Czy kariera literacka może istnieć w oderwaniu od wiedzy i historycznej uczciwości?
Kilka lat temu pewna polska pisarka (a może tylko: dama pisząca po polsku) oskarżała nasz naród o kolonializm, posiadanie niewolników i mordowanie Żydów. Czy mistrzyni słowa jedynie pomyliła narody (roztargnienie bywa cechą umysłów wybitnych), czy też zaprezentowała o j k o f o b i ę rozbudowaną do postaci monstrualnie absurdalnej? Po czterech latach została literacką noblistką.
Przypomnijmy, jak Robert Scruton definiuje „ojkofobię” (czyli niechęć do domu rodzinnego wraz z rodzinnymi tradycjami) w kontekście politycznym: jest to niechęć – od rezerwy do nienawiści i odrzucenia – do własnej kultury narodowej, jej wartości i tradycji, i przyjęcie innych systemów wartości.
W imieniu swoim i mojej rodziny solennie zapewniam zarówno noblistkę, jak i szwedzki komitet noblowski, że nasi osobiści przodkowie przez co najmniej ostatnie trzysta-czterysta lat nie kolonizowali żadnych obcych terytoriów, nie posiadali niewolników, oraz nie zamordowali żadnego przedstawiciela Rodu Abrahamowego. Mieli co prawda na sumieniu jakichś Tatarów, Turków czy Szwedów, a także Rosjan i Niemców – ale było to działanie w samoobronie, w momentach zbrojnych najazdów owych nacji. Co do niewolnictwa – to członkowie mojej rodziny sami byli zmuszani do niewolniczej pracy, czy to na Syberii, czy w Niemczech. A jeśli chodzi o naród, przeciwko któremu był skierowany holokaust – to moi krewniacy wyłącznie chronili jego przedstawicieli, czy to w „Żegocie”, czy też prywatnie, na różne sposoby organizowane ad hoc, w zależności od zaistniałej potrzeby.
Wgłębiając się w twórczość noblistki odkrywamy kolejne głoszone przez nią mądrości
Noblistka jest zdania, iż Pan Bóg tworząc człowieka umieścił mu oczy z przodu głowy, a nie z tyłu, dlatego, że człowiek ma patrzeć w przyszłość, a nie zajmować się przeszłością. To przeświadczenie iluminatki stoi w opozycji do poglądu dotąd dominującego, a wyrażo-nego w starożytnej sentencji: historia magister vitae – przeszłość jest nauczycielem naszego życia aktualnego. Przypomnijmy pani noblistce, że: pamięć plemienna tworzy plemienną tożsamość a pamięć narodowa tworzy tożsamość narodową.
Najwyraźniej też pani iluminatka pomija naukę Hegla: „historyk jest prorokiem przyszłości”. Gdyby generałowie nie analizowali minionych batalii – nie potrafiliby zaprojektować skutecznej obrony swoich ojczystych granic. A poza tym trzeba pamiętać, ze jeśli znamy przeszłość – to przyszłość wydaje się trochę mniej niepewna. I wreszcie: historyczna pamięć narodowa i tożsamość narodowa są elementami bezpieczeństwa narodowego!!
Kolejny cytat: „dzikie zwierzęta są przez nas prześladowane”. Pani noblistka nie zastanawia się nad dziejami ewolucji różnych gałęzi zwierząt, ani nad prehistorią rodzaju Homo sapiens: wszak inaczej ewoluowały ryby, inaczej mrówki, a jeszcze inaczej ssaki naczelne. Co wiąże się z wzajemnymi stosunkami rozmaitych gatunków – pokojowej koegzystencji bądź użyteczności gastronomicznej, Więc wzywamy: szanowna iluminatko, proszę zacząć wreszcie myśleć oraz uczyć się dziejów kraju rodzinnego (aczkolwiek: czy na pewno rodzinnego?), oraz prehistorii własnego gatunku przyrodniczego!!
Odkrywcze myśli noblistki, i tę odnoszącą się do historii naszego narodu, i tę odnoszącą się do ewolucyjnej lokalizacji naszego wzroku, i tę odnoszącą się do ewolucyjnej prehistorii szeregujemy na bardzo niskiej półce intelektualnych osiągnięć narodowej kultury. Mniej więcej na tej, na której przechowywane są kiepskie dowcipy.
Lecz zastrzegam kategorycznie: krytykuję jedynie sposób myślenia iluminatki, i nie ma to żadnego związku z moim przekonaniem o konieczności ochrony i opieki, jaką powinniśmy roztaczać nad ginącymi gatunkami dzikich zwierząt.
„Efekt postdänikenowski”
Intelektualną kontynuacją myśli noblistki jest wypowiedź pewnej dziennikarki telewizyjnej: „jesteśmy tylko gośćmi na tej planecie, gośćmi zwierząt”. Cytuję tę enuncjację, ponieważ należy ona do pewnego modnego obecnie sposobu postrzegania świata, będącego rodzajem zboczenia psychologicznego zwanego przeze mnie „efektem postdänikenowskim”. Znamy opowieści Dänikena o początkach Homo sapiens: przyjechali kosmici i stworzyli nasz gatunek – i dlatego my, ludzie jesteśmy jako gatunek obcy na naszej planecie.
Do głosicieli takich pseudomądrości kieruję pytanie: skąd w takim razie w człowieku jest tyle zbieżności ze światem zwierzęcym? Zbieżności biologicznych i behawiorystycznych! Zastanawialiście się nad tym? Czy słyszeliście kiedyś o e w o l u c j i ?
Zaobserwowane w powyższych wypowiedziach zdumiewające myślenie nasuwa nieodparty wniosek, że w naszej pięknej Ojczyźnie należałoby zintensyfikować edukację w zakresie wiedzy przyrodniczej i historycznej, a także w zakresie logiki. O co apeluję do właściwych decydentów.
My nie jesteśmy gośćmi na Ziemi. Jest ona naszą ojczyzną, i my – jako element przyrody żywej – mamy pełne prawa do życia tutaj, życia zgodnego z biologią naszego gatunku. Co jednak nie znaczy, że nie powinniśmy ulepszać naszej cywilizacji, również w kierunku dobrej koegzystencji z resztą przyrody. A że jesteśmy gatunkiem wszystkożernym, w tym mięsożernym – to wina rozwoju ewolucyjnego, a nie tylko fanaberia kulinarna.
Równolegle nurtuje też autora pewna myśl dotycząca nagrody noblowskiej: czy sztokholmskiemu komitetowi nie przydałaby się komisja weryfikacyjna badająca uczciwość i prawdomówność historyczną zawartą w nagradzanych dziełach?
Ludwik Wisecki
- Obraz Clker-Free-Vector-Images z Pixabay