELICH KWI MOJEJ NOWEGO I WIECZNEGO PRZYMIERZA: TAJEMNICA WIARY KTÓRA ZA WAS I ZA WIELU BĘDZIE WYLANA NA ODPUSZCZENIE GRZECHÓW .
To ile razy czynić będziecie na Moją pamiątkę czyńcie.”
księże biskupie!

Kontrowersje wokół ks. Guza przycichły nieco po tym, jak arcybiskup lubelski kilka lat temu spacyfikował znawcę Reformacji dżentelmeńskim układem o nieagresji wobec Lutra i spółki. Wszystko w imię specyficznie i w posoborowym duchu rozumianego i natrętnie stręczonego ekumenizmu. Teraz nadarzył się dobry moment, aby kontrowersje odżyły. Ks. Guz, jak mi się wydaje szczególnie niewygodny niektórym środowiskom i hierarchom kościelnym, nie zaprzestał przecież działalności publicznej po tamtym układzie, pozostając jednak wiernym jego ustaleniom. Do kolejnego, wyjątkowo ohydnego ataku na ks. Profesora posłużyła następująca wypowiedź:

Pan Bóg żadnych wirusów nie rozprzestrzenia bo jest święty. Jego bytowość jest święta zarówno w wymiarze Jego boskości, jak też i w wymiarze Jego człowieczeństwa. (…) Bo niektórzy się obawiali, ze kapłan, który celebruje i jest komunia święta do ust, że kapłan może zarażać. Kapłan ma po pierwsze konsekrowane dłonie. Kapłan, po drugie, jako jedyna osoba w zgromadzeniu liturgicznym, ma umywane dłonie przy lavabo, czyli przy Ofiarowaniu darów dla Boga przez naród wierzący. Więc kapłan ma nie tylko umyte ręce w sensie takim, jakiego oczekuje pan Minister Zdrowia w Rzeczypospolitej Polskiej, lecz także kapłan ma umyte ręce w sensie nadprzyrodzonym, czyli łaski. A zatem żadne udzielanie komunii świętej do ust nie zagraża ani jednemu Polakowi (…) roznoszeniem wirusów, bo to jest akt święty.

Była to odpowiedź na wątpliwości jednego z wiernych – starszej kobiety zaniepokojonej środkami bezpieczeństwa, oznaczającymi dla Kościoła zaprzestanie publicznej posługi. Odpowiedź księdza była zrozumiała, prosta i prawidłowa w zaistniałych warunkach. Nie było tu miejsca ani potrzeby rozwijania przed telewidzami skomplikowanych zasad teologicznych, dotyczących transsubstancjacji. Czy ktoś sądzi, że zwykłemu wiernemu potrzebne są wykłady z teologii, kiedy dookoła mówią mu, że śmierć czyha nawet przy balaskach? Jak podtrzymać w wiernych ducha zawierzenia Bogu i uratować resztki odwagi, jeśli nie wyraźnym odwołaniem się do naszej wiary, że w Bogu jedyna nadzieja? W tym sensie wypowiedź ks. profesora trafiała w sedno: Bóg jest święty. Jego święte Ciało nie zagraża nam, nawet jeśli zachowuje fizyczne właściwości chleba, który jako taki, teoretycznie może nawet zatruć. Katolicy nie mogą bać się praktykowania swojej wiary, tak jak nie bali się praktykować dawniej, kiedy zagrożenie było bez wątpienia większe i bardziej realne niż przy koronawirusie. Nie złamały ich, grożące za ich praktyki religijne, bestialskie egzekucje, nie złamał ich strach przed istotnie strasznymi epidemiami. Tym bardziej nie mogą poddać się panice w chwili obecnej, kiedy sytuacja groźniejsza wydaje się być w mediach niż w rzeczywistości. Ks. Guz wypowiedział się jak duszpasterz w trakcie szczególnie trudnego dla wiernych czasu. Nie mógł, jako wierny Kościołowi kapłan, zostawić bliźniego w duchowej potrzebie i dokonał najsłuszniejszego wyboru, wskazując na stałą i zawsze obowiązującą potrzebę przyjęcia sakramentu w duchu zawierzenia Opatrzności – to ona trzyma nad nami pieczę każdego dnia. Czy miałaby zawiesić swoje zbawienne działanie na czas koronawirusa? Ks. Tadeusz Guz nie popadł przy tym w przesadę, towarzyszącą dziś większości wypowiedzi, w tle których czai się złowrogi wirus. Samemu nie poddając się strachowi, nie chciał też załamywać wiernej. Nie zbiegł z posterunku, jak uczyniło to dziś wielu księży. Nie dał do zrozumienia, że wirus pokonał już i Boga i Kościół i że nawet w pobliżu Zbawiciela nie można czuć się bezpiecznie. Wskazał ten jeden jedyny stały i bezpieczny punkt – ten, od którego należy brać odniesienie, pozostawiając innym zamykanie kościołów, trzymanie wiernych bez sakramentów, strachliwą kapitulację i uciekanie się jedynie pod obronę respiratorów.

