Od 2009 roku w niewielkiej Estonii skazano na kary więzienia aż 20 rosyjskich szpiegów – więcej niż w jakimkolwiek z pozostałych państw Unii Europejskiej i NATO.
- Przez ostatnie 10 lat w Estonii skazano na kary więzienia aż 20 rosyjskich szpiegów – więcej niż w jakimkolwiek innym państwie Unii Europejskiej i NATO
- Rosjanie zwerbowali szereg pracowników estońskich służb
- Jeden ze szpiegów był ekspertem ds. łączności NATO
- Jak podają estońskie media, w ostatnich paru latach zatrzymano co najmniej paręnaście osób podejrzanych o szpiegostwo na rzecz Rosjan
Estonia, jeden z filarów wschodniej flanki NATO, musi bronić się przed działaniami służb rosyjskich będąc jednocześnie domem dla wielu byłych oficerów i współpracowników KGB. Ponad trzysta tysięcy mieszkańców kraju to etniczni Rosjanie (co najmniej jedna trzecia z nich nie zna nawet języka estońskiego). Wielu ułatwia rosyjskim służbom specjalnym swoje pozyskanie poprzez częste podróże na wschód, a na domiar złego propozycje werbunkowe kierowane są też do Estończyków nie mających żadnych powiązań z Rosją. W wykrywaniu działalności szpiegowskiej ogromne sukcesy odnosi tam jednak odpowiednik polskiej Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego – Policja Bezpieczeństwa Estonii, znana szerzej jako KAPO.
Przemytnicy
Jak pokazują dotychczas zrealizowane sprawy, rosyjskie służby specjalne upodobały sobie m.in. przemytników. Obiektem zainteresowania oficerów stają się zwłaszcza ci trudniący się nielegalnym wwozem papierosów do Estonii. Ich werbunek jest ułatwiony, nie tylko dlatego że do rozmów dochodzi na terenie Rosji, ale przede wszystkim ze względu na sytuację prawną, w której przestępcy się znajdują. Do przekonania kandydatów rosyjscy funkcjonariusze wykorzystują oczywiście fakt, iż działalność przemytnicza jest nielegalna w obu państwach.
Przestępcom zlecane są najczęściej zadania polegające na zbieraniu informacji o bazach wojskowych, działaniach policji i straży granicznej. Nawet przy braku bezpośredniego dojścia do tych służb, nowo pozyskani agenci są w stanie pozyskać wartościowe dane poprzez wykonywanie na pozór banalnych czynności, takich jak chociażby fotografowanie interesujących Rosjan obiektów na terenie Estonii – co pokazuje, że znane z okresu zimnej wojny „wyjazdy penetracyjne” po kraju nie należą do przeszłości nawet w dobie zaawansowanej fotografii satelitarnej. Niektórzy przemytnicy wykorzystywani są przez Rosjan także w charakterze kurierów. Znany jest również przypadek werbunku przemytnika, który z czasem stał się potencjalnie jednym z kluczowych agentów rosyjskiego wywiadu w całym NATO.
Specjalista ds. łącznośći NATO
Estoński milicjant (i z wykształcenia chemik) Herman Simm zwerbowany został przez KGB najprawdopodobniej w latach osiemdziesiątych, będąc przyłapanym na przemycie odzieży z Finlandii. W burzliwym okresie początku lat 90. zyskał przychylność otoczenia sprzeciwiając się proradzieckim politykom i piął się po szczeblach kariery po odzyskaniu niepodległości przez Estonię – początkowo w policji i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, aby w 1995 roku znaleźć się w resorcie obrony. Zawieszony od dłuższego czasu kontakt z obcymi służbami został odnowiony właśnie wówczas, z inicjatywy SWR (Służby Wywiadu Zagranicznego Federacji Rosyjskiej), która namierzyła pułkownika Simma podczas jego wakacji w Tunezji.
Przez kolejne lata, aż do roku 2008, Simm przekazywał Rosjanom ściśle tajne dokumenty dot. nie tylko samej Estonii, ale też rozmaitych państw NATO (do którego Estonia wstąpiła w 2004 roku). Naturalnie agent nie ograniczył swojej działalności szpiegowskiej do umożliwiania obcym służbom wglądu do dokumentów.
