„PCR-yzm czyli współczesny łysenkizm”. Głos polskiego naukowca, genetyka (+video)

Autor: prof. dr hab. Roman Zieliński

PCR-yzm to bezwzględna wiara w testy PCR. Jeżeli u podejrzanego taki test da wynik dodatni to jego los jest równie opłakany jak heretyka w czasach inkwizycji. Natychmiast jest on poddawany obowiązkowej terapii, zamykany w areszcie, poddany całodobowemu dozorowi rodem z Big Brothera. Życie jego i jego rodziny leży w gruzach, gdyż test PCR dał plusa.

Przecież to obłęd. Nasze oderwanie od natury i jej praw jest tak dalekie, że nie widzimy skali manipulacji jakiej dokonują rządy podobno demokratycznych państw. Bezwiednie wierzymy w świat stworzony na ekranie telewizora, komputera, smartfona.

Bojąc się nieistniejącej epidemii pozwalamy zapędzać się do mieszkań, na twarz zakładamy kawałek szmaty, która podobno chroni przed niewidzialnym wrogiem. Byle doczekać normalności. Niestety nie zauważamy, że powrotu do stanu sprzed tzw. „epidemii” nie będzie. Dzisiaj szmaty na twarzy, jutro pozwolenie na wyjście z domu od rządu.

Niewiarygodne? Ależ tak. To się dzieje w Chinach. Dzisiaj areszt domowy z powodu wirusa, jutro areszt, bo ktoś nosi okulary, ktoś ma za długie włosy, albo religia nie ta. Niemożliwe? Europa zna takie przypadki – inkwizycja, liczne wojny, komunizm.

Każdy z systemów totalitarnych miał swoich wyznawców oraz grono usłużnych naukowców potwierdzających każdą bzdurę. Jeżeli nie miał, to stworzono takie grono, chociażby kandydaci nie mieli formalnego wykształcenia. Nie wierzycie? W Wikipedii można przeczytać o Trofimie Łysenko oraz tzw., łysenkizmie”.

Łysenko to przeciwnik genetyki i twórca pseudonaukowych teorii zwanych „twórczym darwinizmem radzieckim”. Była to ingerencja ideologii w naukę, która doprowadziła do katastrofy rolnictwa ZSRR. Wśród rewolucyjnych poglądów Łysenki można wspomnieć koncepcję zamiany jednego gatunku w drugi modyfikując jego dietę. Czyli jeżeli będziemy karmić kota trawą to powstanie krowa.

Obecna wiara w testy PCR przypomina pseudonaukowe teorie Łysenki. Minister Zdrowia od dawna twierdzi, że należy testować masowo aby wykryć zakażenia nawet, gdy ktoś jest „chory bezobjawowo”. Wystarczy plus w PCR aby potwierdzić chorobę. A że wiara w „pozytywny wynik testu PCR” nie ma nic wspólnego z wiedzą na temat ograniczeń tej reakcji to tym gorzej dla tej wiedzy.

PCR to łańcuchowa reakcja polimerazy (ang. polimerase chain reaction, stąd PCR). Ta tajemnicza nazwa oznacza reakcję chemiczną polegającą na syntezie kwasu deoksyrybonukleinowego (DNA) w probówce. Przeprowadza się ją przy pomocy enzymu, który odgrywa kluczową rolę w rozmnażaniu komórek i organizmów, a mianowicie polimerazie DNA.

Wyraz „łańcuchowa” wynika z faktu, że reakcja jest przeprowadzana wielokrotnie. Po zakończeniu pierwszej reakcji syntezy DNA, produkt tej reakcji natychmiast staje się substratem w następnej reakcji syntezy itd. aż do zatrzymania reakcji przez eksperymentatora. Pozwala to teoretycznie namnożyć DNA w milionach kopii.

Jeżeli zaczynamy od jednej cząsteczki DNA to w wyniku pierwszej reakcji syntezy otrzymujemy dwie cząsteczki, w wyniku drugiej reakcji z tych dwóch cząsteczek otrzymujemy 4 itd. Po 20 reakcjach powstanie 1 048 576 cząsteczek DNA (można obliczyć samodzielnie według wzoru 2^n, gdzie n oznacza liczbę reakcji).