Niestety, wielu nie mogło się pogodzić z postawą ks. Guza, a jak widzimy dzisiaj, może także albo przede wszystkim z jego obecnością w mediach. Do ataku na ks. profesora posłużono się nauką Kościoła i św. Tomaszem z Akwinu dowodząc, że ks. Guz wypowiedział się w sposób podważający katolicką naukę o Przeistoczeniu. Klucząc po niuansach katolickiej teologii i interpretując słowa księdza w sposób odpowiadający tezie, że wygłosił on herezję, przeciwnicy księdza wzmocnili jedynie nagonkę medialną, która szkodzi Kościołowi, nie zbliżając się ani do prawdy o rzeczywistym znaczeniu jego wypowiedzi, ani do zaproponowania sensownej alternatywy. Chodziło o pusty atak upstrzony pozorami wierności nauczaniu Kościoła świętego.

Zadziwiające, jak w tej sytuacji wierni nauce katolickiej okazują się jezuici z Deon.pl, redaktorzy z Gościa Niedzielnego, władze KUL czy sam abp Budzik. Niezwykłe, jak chcą dbać o drobiazgowe, i to w każdej sytuacji, zdawałoby się, przestrzeganie zasad katolickiej teologii. Nagle rozpisali się na wiele stron i fejsbukowych postów o substancji i przypadłościach, o nauce św. Tomasza o Eucharystii, o dawnych herezjach (tak, to słowo padło! Nie do wiary!), które ks. Guz rzekomo zawarł w swojej wypowiedzi. Jakie to szczęście, powiedziałbyś, że mamy tak czujnych pasterzy. Ale ci czujni znawcy katolickiej teologii, tak bardzo skupili się na wyszukiwaniu błędów ks. Guza, że zapomnieli o całym szeregu innych kwestii. Gdzie są ci prawowierni jezuici, gdy ich współbracia głoszą herezje czy relatywizują naukę katolicką? Gdzie są łowcy herezji podczas Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan, gdy „bracia odłączeni” (a nie heretycy?) goszczeni są w katolickich świątyniach, głosząc kazania z miejsca oddalonego o kilka metrów od Boga, w którego obecność nie wierzą, podczas mszy, którą uznają za ohydę, sprawowanej przez kapłana, którego kapłaństwem pogardzili? Gdzie są obrońcy ortodoksji, kiedy promowane są szatańskie zjawy z Medjugorie? Gdzie protesty i świecenie w oczy Akwinatą, gdy papież Franciszek brzmi, jakby sam nie wierzył w to, że jest katolikiem? Papież wypowiada się jak duszpasterz, powiadają mądrzejsi, stąd specyficzny język. Kiedy jednak ks. Guz wypowiada się jak duszpasterz, pomijając teologiczną kazuistykę, która i tak nie byłaby zrozumiała dla przeciętnego wiernego, to nikt nie ma dla niego tej wyrozumiałości. Ks. Guz musiałby powiedzieć wiernej, że podczas konsekracji zmienia się substancja chleba, ale pozostają przypadłości oraz żeby przestrzegała rządowych nakazów, bo PiS wie, co dla Kościoła i dusz najlepsze! Cóż za pożytek osiągnęła by wtedy ta duszyczka!

Popatrzmy na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Cóż znajdziemy w ofercie tej katolickiej uczelni? Wykład z Gender studies. Czy to nie razi abp Budzika będącego jej kanclerzem? A skądże! A może częste cytowanie jednego z KUL-owskich etyków przez Gazetę Wyborczą niepokoi arcypasterza? Nie widziałem doniesień o niczym podobnym. Lepiej wspomóc w medialnej nagonce na dobrego kapłana tych, którzy posługując się niezrozumiałymi dla większości wiernych terminami teologicznymi, próbują imputować mu herezję.

Dekalog: pkt.8 „nie mów fałszywego świadectwa wobec bliźniego swego”.

Wszystkim tym, którzy atakują ks. Guza, wypominają mu brak wiedzy, herezję i złą wolę, proponuję przyjrzeć się samym sobie, własnemu wykształceniu, wierności nauce Kościoła i praktykowaniu miłości bliźniego. Pani rzecznik KUL, mówiąc o braku wiedzy profesora tej uczelni, podważa jej wartość. Jezuici, którzy odłożywszy chwilowo postępowość, sięgnęli po katechizm w celu zaatakowania prawowiernego kapłana, powinni raczej zająć się swoim zgromadzeniem i pozbyć się z niego heretyków. Pytanie tylko kto wtedy pozostanie z SJ po nazwisku… A ksiądz arcybiskup zamiast straszyć zakazem wypowiedzi medialnych dla ks. Guza powinien zająć się formacją swoich kapłanów, bo jeśli w swoim zaślepieniu pozbędzie się takich jak ks. Guz czy ks. Matuszny, któremu zakazał samotnej procesji z Najświętszym Sakramentem, to kto mu pozostanie do posługi? Pasterze czy najemnicy?

Karol Kilijanek

A.K.

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.