Jak ustaliła KAPO, Simm dostarczał Rosjanom m.in. tzw. naprowadzenia wywiadowcze, a więc nazwiska osób, którym warto się przyjrzeć, wraz z informacjami mogącymi ułatwić ich werbunek. Szpieg miał też styczność z funkcjonariuszami najróżniejszych służb. Agent podróżował wielokrotnie do Brukseli, gdzie spotykał się z przedstawicielami innych państw członkowskich NATO, przez które miał być zresztą sprawdzany pod kątem spełniania wymogów stawianych osobom mającym dostęp do informacji niejawnych.
Ze względu na zajmowane stanowiska (po wstąpieniu Estonii do NATO stał m.in. na czele komórki odpowiedzialnej za zabezpieczenie komunikacji z sojusznikami) miał naturalną styczność zarówno z samymi dokumentami, jak i istotną technologią służącą do ich przetwarzania, a zainteresowania wywiadowcze Rosjan od dawna koncentrują się m.in. wokół danych dot. kryptografii. Simm dostarczył SWR między innymi informacje na temat wykorzystywanych przez NATO urządzeń ELCRODAT służących do enkrypcji głosu oraz danych.
Będący dziś w więzieniu Herman Simm twierdzi, że został zmuszony do współpracy szantażem. Głównym argumentem Rosjan miał być sam fakt współpracy z KGB, którego ujawnienie stanowiłoby ogromny problem w niepodległej Estonii i skutecznie zakończyłoby karierę w resorcie obrony. Simm nie pracował jednak za darmo (po skazaniu skonfiskowano mu około 85 tysięcy euro, co z pewnością stanowiło zaledwie część uzyskanego przez niego przychodu z działalności przestępczej).
Szpiega łącznikowało co najmniej dwóch oficerów rosyjskiego wywiadu – podający się za biznesmena Rosjanin Walerij Zencow oraz obywatel Portugalii Antonio de Jesus Amurett Graff (faktycznie obywatel Rosji Siergiej Jakowlew). Simm spotykał się z funkcjonariuszami w co najmniej parunastu krajach, przy czym do tego celu starano się w miarę możliwości wykorzystywać mające uzasadnienie wyjazdy służbowe i urlopy. Dodatkowo został również opracowany system łączności w samej Estonii – szpieg zostawiał nośniki danych m.in. w koszach na śmieci, skąd zabierali je Rosjanie.
Jak twierdzi brytyjski dziennikarz i specjalista ds. bezpieczeństwa Edward Lucas, Simm miał po swoim aresztowaniu zeznać, że około półtora roku przed aresztowaniem (słusznie) czuł już, że informacje przekazywane przez niego Rosjanom przykuwają uwagę służb państw NATO oraz że w Tallinie, po prostu, „zmieniła się atmosfera”. Simm twierdził również, że był zaniepokojony podczas spotkania z SWR w Rydze. Jak się dziś okazuje, faktycznie był już wówczas pod obserwacją służb NATO, które to zdołały rozpracować szpiega m.in. poprzez kontrolę operacyjną jego rosyjskiego oficera prowadzącego – Sergieja Jakowlewa. Dziś Simm odsiaduje wyrok 12 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności.
Niezerwany kontakt z kolegą z KGB
Herman Simm nie jest jedynym ujawnionym agentem rosyjskiego wywiadu, który miał bezpośredni dostęp do informacji z zakresu funkcjonowania estońskich służb – takich osób jest szereg. W sierpniu 2013 roku KAPO zatrzymała Vladimira Veitmana, który następnie skazany został na 15 lat więzienia, a także musiał pożegnać się z ponad 120 tysiącami euro, które stanowiły (z pewnością zaledwie część) jego wynagrodzenia za szpiegostwo na rzecz Rosjan. Veitman w okresie istnienia ZSRR pracował w KGB, ale został przyjęty do nowo utworzonych służb niepodległej Estonii na początku lat 90., mimo że nie było to normą. Decyzja ta wynikała z zapotrzebowania na specjalistów od techniki operacyjnej takich jak on. Wyszkolenie nowych funkcjonariuszy w tej dziedzinie byłoby nie tylko czasochłonne, ale też musiałoby zostać przeprowadzane przez niewykwalifikowanych pracowników spoza KGB.
Karierę agenta rosyjskiego wywiadu Veitman rozpoczął jednak dopiero 10 lat później, w roku 2001. W jego werbunku pomógł kolega z KGB, a wówczas już oficer SWR. Mężczyźni utrzymywali ze sobą kontakt, ale Veitman początkowo nie ujawniał czym faktycznie zajmuje się w niepodległej Estonii. W przeciwieństwie do sprawy Simma, do werbunku Veitmana nie użyto szantażu opartego na groźbie ujawnienia historii jego pracy dla KGB, ponieważ fakt ten był doskonale znany jego pracodawcom. Wykorzystano więc fakt jego niezadowolenia z sytuacji w pracy, problemy osobiste oraz chciwość.