Reakcję prowadzi się w specjalnych urządzeniach zwanych termocyklerami, które modyfikują temperaturę mieszaniny reakcyjnej tak, aby mogły zachodzić wszystkie etapy syntezy. Reakcja PCR jest cennym narzędziem w badaniach genetycznych i molekularnych, gdyż pozwala namnożyć analizowany DNA w dużych ilościach.

Jednakże jest to reakcja wymagająca czystego DNA. Oznacza to, że DNA najpierw należy wyizolować z danego organizmu, a dopiero potem namnożyć przy pomocy PCR. Tak otrzymany DNA można poddać dalszym analizom. Tym samym reakcja PCR nie nadaje się do rutynowej diagnostyki, w której nie jest izolowany czysty DNA.

Materiał biologiczny, np. wymaz z nosa jest jedynie wstępnie oczyszczany i przy pomocy tzw. kitów jest izolowany materiał genetyczny wszystkiego co w nosie się znalazło. Innymi słowy w otrzymanej mieszaninie znajduje się przede wszystkim DNA ludzki, DNA grzybów, bakterii oraz DNA wirusów, które w nozdrzach się znalazły.

PCR przeprowadzony na takim materiale namnoży każde DNA. Ponieważ wiele organizmów ma sekwencje podobne (tzw. homologiczne) nigdy nie ma pewności, co w reakcji PCR zostało namnożone. Tym samym wynik takiego namnażania nie ma żadnej wartości diagnostycznej.

W przypadku koronawirusów sytuacja się komplikuje dodatkowo, gdyż ich materiałem genetycznym nie jest DNA, lecz RNA (kwas rybonukleinowy). Polimeraza DNA może syntetyzować tylko DNA zatem RNA wirusa należy przekształcić na DNA i dopiero potem poddać reakcji PCR (tzw. RT-PCR).

Niestety RNA jest bardzo nietrwałe, okres półtrwania to czasami zaledwie 15 min. Dodatkowo, izolując RNA z wymazów z nosa, podobnie jak przy DNA, otrzymujemy głównie RNA ludzkie (95%) z niewielkim dodatkiem RNA pochodzącego od bakterii, grzybów i wreszcie wirusów. Aby zidentyfikować w tej mieszaninie RNA wirusa należy otrzymane RNA odpowiednio przygotować, między innymi pozbywając się RNA ludzkiego.

W rutynowej diagnostyce tego się nie robi, gdyż procedura jest złożona i czasochłonna. Tym samym wartość diagnostyczna reakcji PCR (tu: RT-PCR) jest bardzo niska, zaś poziom błędnych odczytów znaczny. To zjawisko mogliśmy obserwować od początku tzw. epidemii w postaci wyników fałszywie pozytywnych i fałszywie negatywnych, słynnego stwierdzenia koronawirusa u kozy, papai czy w oleju silnikowym, a także w postaci kuriozalnych tłumaczeń dr Pawła Grzesiowskiego, o czym wielokrotnie pisałem.

Pomimo tych wszystkich zastrzeżeń PCR stał się Świętym Graalem zwolenników epidemii. Nie mając podstawowej wiedzy o mechanizmach molekularnych ani doświadczenia w pracy z reakcją PCR traktują oni wyniki testów jako pewnik.

Media głównego nurtu prześcigają się w podawaniu liczby osób PCR-dodatnich czyli tzw. zakażonych, nie przejmując się, że „złoty standard” epidemiologii oznacza potwierdzenie zakażenia objawami.

Wiara w test PCR jest tak zakorzeniona, że każdy innowierca jest traktowany jako zwolennik teorii spiskowej. Zwolennicy testów PCR z lubością poddają im każdego, kogo wskaże ruletka. Niedawno padło na śląskie kopalnie, teraz na celowniku są weselnicy. Kto będzie następny? Czy chcemy aby o naszym życiu decydował test PCR jak w dziecięcej wyliczance: „na kogo padnie na tego bęc”? A może mamy do czynienia z powstawaniem „nowej biologii”, której wyznawcy zapragnęli wcielać w życie swoje idee po trupach wzorem Trofima Łysenki?

Źródło: Facebook

Dodaj komentarz


The reCAPTCHA verification period has expired. Please reload the page.