Redystrybucja e-książek w trybie online stanowi naruszenie praw autorskich.
Jak podaje na swoich stronach Dziennik Gazeta Prawna – we wczorajszym wydaniu internetowym: W przeciwieństwie do papierowych książek handel wtórny ich cyfrowymi wersjami wymaga uzyskania zgody wydawcy – uznał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej.
Zdaniem TSUE sprzedaż książki elektronicznej nie oznacza jej publicznego rozpowszechniania, lecz publiczne jej udostępnianie. Na gruncie wspomnianej dyrektywy różnica jest zasadnicza, bo w tym drugim wypadku, zgodnie z art. 3 ust. 3 dyrektywy, nie może dojść do wyczerpania prawa. Jak argumentowały organizacje reprezentujące wydawców, stosowane przez nich licencje uprawniają użytkowników pobierających e-booka do jego odczytania, a nie odsprzedaży.
Gazeta cytuje szereg opinii, aspektów sprawy. Ale my dorzucimy swoje.
Prawo prawem – ale powszechnie panująca opinia, iż Unia Europejska to tak naprawdę sklep z aktami prawnymi na sprzedaż dla wielkich korporacji, to tylko jeszcze jeden dowód iż mieszkańcy Europy zauważyły odklejenie się elit od społeczeństwa.
Nie wiem czy istnieje jakaś możliwość „naprawy” takiego wyroku ale stoi on w sprzeczności z prawem naturalnym. Bo o ile można zgodzić się, że kopiowanie takiego e-booka – oraz jego sprzedaż jest kradzieżą – bo powstaje egzemplarz z którego prawowity właściciel nie czerpie dochodu (choć i tutaj można kwestionować jego prawo) to trudno zgodzić się z tym, że „ten sam” egzemplarz książki, czasopisma – odsprzedany innej osobie – jest traktowany na takiej samej zasadzie jak „spiracony” plik.
Szczegółowe omówienie sprawy w wydaniu internetowym Dziennika Gazeta Prawna.
źródło nr 1: wyrok
źródło nr 2: artykuł w Gazecie Prawnej