Veitman spotykał się ze swoim oficerami prowadzącymi zarówno na terenie Estonii, jak i poza granicami kraju. Mimo że ze względu na charakter swojej pracy (technika operacyjna) szpieg nie miał dostępu do najbardziej tajnych dokumentów (wpływ na ulokowanie w strukturze KAPO miały też jego powiązania z KGB), Veitman jako oficer służb specjalnych i tak zdołał przez lata zgromadzić i przekazać Rosjanom szereg wyjątkowo istotnych danych. Jak wynika z informacji opublikowanych przez KAPO, agent zapewniał SWR m.in. naprowadzenia wywiadowcze. Jak się okazuje, udało mu się także ustalić, że jego służba interesuje się wspomnianym już Hermanem Simmem. Jak wiemy, nie wpłynęło to jednak znacząco na finał sprawy i agent nie został uchroniony przez Rosjan przed zatrzymaniem.
Najwięcej skazanych w całej Unii Europejskiej i NATO
Powyższe przykłady stanowią jedynie ułamek afer szpiegowskich, które miały swój finał w estońskich sądach. Jak wynika z opublikowanej niedawno analizy sporządzonej przez ICDS (International Centre for Defence and Security), od 2009 roku (kiedy to zapadł pierwszy wyrok za to przestępstwo po odzyskaniu niepodległości przez Estonię) w tym niewielkim kraju na kary pozbawienia wolności skazano tam aż 20 rosyjskich agentów (najmłodszy z nich stanął przed sądem w wieku zaledwie 20 lat). Na dodatek, jak podają estońskie media, w ostatnich paru latach zatrzymano co najmniej paręnaście osób podejrzanych o współpracę z Rosjanami. Najdłuższy wyrok (16 lat więzienia) zapadł w sprawie Aleksieja Dressena, także oficera estońskich służb specjalnych, jednak ten jest już na wolności – w 2015 roku wymieniony został na skazanego w Rosji na karę 15 lat pozbawienia wolności Estończyka Estona Kohvera.
Jedyną kobietą, która od momentu odzyskania przez Estonię niepodległości skazana została za szpiegostwo pozostaje żona Aleksieja Dressena, która pełniła rolę kurierki w kontaktach męża z rosyjskim wywiadem. Co ciekawe, jak wskazują eksperci z ICDS, jedynie Simm i Veitman pracowali dla SWR. Pozostali szpiedzy kontaktowali się z oficerami rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU, lub też FSB, będącą pozornie służbą kontrwywiadowczą działającą na terenie samej Rosji, ale faktycznie mającą od 2003 roku prawo także do prowadzenia działalności stricte wywiadowczej poza granicami kraju.
Jak wynika z analizy przygotowanej przez ICDS, zgodnie z dostępnymi publicznie danymi w Estonii skazano więcej rosyjskich szpiegów niż w jakimkolwiek innym państwie Unii Europejskiej i NATO. Jak wskazują eksperci, wynikać może to między innymi z faktu, iż Estonia stanowi jeden z priorytetów dla rosyjskich służb i na terenie kraju znajduje się wielu funkcjonariuszy FSB, SWR i GRU. Nie bez znaczenia pozostaje także fakt, iż wielu mieszkańców Estonii to etniczni Rosjanie.
Eksperci ICDS nie bez powodu podkreślają, że sukcesy wynikają też ze sposobu, w jaki Estończycy podchodzą do problemu – m.in. wysokiej świadomości problemu. Nie należy jednak zapominać też o samych funkcjonariuszach KAPO, którzy ewidentnie dysponują odpowiednimi umiejętnościami. Wielu specjalistów krytykuje jednocześnie Estończyków, wskazując na starą zasadę mówiącą, iż „aresztowanie szpiega jest porażką kontrwywiadu, a sukcesem jego odwrócenie”. KAPO bez wątpienia wykorzystuje zatrzymania do pokazania obywatelom skali problemu, a bacząc na te sukcesy założyć można, że doskonale wyszkoleni funkcjonariusze równolegle prowadzą też szereg spraw, w których zatrzymania nie ma w planie i tym samym że agenci potencjalnie są odwracani.
Tomasz Awłasewicz